był najlepszym w Lacedemonie? rzekł : « Ten który najmniej do ciebie podobien. »
Zapraszano Spartana, aby szedł słuchać człowieka, który słowika udawał, rzekł : « A po co ja mam tam cho-
« dzić, którym słowika słyszał. »
Krasomowca jeden ateński nazywał Spartanów nieukami; rzekł przytomny tej mowie Spartan : « Prawdę
« mówisz, bo my tylko sami, ze wszystkich Greków, nie
« mogliśmy się nic złego od was nauczyć. »
Taż sama wyrazów zwięzłość okazywała się w ich pismach i pieśniach, czy to na cześć bogów, czyli na pochwałę mężów znakomitych. Sławna w starożytności była owa pieśń, którą w uroczystych obrządkach na trzy chory podzieleni starcy, młodzież, i dzieci śpiewały.
Starcy tak zaczynali :
Niegdyś my ludzie dawni,
Byliśmy męztwem sławni.
Młodzież odpowiadała :
A my teraz w tym stanie
Gotowi na spotkanie.
Kończyły dzieci :
A my potem będziemy,
I was wszystkich przejdziemy.
Kunsztami co do zbytków i zwierzchniej okazałości służą, gardzili Spartanie : muzyka jednak była u nich w poważeniu, nie lubieżna i płocha, ale ta która umysł wznosi i zapala ochotę do czynów chwalebnych. Dla tej przyczyny nie szli inaczej na bitwę, tylko w jej odgłosach, a wódz, przed spotkaniem, Muzom czynił na czele wojska ofiary.
W czasie wojny żołnierz większych wygód doznawał, niżli je miał w domu, i niżli je mógł mieć; włosy kształtniej zaczesywali naówczas, szli zaś na bitwę przybrani w wieńce. Gdy już muzyka miała się odzywać, król albo wódz sam zaczynał pieśń na cześć Kastora i Polluxa, i całe ją wojsko śpiewało.
Ćwiczenie się w obyczajności, lubo szczególniej przystosowane do młodzieży, rozciągało się i względem starszych. Nikt ze Sparty bez przyczyny nie wychodził, a wiek pędzili w mieście tak jak w obozie, przepisane w każdym stanie i porze wieku mając obowiązki; każdy więc nie tak żył sobie, jak krajowi. Gdy zbywało niekiedy czasu starcom od pełnienia własnych przepisów, szli gdzie młodzież zostawała, i albo się przykładali do ich nauki, albo sami naukę brali. Żeby zaś na wzmożenie umysłu i ćwiczenie się w cnotach żadnemu ze Spartanów nie brakło czasu i sposobności, uwolnił ich Likurg od gospodarstwa rolnego i kunsztów : wszystkie te działania niewolnikom zostawione były.
Z pieniędzmi pieniactwo ze Sparty ustąpiło, nie mogło się albowiem gnieździć i rozpostrzeć tam, gdzie równość zniosła niedostatek, a obfitość skromnością utrzymywana była.
Gdy kraj w pokoju zostawał, zabawiali się wszyscy obywatele w czasach wolnych rozmaitemi igrzyskami, lub polowaniem; czas schodził na niewinnych zabawach i mądrem rozmawianiu; nie był albowiem nieprzyjacielem wesołości Likurg, a chcąc mieć raźnych i ochoczych współobywatelów, gdzie były miejsca zgromadzenia, tam śmiechu posągi stawiać kazał.
Cel najusilniejszy praw jego zmierzał ku stowarzyszeniu wzajemnemu i jak najściślejszym zobopólnym; względom, któremiby się współobywatele jedni ku drugim skłaniali; jakoż przyzwyczajał do obcowania, a i samotność ohydzał. Chciał ich mieć jak pszczoły w ulu, w jednejże chęci ściśle połączonych i tchnących jednym duchem, i nie zawiódł się w swojem żądaniu. Znać było z pierwszego wejrzenia wspólną ich ku sobie względność, a przy niej szacunek : pod dzielnem świętej miłości ojczyzny hasłem, żarzył się i wzmagał umysł wspaniały, piętno Spartana.
Tego sposobu myślenia i czucia dał dowód jeden z nich, który nie mogąc być umieszczonym w liczbie trzechset, wchodzących do rady, zamiast okazania gniewu, rzekł z radością : « Cieszę się, iż trzysta lep-
« szych nademnie znalazło się w Sparcie. »
Ci którzy dopomogli Likurgowi do odmiany rządu, najpierwsi do senatu weszli; następstwo po nich wyznaczył tym, których lud wybierze, byleby przeszli lat sześćdziesiąt. Wybór czyniony był okrzykiem; kładziono na głowę wybranego, wieniec z kwiatów : szedł zatem dziękować bogom, a gdy się wracał, każdy z powinowatych przykładał się do częstowania jego mówiąc : « Miasto cię czci tą ucztą. » Stawiano przed nim podwojoną miarę pokarmu, połowę dawał tej z krewnych, którą najwięcej szacował, mówiąc : « Czynię cię uczestniczką czci, którąm odebrał. »
Co się tycze obrządków pogrzebowych, pozwolił ciała zmarłych chować wśród miast i przy świątnicach; chciał albowiem takowemi widoki uśmierzać bojaaźń śmierci. Zwłoki umarłych w czerwone sukno uwinionie; przytrząsłszy oliwnym liściem, składano w ziemię. Nagrobków stawiać zakazał, tylko tym, którzy za ojczyznę polegli. Żałoba nie mogła dłużej trwać nad dni dwanaście.
Wyjazd do cudzych krajów był zabroniony, dla tej przyczyny w swobodnym kraju istotnej, żeby się przywoźne, jak bywa zwyczajnie, maxymy i obyczaje w towarzystwo nie wkradły. Cudzoziemców ze Sparty wypędził, i nakazał, aby ich tam nigdy nie przyjmowano, jeżeliby tylko dla samej ciekawości przyjeżdżali; im się bardziej albowiem cudzy w kraju gnieżdżą, tym większa rośnie i chęć i sposobność do wprowadzenia nowości, te zaś choć pozorne, szkodliwe są w kraju rządnym. Muzyki nawet przywoźnej nie cierpieli Spartanie, i tak zamknął wrota nowości, jak się zwykło pospolicie czynić przeciw powietrznej zarazie, kiedy się zbliża.
Przygania Likurgowi Arystoteles, iż pozwalał młodzieży łotrowstwa i gwałtu, i że naznaczył dni niektóre, w których wyszedłszy z miasta odzierali podróżnych. Pozór wprawienia w kunszt wojenny usprawiedliwić dzikości takowej nie może; ale oprócz tego pisarza, ile Ateńczyka uprzedzonego przeciw Sparcie, żaden inny pisarz o takiem bezbożnem pozwoleniu wzmianki nie uczynił.
Ustanowiwszy Likurg wszystkie swoje prawa, gdy widział je ugruntowane w umysłach, i wdrożone zwyczajem, oznajmił zgromadzonemu ludowi, iż jeszcze jedno istotne dla nich zgotował, ale nie mógł go obwieścić, pókiby wprzód Apollina w Delfach wyroku nie zyskał. Wybrał się więc tam, wprzód jednak wszystkich przysięgą zobowiązał, iżby do prowrotu jego, co im przepisał, ściśle zachowali. Uczynili to, on zaś wybrawszy się