Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/672

Ta strona została przepisana.

Mając wzgląd na przystojność i skromność, która płeć niewieścią najwięcej zdobi, zakazał, gdy z miasta wyjeżdżały, brać z sobą wiele rzeczy, któreby i zatrudniały i kosztowną czyniły podróż. Zabronił podczas pogrzebów, jak dotąd były zwykły czynić, okazywań mniej skromnych żalu przez okropne krzyczenia, drapania twarzy, targania włosów, zgoła tego, coby oczy patrzących obrażać mogło. Że dawniej kładły w grób mężowski ozdobne szaty swoje i wszystkie sprzęty najkosztowniejsze, zabronił im tego zbytku, nieprzynoszącego zmarłemu ulgi, a żyjącym czyniącego szkodę. Czas żałoby skrócił, i jaka miała być w każdym rodzaju pokrewieństwa, oznaczył.
Był osobny Solona przepis, nakazujący surowie, iżby żadna niewiasta jechać nie ważyła się nocą w pojeździe bez światła, któreby ją poprzedzało.
Chcąc zapobieżeć rozpuście, uwolnił dzieci z nieprawego łoża spłodzone, od obowiązku wspomagania i żywienia rzdziców, takową zaś przyczynę surowości dawało prawo : « Kto nieczuły na święte związki małżeń-
« stwa, udaje się do niewiasty dla dogodzenia żądzy
« swojej, odniosł zysk, którego pragnął, innych spo-
« dziewać się niegodzien. »
» Że się coraz bardziej zaludniało miasto Ateny, widząc iż ziemia krajowa mniej użyczyć do handlu mogła, nie będąc urodzajną, starał się ile możności przychęcać i sposobić lud do rzemiosł i kunsztów, żeby się tym sposobem i wyżywić mogli, i coraz bardziej zapomodz. Wielkie przeto nadał rzemieślnikom przywileje i wolności : zyskały więc Ateny nie tylko wielką korzyść, ale i przeważność zczasem nad wszystkie inne Grecyi narody, stawszy się źródłem najwyborniejszych dzieł malarstwa, snycerstwa, architektury, zgoła wszystkich kunsztów, tak co do potrzeby, jako i zbytku.
Ziemia krainy Attyckiej po większej części górna i skalista, w równinach zaś kamienie i opoki nie dozwalały robić studzien : że więc na nich brakło, przykazał pilnie tam je kopać, gdzieby tylko wodę znaleźć można. Ażeby zaś mocniej potrzebę taką dał do uczucia, wymierzył każdej już wydobytej studni granicę, z której okręgu mogliby mieszkańcy w niej czerpać; woleli albowiem dawniejsi dalej iść, niż u siebie wyszukiwać. Jakoż tym sposobem wiele napotem i źródeł i wód w ziemi bieżących odkryto, a ten wynalazek i wyżywieniu i coraz większemu zaludnieniu kraju posłużył.
Rozciągała się przezorność Solona do rzeczy niby z pozoru małych, istotnych jednak w powszechności. Drzew rodzajnych sadzenie jak miało się czynić, dostatecznie to w prawach swoich opisał. Od sąsiedzkiego sadu najbliżej o pięć stop Attyckich sadzić było można drzewo owocowe; figowe zaś lub oliwne, których korzenie szerzą się, oddalone miało być na dziewięć stóp. Pasieki o trzysta kroków najmniej jedna od drugiej, stać miały.
Za szkodę bydlęcia pan był w odpowiedzi; pies który ukąsił, obrażonemu oddanym być był powinien.
Kto w Atenach osiadać chciał, nie miał być przyjętym, jeźli blizkich krewnych u siebie zostawiał. Rozumiano zrazu, iż takowe prawo odstręczy cudzoziemców; czas pokazał, iż najwięcej służyło ku nowym osadom. Szli albowiem z licznemi pokoleniami sąsiedzi do Aten, w których za wzniesieniem rzemiosł i handlu, znajdowali wyżywienia łatwość, sposoby wzmożenia się dogodniejsze i pewniejsze, niż w kraju który opuszczali.
Wiele innych rzeczy stosownych do sytuacyi kraju, ziemi, do sposobności mieszkańców prawodawstwo Solona zawierało; te gdy razem zebrał, obowiązał współobywatelów, ażeby ich utrzymanie na sto lat zaprzysięgli. Uczynili to z największemi uroczystościami i równym zwierzchniej okazałości zapałem; on zaś raz je obwieściwszy, aby uniknął zgrai cisnących się do siebie, jednych aby objaśniał, co ustanowił : drugich ażeby zmniejszał, lub przyczyniał, co raz było ustanowione; wybrał się z Aten, i na lat dziesięć niebytność swoję zapowiedział.
Udał się naprzód morzem do Egiptu, gdzie przez czas niejaki z tamtejszemi mędrcami obcował, jako twierdzi Platon, i od nich się dowiedziało wyspie Atlantycznej, o której wieść w pismach swoich zostawił. Odwiedził potem wyspę Cypryjską, gdzie go przyjął wdzięcznie, i podejmował u siebie przez czas niejaki jeden z królów tamtejszych, i na jego pamiątkę miasto, które wówczas budował, Solonią nazwał.
Gdy przybył do Sardów miasta stołecznego Lidyi, Krezus król tamtejszy, monarcha bogactwy znamienity, przyjął go z wielką czcią, i ażeby mu dał poznać wspaniałość i dostatki, któremi wszystkich innych przewyższał, kazał mu okazywać skarby, w osobnych gmachach złożone. Gdy już był wszystkie oglądał, pytał go Krezus, czyli znał kogo któryby szczęśliwszym był od niego : « Znałem, rzekł Solon, i tym był niejaki obywatel w
« Atenach, zwany Tellus; cnotliwe on życie wiódł, po-
« dobne sobie dzieci zostawił, potrzeby żadnej nie znał,
« życie nakoniec za ojczyznę położył. A po nim, rzekł
« zdziwiony Krezus, kagobyś najszczęśliwszym osądził?
« Znałem, rzekł Solon, dwóch braci, nazwiska ich były
« Kleobis i Biton; ci przykładem byli dla wszystkich
« braterskiej zobopólnej miłości : matkę zaś własną tak
« kochali, iż gdy raz miała czynić ofiarę na cześć Ju-
« nony, a koni na pogotowiu do powozu nie było, sami
« się wprzęgli, i zaciągnęli ją do miejsca ofiary; a gdy ta
« prosiła bogów o nagrodę tak rzadkiej cnoty, obadwa
« przeszli z tego życia po nagrodę. » Rozgniewany takowemi odpowiedziami Krezus, przyzwyczajony do pochlebstwa, rzekł z zapalczywością : « A mnie ty nie masz za szczęśliwego? Królu Lidyi, rzeki na to Solon,
« nam Grekom wszystko w mierności bogowie nadali :
« sposób myślenia i czucia naszego prosty jest i pospo-
« lity, zastanowia się zaś bardziej nad rzeczy nietrwa-
« łością, niż ich pozorem i blaskiem; nie pozwala więc
« wynosić się z tego co mamy, ani się zadziwiać nad
« tem, co lubo w drugich świetną się wydaje być rzeczą,
« jest jednak przemijającą i czczą w istocie. Przyszłość
« zbiorem jest zdarzeń nieprzewidzianych. Ten więc
« zdaje się nam być szczęśliwym, któremu wyrok przędli
« wieczny do zgonu życia, dobre powodzenie zdarzył,
« ten zaś co żyje, płynie w słabej łódce wśród skał na
« morzu burzliwem, zawsze trwożny, czy lądu dojdzie. »
Słowa te przeraziły Krezusa i zasmuciły, ale się w chlubnej dumie swojej jednakowo nie poprawił.
Właśnie wówczas gdy był w Sardach Solon, znajdował się tamże Ezop : gdy się z sobą zeszli, a Solon mu powtórzył, co był Krezusowi powiedział, rzeki Ezop: « Z królmi albo nie potrzeba obcować, albo obcując do-
« gadzać im. » Mów tak raczej, odpowiedział Solon :
« albo z królami nie przestawać, albo przestając siebie nie
« podlić, a ich nie psuć. » Że Solon nie umiał być dworakiem, doznał sku-