Powracając Gallowie z rabunków, obciążeni zdobyczą rozłożyli się obozem nie daleko Ardei; a gdy noc zaszła, pędzili ją zwyczajem swoim za ucztach, nakoniec snem zmorzeni, jęli się do spoczynku, nie opatrzywszy wprzód obozu strażą. Gdy się o tem dowiedział Kamill przez szpiegów swoich, szedł cicho z uzbrojonymi Ardeanami, i około północy z wielkim krzykiem wpadł na śpiących. Rozmarzeni pijaństwem porwali się znienacka; większą część śpiących w pień wycięto, reszta ledwo z obozu uszła.
Wieść takowego zwycięztwa rozeszła się zaraz po okolicach, a gdy doszła owych Rzymian, którzy się byli w Wejach zawarli, udali się wraz z innemi, przybyłemi z okolic, do Kamilla, prosząc usilnie, aby na czele ich stanął, i wiódł Rzymowi na odsiecz. Przyjął ich chętnie, i czułym się być pokazał na wezwanie, ale urzędu przywodzcy dopóty przyjąć nie chciał, pókiby wprzód zezwolenie zamkniętych w Kapitolu Rzymian nie zaszło, w nich albowiem uznawał zawartą najwyższą władzę. Rzecz się zdawała prawie niepodobna przebrać się do oblężonych, dokazał jednak tego z niewymowną śmiałością i przemysłem niejaki Pontyniusz, i stanąwszy w Kapitolu oznajmił o zwycięztwie Kamilla, i jako urzędu i władzy wodza bez wiedzy i potwierdzenia ich przyjąć nie chciał.
Ucieszyła i wzmogła ta powieść pozostałe Rzymiany w Kapitolu, i natychmiast dyktatorem Kamilla wyznaczyli; a Pontyniusz z równem szczęściem powróciwszy do swoich, tę im pożądaną wiadomość przyniósł.
Znajdowało się zebranego wojska dwadzieścia tysięcy przy Kamillu, do których gdy się sąsiedzko narody przyłączyły, i liczba przez to znacznie pokowiększoną została, przedsięwziął iść do Rzymu.
Tymczasem oblężeńcy postrzegłszy jedno miejsce dość słabe i mniej opatrzone, z tej strony nocą się dostać chcieli, i wedrzeć do Kapitolu; jakoż korzystając z ciemności i zaciszy już byli pod mury przystąpili, gdy gęsi które ku ofiarom chowano, usłyszawszy szelest, krzykiem swoim obudziły straże. Przypadli na ów wrzask nagły niektórzy z oblężonych, a między innemi Manlius, mąż niegdyś konsulatem ozdobiony, który wręcz potykając się z Gallami, już będącymi na murach, wsparty od mężnych współ towarzyszów, wielu z nieprzyjaciół na placu położył, resztę ze skał zepchnięto.
Gdy się ten zamysł Gallom nie powiodł, widząc próżne usiłowania swoje, i że choroby zaraźliwe między nimi panować zaczęły, poczęli się skłaniać ku ugodzie; czemu gdy nie byli przeciwni oblężeni, weszli z Brennem w umowę, i obiecali dać pewną kwotę złota, żeby Gallowie od Rzymu odstąpili.
Już z obustron przysięgi wykonane były, i złoto przyniesione, gdy postrzegli Rzymianie, że ich ów dziki naród chciał w wadze oszukać; skarżyli się więc na takowe podejście. Brennus, zamiast odpowiedzi, odpasawszy od boku swego miecz, położył go na szali, gdzie złoto ważono. Spytany coby to znaczyć miało, rzekł : « Biada zwyciężonym. » Jeszcze spór trwał, gdy nadszedł Kamill, a przybywszy na owe miejsce, kazał Gallom wziąć wagi nazad, mówiąc : « Ojczyzna nie złotem, lecz żelazem zachowana być powinna. » Uderzyły zatem z obu stron na siebie wojska, i po żwawej bitwie Brennus z placu ustąpić musiał. Wszczęła się drugi raz nazajutrz bitwa sroga i zapalczywa; po żwawym odporze Gallowie nakoniec zwyciężeni zostali; i tak Rzym przez siedem miesięcy dzierżany od dzikiego narodu, walecznością Kamilla oswobodzony został.
Nie dał się więcej Kamill zastanawiać i zgromadzać ku odporowi Gallom, ścigał ich w ucieczce, i oswobodziwszy kraj z drapieżnych rabowników, do wolnego już Rzymu dnia trzynastego lutego z tryumfem wjechał, powszechnemi odgłosy wybawicielem i drugim Rzymu fundatorem mianowany.
Jęli się zatem mieszkańcy do nowego budowania domów swoich zgorzałych i rozrzuconych : ale gmin pospospolity, znużony nędzą i niewczasem, możniejszym ku budowli dopomagać nie chciał, ani własnych dla siebie stanowisk zakładać, obierając raczej sobie do mieszkania niedawno zdobyte, a w całości zachowane Weje. Powstawali więc znowu na Kamilla, jakoby on, dla dogodzenia jedynie wyniosłości swojej, aby zwany był Rzymu założycielem, przymuszał ich do mieszkania wśród pustek i obalin. Słysząc to senatorowie nie pozwolili mu tak, jak już zamyślał, złożyć przed rokiem dyktaturę; sami zaś, ile możności, łagodzili lud, ukazując im świątynie bogów przez Rumulusa i Numę zbudowane, miejsca gdzie zwłoki ojców ich i przodków złożone były; przywodzili na pamięć wieszczby, do starodawnej a wiekami trwającej już osady przywiązujące los państwa, i pewną od głowy człowieczej w kopaniu murów Kapitolu znalezionej otuchę, iż Rzym panowanie świata obejmie. Gdy się więc ku naradzeniu wspólnemu senat i lud zgromadził, a dyktator najpierwszemu z senatu zdanie otworzyć kazał, właśnie w tę porę straż wiodący rotmistrz przez owe miejsce przechodząc, zawołał na niosącego proporzec : « Zostańmy tu, dalej iść nie potrzeba. » Wziął przypadkowe owe zdarzenie za wyrok nieba Lukrecyusz, i oddawszy pokłon i dzięki bogom, rzekł : iż przestaję na tym wyroku : toż uczynili senatorowie wszyscy, a lud wskroś wzruszony i przerażony z taką ochotą nieodwłócznie jął się do pracy, iż w przeciągu roku miasto na nowo powstało. Ale takowy nadzwyczajny pośpiech lubo wzniósł budowlą, to jednak sprawił, iż nie dając sobie czasu do rozmiaru placów i ulic, domy bez żadnego porządku zabudowane stanęły, a przeto nie miał Rzym symetryi ku wygodzie i okazałości razem służącej.
Jeszcze nie ze wszystkiem powstały były zabudowania, gdy nowa nastąpiła wojna przeciw Wolskom, Ekwom i Latynom, którzy zbrojno w granice rzymskie weszli, a w tymże samym czasie Toskanie obiegli Sutryum miasto, z Rzymiany sprzymierzone. Wojsko rzymskie, pod rządem trybunów wojskowych zostające, na górze Marcyuszowej otoczyli zewsząd Latynowie; wodzowie zatem wysłali do Rzymu żądając pomocy. Obrał lud po trzeci raz Kamilla dyktatorem, i polecił mu tę wyprawę. Szedł naprzeciw nieprzyjaciołom wstępnym bojem i zagarnąwszy ich obóz, gdy śpieszył na ratunek oblężonych Sutrynów, zaszli mu drogę bezbronni, przymuszonemi albowiem byli od Toskanów opuścić własne siedliska. Litość nad nędznym ich stanem pobudką była tym większą Rzymianom ku daniu pomocy, i tak się śpieszyli, iż tegoż samego dnia zszedłszy zbytkujących w zdobytem mieście Toskanów, z wielką klęską z Sutryum wygnali. To więc miasto w przeciągu dnia jednego wzięte i odzyskane zostało.
Gdy do Rzymu Kamill powrócił, znalazł tam najżwawszego przeciwnika w osobie owogo Manliusza, klóry Kapitolium obronił, i zwany był przez to Kapitolińskim. Ten uwiedziony dumą, torować sobie chciał drogę do najwyższej władzy. Postrzegli zamiary buntownicze
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/683
Ta strona została przepisana.