Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/690

Ta strona została przepisana.

wojska złączone razem do obozu swojego ściągnął. Patrząc na niespodziewaną porażkę swoich, rzekł do otaczających siebie Annibal : « Wszakem mówił, iż ta chmura, co się wieszała ustawicznie nad górami, kiedyś pęknie i dobrze nas zmoczy.  »
Łupy na nieprzyjacielu zyskane znoszono : gdy wszedł Fabiusz do swego obozu, i w zwykłej zachowując się spokojności, pokrywał milczeniem błąd współtowarzysza : ten zgromadziwszy żołnierzy swoich tak do nich mówił : « Towarzysze! Być wolnym od błędu, zwłaszcza na wysokim stopniu zostając, rzecz jest większa nad siłę ludzką, ale z błędu brać naukę, w mocy jest i prawego męża. Wyznaję więc przed wami, iż mniej straciłem, niżelim zyskał w tym losie przeciwnym, i którego doznaję. O czem albowiem w całem życiu mojem nie wiedziałem, dzisiejszy mnie dzień nauczył. Przyznaję, iż nie mnie innym, lecz mną innemu rządzić należy; i że fałszywa była chełpliwość, która mnie uniosła przeciw temu, któremu ustąpić i dać się powodować z większąby było dla mnie chwałą, niż mu się sprzeciwiać. Odtąd jeden tylko dyktator przewodzić nami będzie. Macie odemnie ostatni ten rozkaz, ażebyście szli za moim przykładem, i tak jak ja, byli mu posłusznymi. »
Szło zatem wojsko za Minucyuszem; ten przystąpiwszy do Fabiusza, wyznając błąd, ojcem go swoim i nazwał, żołnierze jego Fabiuszowych wybawicielami swemi. Utkwiono więc przed namiotem dyktatorskim wszystkich półków proporce, i z powszechną radością rozdzielone wojska złączyły się razem.
Gdy ustały odgłosy owe radosne, Minucyusz tak mówił do Fabiusza : « Dwojakie w dniu dzisiejszym odniosłeś zwycięztwo dyktatorze; męztwem pokonałeś nieprzyjaciela, wspaniałością umysłu i roztropnością wspólnika. Jednem wybawiasz, drugiem uczysz; i jeżeli klęska, którąm od Annibala poniosł, jest obelżywą, tem coś względem mnie udziałał, zaszczycam się i chlubię. Ojcem cię nazywam, bom ci więcej winien, niż temu od któregom życie powziął; mnie on go tylko użyczył, ty je dałeś i mnie i wszystkim tym walecznym mężom, których do ciebie przyprowadzam. »
Przy kończącym się roku złożył dyktaturę Fabiusz, i znowu wrócono się do obierania konsulów. Pierwsi, którzy ten urząd piastowali, i wyprawieni byli przeciw Annibalowi, statecznie się trzymali przepisów Fabiuszowych, dając posiłki sprzymierzonym narodom, a wystrzegając się z jak największą usilnością przyjść do bitwy. Trwało to przez czas niejaki aż do Warrona, człowieka lekkomyślnie odważnego; ten gdy zostawszy konsulem, obaczył się na czele wojska, gardząc chełpliwie Annibalem, obiecywał za pierwszem spotkaniem łatwe nad nim zwycięztwo. Wierzył lud pogróżkom, i wielbił przyszłego wybawiciela ojczyzny. Zebrano wojsko takie, jakiego jeszcze Rzymianie nie mieli, było albowiem ośmdziesiąt tysięcy zbrojnego żołnierza.
Razem z Warronem był konsulem Paweł Emiliusz, mąż i zasługami w ojczyźnie, i wielkiemi przymiotami znakomity, pospólstwu jednak niemiły, dla tego iż mu nie ulegał.
Widząc Fabiusz na co się zanosiło, bojąc się aby tak wielkie wojsko winą wodza mniej bacznego nie przyszło o zgubę, udał się do Emiliusza, i obowiązując go, aby miał baczność na postępki kollegi swego, tak dalej rzecz prowadził. « Równie Emiliuszu przeciw Annibalowi, jak i przeciw współtowarzyszowi twemu ojczyzny bronić masz; obadwa albowiem bitwy pragną. Warron dlatego, iż nadto dufa w przemożność swoję; Annibal, iż zna jego słabość. Wstrzymując zwłoką, wypędzimy z Włoch nieprzyjaciela, bo się sam zniszczy : ścieląc mu drogę do zwycięztwa, wkorzenimy już zasiedziałego. »
Nastąpiła wkrótce klęska pod Kannami największa ze wszystkich, których Rzym doznał. Pięćdziesiąt tysięcy Rzymian, jak twierdzą niektórzy pisarze, na placu legło, czternaście dostało się w niewolą. Obiecał był Emiliusz Fabiuszowi stawać przeciw porywczości kollegi swego; gdy więc ranny w bitwie postrzegł Lentulusa, a ten mu konia własnego ofiarował, aby się ucieczką ocalić mógł, nie przyjął ofiary, ale ująwszy go za rękę rzekł : « Powiedz Fabiuszowi, iż Paweł Emiliusz do samej śmierci szedł za jego radą, i wprzód go Warro, niż Annibal zwyciężył. »
Na czele dwóch wojsk, które tak z niedobitków pod Kannami, jak i z nowego zaciągu złożone były, stawili Rzymianie Fabiusza z Marcellem. Ten waleczny, lecz popędliwy, w doskonałym stopniu posiadał umiejętność wojenną : nie mniej w tej mierze i Fabiusz był znakomitym, lecz zupełnie przeciwnych sobie charakterów byli ci dwaj wodzowie; jakoż pospolicie zwano jednego mieczem Rzymu, drugiego tarczą. To przeciwieństwo luboby w innych okolicznościach mogło być szkodliwe, w tej ocaliło Rzym. Marcellus albowiem wstępnym bojem drażniąc Annibala ustawicznie, nie dawał mu odpoczynku; Fabiusz zaś wytrzymywaniem i zwłoką nieznacznie go uskramiał i słabił.
Dowiedział się był, iż żołnierz jeden waleczny z wojska jego, urodzony w kraju Marsów, zamyślał przejść do Annibala, i współtowarzyszów do tego namawiał. Kazał go więc do siebie przywołać, a w poufałej rozmowie, jakby nic o zdradzie nie wiedział, chwalił go z męztwa i zdatności; i uznając w tem swoję winę i innych wodzów, pod któremi on przedtem zostawał, iż nie miały dotąd nagrody zasługi jego, dał mu najlepszego konia ze stajni swojej z przyrzeczeniem, iż byleby się tylko do niego w żądaniach swoich chciał udawać, na niczem mu zbywać nie będzie. Słodkim takowym postępkiem utrzymał i tych, którzy mu mieli w ucieczce towarzyszyć, i zyskał najwierniejszego potem żołnierza. Przywiódł do skutku takowym sposobem częstokroć powtarzaną swoję powieść : « Iż na dzikie zwierze są chłosty i pęta, ludziom dobroci tylko i cierpliwości potrzeba. »
Podobna pierwszej zdarzyła mu się była także okoliczność w czasie właśnie tej wojny. Doniesiono mu, iż jeden z żołnierzy jego często skrycie wychodził z obozu, i późno się nazad wracał; że zaś był bardzo pilny i waleczności doznanej, nie spieszył się z ukaraniem, ale póty wywiadywał się o przyczynie takowego oddalania, aż został upewnionym, iż się do kochanki swojej wykradał. Kazał ją więc skrycie do siebie przywieść, a wezwawszy owego żołnierza rzekł : « Wiem, iż co noc prawie z obozu wychodzisz, co jest przeciw ustawom wojskowym, ale i o tem wiem, żeś dobry żołnierz. Przez wzgląd na twoje zasługi i waleczność daruję ci winę, ale muszę ci dać przystawę, któraby cię strzegła. » Stawił więc przed nim owę niewiastę, a dając mu ją za żonę rzekł : « Ta cię pilnować będzie, żebyś mi się odtąd z obozu nie wykradał : ty zaś jak zacząłeś dawać dowody meztwa, dawaj je i napotem, aby wiedziano,