Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/70

Ta strona została skorygowana.


Wojna Chocimska.

Exoriare aliquis!
Virgil.
WOJNA CHOCIMSKA.

PIEŚŃ I.


Osman przedsiebierze wykorzenić Chrześcijaństwo. Duch zły w postaci Mahometa zapala go do tego. Skinder wnosi na radzie, aby miecz obrócić na Polskę. Zgromadzają się liczne wojska za rozkazem Osmana.


Już się był mieczem zwycięzkim zbyt wsławił
Naród, na zemstę od Boga zesłany;
Już w krwi niewinnej od wieków się pławił;
Jednak w zapędzie nieuhamowany,
Niesyt, że tyle dzieł okrutnych sprawił;
Dumny potęgą i sławą zagrzany,
Groził i reszcie, a srogim bułatem
Chciał przelęknionym zawiadować światem.

Na państwa Greków wspaniałych ruinach,
Tron swój postawił Bisurman zuchwały,
Rozciągnął władzę po wielu krainach,
Mnogie królestwa jemu hołdowały:
Miasta i grody zagrzebał w perzynach,
Na hasło jego narody zadrżały;
Zadrżały państwa trwożnemi odgłosy,
Kiedy się wzmagał na śmiertelne ciosy.

Miasta pańskiego padły świetne mury,
Córki Syonu jęczały od wieka:
Gmachy wybornej upadły struktury;
A które wielbił przychodzień zdaleka,
Opustoszałe miejsca świętej góry,
I grób, co chował Boga i człowieka,
I gdzie zbawienia dzieło rozpoczęte;
Sprośny pohaniec deptał miejsca święte.

Osman waleczny nad niemi panował,
Osman co państwa granic rozprzestrzenił:
W ślady ubite swych ojców wstępował,
I do dzieł wielkich nigdy się nie lenił.
Żeby ich jednak lepiej naśladował,
Pragnął, ażeby wiernych wykorzenił.
Bezbożny! mniemał, że to ludzka siła
Zniesie, co bozka ręka uczyniła.

W tych był zamysłach; a duchy piekielne
Coraz goręcej chciwe żądze pasły:
Snują mu w oczach laury nieśmiertelne,
I uszy pieszczą zwycięzkiemi hasły.
Mienią płacz nędznych w okrzyki weselne,
A w sercu niecą ogień niewygasły:
Tymto pozorem szczęśliwi i zręczni
Gnębią narody zbójcy stutysięczni.

Nie zna spokojność gmachów okazałych,
Częściej sen smaczny w lepiankach się mieści.
Ucieka z tłoku projektów wspaniałych,
Rzuca monarchów, z rolniki się pieści:
Nie może zamknąć powiek ociężałych
Osman, chociaż się w miękkiem łożu mieści;
Już nad świtaniem blask jutrzenki gasnął,
Kiedy strudzony, mdłym snem ledwo zasnął.

Ten, co fałsz sieje i nieprawość miota,
Duch odrzucony od Stwórcy oblicza,
Staje przy łożu, gdzie kotara złota
Śklniła, danina Indów hołdownicza.
Zmyśla postawę, a tajemna cnota
Głos mu człowieczy i członki użycza.
Wziął Mahometa podobieństwo na się,
I tak do tego, co śpi, odzywa się.

«Nie czas, ò synu, na miękkiej pościeli
«Wygody szukać i rozkosz używać.
«Już świetna zorza poranek weseli,
«Już gwiazdy zgasły, już się pokazywać
«Zaczyna słońce. Czas, by cię widzieli
«Ci, którym dzielnie zwykłeś rozkazywać.
«Wstań, i daj przykład obudzony wcześnie,
«Że nie gnuśniejesz zatopiony we śnie.

«Wstań, a bądź takim, jakim być przystoi
«Temu, kto rządzi zwycięzkim narodem,
«Co nie do pierza przywykł, lecz do zbroi,
«I słońce czuły uprzedza przed wschodem;
«Już cię na placu oczekują twoi,
«Ukaż się, i bądź do tego powodem:
«Ażeby mężność, co twój naród wzniosła,
«Wzmogła się jeszcze i bardziej urosła.

«Masz pole do niej otwarte przed tobą;
«Sława, cel wielkim duszom pożądany,
«Niechaj cię wzbudzi: sam twoją osobą
«Staw się na czele wojsk, zgnęb Chrześcijany:
«Niech się ich ziemia okryje żałobą,
«A krwią niewiernych miecz zafarbowany,
«Niech czyni twoim wdzięczne widowiska,
«Miecz Ottomański, co się na śmierć błyska.»

Jak żubr ogromny, co w pieczar zaciszy,
Mocnym snem zdjęty, na miękkim mchu leży,
Kiedy głos trąby myśliwskiej usłyszy,
Powstaje z rykiem, grzywa mu się jeży,
Pryska zajadły, i okropnie dyszy,
A próżen strachu, oślep w odgłos bieży.
Takim się z łoża porwał Osman skokiem,
Wskróś przerażony prorockim widokiem.