Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/700

Ta strona została przepisana.
TYMOLEON.

Nim Tymoleon wysłany był do Sycylji, taki był stan kraju tego. Dyon gdy wypędził z Syrakuzy Dyonizyusza tyrana, ci którzy mu dopomagali do przywrócenia wolności miastu temu, zwaśnili się potem, i broń przeciw sobie podnieśli. Wkrótce zabity był Dyon, a kraj zostając w niezgodzie, był pod jarzmem wybawicielów : i do tego nakoniec przyszło, iż spustoszała Syrakuza; Sycylia zaś tak wojnami zniszczona była, że gdzie jeszcze zostały wsi i miasta, samych tylko łotrów były siedliskiem.
Po lat dziesięciu wszedł w kraj Dyonizyusz, i wypędziwszy Nipseusza, który był Syrakuzę opanował, wszedł w dzierżenie kraju. Wrócił się zatem do dawnego okrucieństwa i zbytków : co widząc obywatele, udali się do Icety króla Leontynów, aby ich z tak nieznośnego jarzma pomocą swoją oswobodził. Wtem Kartagińczykowie naszli kraj, przestraszeni mieszkańcy Sycylji wezwali ku obronie Koryntyany z powodu, iż byli ich osadą, a zatem jednymże z pierwiastków narodem; i to też im przekładali, iż szło o wspólną Grecyi całość przeciw coraz bardziej wzmagającej się potędze Kartaginy. Sprzeciwiał się takowemu sprzymierzeniu dawniej wezwany Icetas, zamyślając, pod pozorem obrony, Syrakuzę opanować, i z pomocą samychże Kartagińców władzę i państwo rozpostrzeć i stwierdzić.
Wysiani z Syrakuzy posłowie gdy stanęli w Koryncie, opowiedzieli żądania ziomków swoich. Przyobiecali pomoc Koryntyanie, a gdy naradzano się, kto miał być wodzem takowej wyprawy, jeden z pośród gminu mianował Tymoleona, i natychmiast lud go ogłosił.
Pochodził on z przodków zasługami znamienitych; wielkim był miłośnikiem ojczyzny, a przeto nieprzyjacielem samowładztwa. W wyprawach wojennych łączył odwagę z roztropnością, i choć już w lata podeszły, gdy szło o dobro kraju, rzezkość młodzieńczą okazywał.
Miał brata zwanego Tymofanes : ten nie był mu wcale podobien, pełen wyniosłości tego tylko pragnął, aby najwyższą władzę posiadł. Że zaś był w kunszcie rycerskim biegły, stawał na czele wojsk wielokrotnie, i nieraz dał pamiętne dowody waleczności swojej. Trafiło się raz, iż stoczywszy bitwę, gdy konia pod nim zabito, zostawał w oczywistem niebezpieczeństwie życia, ile że ci, którzy się przy nim znajdowali, pierzchnęli z placu, i on sam się tylko prawie został. Postrzegł to Tymoleon, i natychmiast przybiegł mu na ratunek, a zasłoniwszy puklerzem, nie oszczędzając samego siebie, wyrwał go z pośród nieprzyjaciół i uprowadził.
Obawiając się Koryntyanie nagłej, jak już byli doznali, napaści od sąsiadów, postanowili byli trzymać na żołdzie czterysta cudzoziemców, i w rząd je dali Tymofana. Ten rokując sobie z owych żołnierzy pomoc i wsparcie, otwarciej jeszcze niż przedtem, zmierzał do wykonania zamysłów swoich, nakoniec gwałtem posiadł najwyższą władzę.
Z niezmiernym żalem zapatrywał się na takowe bezprawie Tymoleon, i wszystkich, które tylko mógł wynaleźć, używał sposobów, iżby brata miłością wspólnej ojczyzny serce zmiękczył, i przywiódł do zrzeczenia się tyranji. Widząc zawiedzione nadzieje swoje, do ostatnich się sposobów udał, gdy inaczej wyrwać z jarzma ojczyzny nie można było. Zmówił się więc z Eschylem szwagrem brata, z Satyrem, inaczej zwanym Ortagorem, i wraz z nimi przyszedłszy na zamek, wyrzucał bratu gwałtowność, której przeciw własnej ojczyźnie użył, przekładał skażenie sławy, wzgardę potomności, niebezpieczeństwo stopnia; zgoła i wymową łagodną i prośbami najusilniejszemi pragnął zmiękczyć umysł jego. Ze wzgardą słuchał Tymofanes, napomnienia, a gdy je powtarzali ci, co przyszli z Tymoleonem, śmiał się z ich niebaczności i prostoty, nakoniec wpadł w gniew i zaczął czynić pogróżki : dał znak natychmiast płacząc Tymoleon, a towarzysze rzuciwszy się na tyrana, życie mu odebrali.
Gdy się wieść takowego zabójstwa po mieście rozniosła, wielbili jedni Tymoleona : ale ci, którym samowładztwo dogodne było, powstawali przeciw szkaradnemu bratobójstwu, przekładali matki wspólnej, żyjącej jeszcze, rozpacz, grozili nakoniec upadkiem państwu, jeżeli bogów rozgniewanych kara występnych nie przebłaga.
Przejmowały niezmiernym żalem takowe odgłosy Tymoleona; gdy zaś chcąc matkę ubłagać, z przeklęstwem od niej odrzucony został, pełen rozpaczy chciał sobie życie odjąć. Odwiedli go przyjaciele od wykonania takowego przedsięwzięcia; ale odtąd niespokojny i udręczony wewnętrznie, obrzydził sobie społeczeństwo wszelakie, i w odludności resztę życia przepędzić postanowił.
Przez lat dwadzieścia trwał w tem przedsięwzięciu, a gdy dowiedział się o tem, iż go lud wodzem do wyprawy Sycylijskiej mianował, nie chciał zrazu przyjąć włożonego na siebie ciężaru : podjął się nakoniec być wodzem tej wyprawy. Naówczas Teleklid, jeden z najznakomitszych obywalelów, powstawszy z miejsca swego, obrócił się ku niemu i rzekł : « Jeźli się dobrze sprawisz, uwierzymy żeś zgładził tyrana; jeźli zle, będziem wierzyć, żeś zabił brata. »
Obmyślając pilnie to, coby ku uskutecznieniu przedsięwzięcia służyć mogło, zaczął czynić zaciągi, i gdy wszystko już było w gotowości, i czas siadania na okręty nadchodził, przyszły listy do Koryntyan od Icety, w których odkrywała się przewrotność jego. Wkrótce albowiem dowiedziano się o tem, iż odmieniwszy przedsięwzięcie złączenia się z Koryntem, z Kartagińcami wszedł w przymierze z tą umową, iż gdy z ich pomocą, Dyonizego z Syrakuzy wypędzi, sam miejsce jego miał osiąść.
Wiadomości takowe nie zmieniły sposobu myślenia Koryntyan, i owszem wzbudziły w nich chęć ratowania Syrakuzanów. Puścił się zatem na morze z dziesięcią wojennemi statkami Tymoleon : i gdy do Włoch przypłynął, dowiedział się, iż Icetas zwyciężył Dyonizyusza, i opanowawszy większą część Syrakuzy, przymusił go do tego, iż się w zamku zawarł, mając przytem jeszcze w dzierżeniu tę część miasta, która się wyspą nazywała. Kartagińczykowie zaś za namową Icety, byli w pogotowiu na przybycie Koryntyan, chcąc im przystępu bronić. Jakoż wyprawili dwadzieścia galer do Regium, gdzie się znajdował Tymoleon : tam posły Kartagińców zastał, którzy mu opowiedzieli ugodę z Icetą, a zatem wspólne z nim żądania, aby się od brzegów Sycylji oddalił. « Gotów jestem przystać na żądania Icety, odpowiedział Tymoleon, ale nim się z okrętami mojemi oddalę, radbym to usłyszał w przytomności Regianów, obywatelów miasta stronom obudwóm przyjaznego. Wyciąga to po mnie albowiem własne moje bezpieczeństwo, iżby