przez to Regianie zostali przeświadczonemi, jako Koryntianie uczynili z swojej strony zadosyć temu, co Syrakuzom przyobiecali.
Obojętna takowa odpowiedź, dla zwłoki tylko czasu jedynie uczyniona była, a Regianie obwieszczonemi zostali o nieodmiennem przedsięwzięciu ratowania Syrakuzanów. Zgromadzono zatem lud w Regium, aby się w jego obecności umowa czyniła z Kartagińcami; i gdy czas schodził na przewlekłych roztrząsaniach, wyniknął się nieznacznie z pośród nacisku Tymoleon, i dopadłszy okrętów płynął do portu Sycylijskiego Tauromenium, gdzie od Andromacha rządcy tamtejszego z radością wielką przyjęty, za jego sprawą z obywatelami w przymierze wszedł : i od nich w odzieże, rynsztunki i żywność opatrzonym został.
Nierychło postrzegli Kartagińczykowie, iż Tymoleon Regium opuścił : wysłali zatem do Tauromenu jednego ze swoich, który tam przybywszy chciał pogróżkami odstręczyć od wspólnictwa z Koryntyanami Andromacha i obywatelów. A gdy wskazując rękę, i dłoń obracając, rzeki Kartagińczyk : « Tak będzie z waszem miastem, jeżeli nie odrzeczecie się Tymoleona, odpowiedział Andromach : tak i z wami się stanie, jeźli się stąd nie wyniesiecie.
Strwożył Icetę przyjazd Tymoleona, a Syrakuzanie w niezmiernej zostawali troskliwości, widząc część miasta swojego w ręku Icety, w zamku i wyspie Dyonizyusza, a Tymoleona, któremu nie dowierzali, w kraju. Przypominali sobie owe czasy, gdy Calippus i Farax, pierwszy Ateńczyk, drugi z Lacedemony, przybywszy pod pozorem oswobodzenia ich z tyrannji, gorsze jeszcze od tyranów jarzmo na nich włożyli. Sami tylko Adranitowie wysłali posły swe do Tymoleona wzywając pomocy : jednakże i pomiędzy nimi znajdowali się, jedni którzy szli za Icetą, drudzy, którzy trzymali z Kartagińcami.
Pośpieszył przywołany Tymoleon; co gdy także ze swojej strony uczynił Icetas, jakby za wspólną zmową w jednymże czasie stanęli pod miastem. Wiódł z sobą Icetas pięć tysięcy zbrojnego ludu, Tymoleon nie miał więcej nad tysiąc dwieście. Chcieli towarzysze i namiestnicy jego wypocząć nieco wojsku, ale się temu sprzeciwił, gdyżby takowa nieczynność, jakoby z trwogi pochodząca, mogła wznieść odwagę i zaufanie w nieprzyjacielu. Ucieszeni tem żołnierze jego czekali hasła, i gdy je dano, tak śmiało uderzyli na wojsko Icety, iż za pierwszym następem poszło w rozsypkę; trzysta na placu legło, nierównie więcej dostało się w niewolą; oboz z tem wszystkiem, co się w nim znajdowało, poszedł na zdobycz.
Skoro się wieść o takowem zwycięztwie rozeszła, ze wszystkich stron garnął się lud Sycylijski do Tymoleona : Dyonizyusz wzgardziwszy zwyciężonym Icetą poddał zamek Syrakuzy, i część przyległą miasta, którą dotąd na siebie był dzierżał.
Wysłał natychmiast zwyciężca do odebrania zamku Euklida i Telemaka ze czterystą żołnierzami, i zastali w nim zostających na straży dwa tysiące, rynsztunków dostatek wielki i skarby niezmierne. Oddał to wszystko Dyonizyusz Koryntyanom, i sam kryjomo, bojąc się zasadzek Kartagińskich, udał się do obozu Tymoleona.
Widzieć było naówczas postać upokorzoną krnąbrnego i wzniesionego niegdyś dumą pana Sycylji, posiadacza skarbów nieocenionych, i groźnego mocą wszystkim sąsiedzkim narodom.
Przyjął go z ludzkością nieuniesiony szczęsnym losem zwyciężca, i ciesząc łagodną rozmową, zatrzymał czas niejaki przy sobie, potem na powracających okrętach do Koryntu odesłał. Tam Dyonizyusz resztę wieku mniej godnym przeszłego stanu sposobem przepędził; w najpodlejszem albowiem gminu prostego społeczeństwie czas trawił, na biesiadach, pijaństwie i innych podłych zabawach. Prypisywali to niektórzy gnuśności i nieczułości, inni pomięszanemu rozumowi; byli i tacy którzy mniemali, iż to przez roztropność działał, gdyż podając się ku wzgardzie, ubezpieczał własne życie, któreby może było w niebezpieczeństwie, gdyby jakowe podejrzenie na niego paść mogło. Jakoż nie zawsze się tem, czem był zwierzchnie, okazywał : gdy mu albowiem wymawiano, iż nie umiał korzystać z nauk Platona, którego miał niegdyś na dworze, rzekł : « Albożto nie dowód, iż tak skromnie los mój znoszę! » Wszedł był do niego jeden z obywateli, i w progu strząsł płaszcz, tak jak u tyranów zwyczajnie czyniono na okazanie, iż pod nim broni nie masz. Uśmiechnął się na to Dyonizyusz, i oddając żart za żart rzekł « Uczyńto lepiej, jak będziesz wychodził. » W dalszym przeciągu życia tego nieszczęśliwego monarchy, przybył do Koryntu sławny ów ojciec Alexandra Filip, i kazał przywołać do siebie na ucztę Dyonizego; między innemi rozmowami gdy się go pytał : jak mógł znaleźć czas pisać tragedye? « Wtenczas rzekł, gdy inni królowie trawili go na ucztach. »
Jeźli los Dyonizyusza był nader nieszczęśliwy, nadzwyczajną w tymże czasie zwać można pomyślność Tymoleona, gdy w przeciągu dni pięćdziesiąt, nieprzyjaciół zwyciężył, Syrakuzanów oswobodził, i samego ich tyrana do ojczyzny swojej odesłał.
Skoro powzięli wiadomość Koryntyanie o tem, co się w Sycylji stało, wyprawili nieodwłócznie, na wsparcie Tymoleona, dwa tysiące żołnierzy pieszych i dwieście jazdy. Ci gdy przybyli do Turyum, widząc iż Kartagińczykowie brzegów strzegli, postanowili czekać pory zdalnej, a tymczasem szli na pomoc Turyanom przeciw ich sąsiadom w Brucyi, i tak się nadała wprawa, iż miasto ich stołeczne opanowali, po otrzymanem w kilku potyczkach zwycięztwie.
Jeszcze się utrzymywał w Syrakuzie Icetas, i wielokrotnie przypuszczał szturm do zamku : tak go zaś wkoło opasał, iż nie mogli posiłkować swoich tam zamkniętych Koryntyanie. Nie dość mu było na tem, zamyślał życie Tymoleonowi odebrać : wysłał więc do jego obozu dwóch, którym najbardziej ufał, żołnierzy, obiecując im wielką nagrodę, gdyby mu życie odjęli. Znaleźli oni porę do tego, właśnie kiedy czynił ofiary bogom : i już jeden z nich broń był zamierzył; gdy w tym punkcie w głowę mieczem raniony padł, a zabójca trzymając miecz dobyty przedarł się przez gmin i uciekał. Dogoniony zeznał, iż odjął życie zabójcy ojca swojego : to słysząc wspólnik jego, padł do nóg Tymoleonowi, i zeznał, jako z naprawy Icety na zabicie jego zesłanemi byli. Darował go życiem, cudownie wyzwolony od śmierci Tymoleon, a lud tym go bardziej czcić odtąd począł, im oczywiściej był przekonanym, jak prawego męża bogowie strzegą.
Widząc Icetas, iż mu się zamysł jego nie nadał, przywołał ku swojej pomocy Magona, który liczną Kartagińską
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/701
Ta strona została przepisana.