Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/703

Ta strona została przepisana.

Wieść przybycia Kartagińców strwożyła Syrakuzany : ledwo się z nich trzy tysiące znalazło do boju, a z trzech tysięcy cudzoziemców, którzy byli na żołdzie, tysiąc w pierwszem postępowaniu odstąpiło Tymoleona, reszta zostawała w trwodze, jakoby ją na rzeź pewną prowadził już zdzieciniały starzec. Nieuważał na takowe mowy Tymoleon, i coraz postępując ku nieprzyjacielowi, położył się obozem naprzeciw ich wojsku, niedaleko brzegów rzeki Krymezy. Nazajutrz gdy już okazywały się zorze, mgły rozrzedzać poczynały, odkryła się niezmierna rozległość stanowisk nieprzyjacielskich; ruszyli się z nich o wschodzie, i zaczęli przeprawiać przez rzekę, którą byli zasłonieni.
Szły naprzód wozy zbrojne czterokonne, nabitemi u osi kosami straszne, za niemi dziesięć tysięcy piechoty przybranej w zbroje ze śklniącemi przerażającym blaskiem tarczami hufiec to był samych Kartaginy obywatelów przybrany strojno, świetny w rynsztunki. Następowały za niemi hurmem dzikie sprzymierzeńców zgraje, bez żadnego porządku z strasznym wrzaskiem i wyciem; dopiero po nich roty cudzoziemców w porządnych szykach.
Postrzegł Tymoleon, iż przeprawa przez rzekę dzieliła ich wojsko; wziął stąd dobrą otuchę, i rozkazał Demaratowi : aby z jazdą którą przywodził, wpadł na przeprawiających się, a coraz odnawiając takowe wpadnienia; nie dawał im sposobności do porządnego szyku, sam zaś spuściwszy się ze wzgórków, Sycylijskie wojska rozstawił na skrzydłach, a z Koryntyanami stanął we środku.
Natarł Demarat na wozy zbrojne : ale że ich do razu złamać nie mógł i dostać się w półki nieprzyjacielskie niemi zasłonione; okrywszy się puklerzem krzyknął Tymoleon na swoich, aby szli za nim. Czuli na głos wodza mężnego, i jakby wskroś nadzwyczajną jakowąś zczerstwieni mocą, ozwali się ochoczo; w tem kazał odstąpić jezdzie, i z boków natrzeć, sam zaś ścisnąwszy piechotę tak, iż tarcza stykała się z tarczą, kazał trębaczom dać hasło, i rzucił się na Kartagińców. Wytrymali pierwszy zapęd : ale gdy przyszło na szable, gdzie kunszt mocy dopomaga, a w tymże czasie przypadła burza; blaskiem łyskawic, ulewą deszczu, piorunów trzaskiem przerażone tłumy, mięszać się i cofać poczęły. Widząc to Grecy, pełni nadziei, iż niebo im sprzyja, jeszcze żwawiej nacierali, a zatem naczelne hufce gdy się zmięszały, reszta wojska w rozsypkę poszła.
Zwycięztwo to zawołane wzniosło sławę Tymoleona nad wszystkich jemu współczesnych wodzów; ustanowiło wolność Sycylji, Korynt okryło sławą. Posłał tam zdobyte z nieprzyjaciół łupy; i pozawieszano je w świątnicach z lakowym ku wiecznej pamiątce napisem : « Koryntyanie pod wodzem Tymoleonem, oswobodziwszy z jarzma tyranów i Kartaginy Sycylią, łupy na nieprzyjaciołach zdobyte bogom ku ofierze poświęcili. »
Gdy powrócił do Syrakuzy, na pierwszym wstępie wygnać kazał owych tysiąc cudzoziemskich żołnierzy, którzy go byli odstąpili zaraz na początku wyprawy.
Zostawał jeszcze w dzierżeniu nieprawej władzy Mamerkus tyran Katany : bojąc się nieszczęsnej i dla siebie kolej, przyzwał Kartagińców, i natychmiast dostawili mu okrętów siedmdziesiąt pod wodzem Giskonem, mając zaciężnych z Grecyi żołnierzy. Ten gdy przybył do Messyny, żołnierzy których tam był ku straży Tymoleon osadził, w pień wyciął. Icetas ocucony przybyciem Kartagińców zebrał lud, i ruszył się ze swojej zaciszy; ale nie długo trwała wyprawa jego. Z pierwszem spotkaniem rozgromił Tymoleon zebraną naprędce zgraję; i gdy się do Leoncyum schronił Icetas, przystawili go tamtejsi obywatele, a z nim jego syna Eupolema i rządcę wojska Euthyma. Tyran śmiercią wraz z synem ukaranym został; tenże los spotkał Euthyma nieprzyjaciela szczególnego Koryntyan, lecz męża wielkiej waleczności. Mamerkus sprowadziciel Kartagińców pokonany, w niewolą wzięły, oddany Syrakuzanom na sąd, równie jak Icetas, śmiercią ukarany został; a Kartagińczycy powracając do domu, stratę i wstyd z wyprawy przynieśli.
Resztę dni życia chwalebnego strawił Tymoleon na łonie przysposobionej ojczyzny swojej, której swobody, a więc szczęścia sam był sprawcą. Za zgodą powszechną dany mu był najozdobniejszy dóm w Syrakuzie, gdzie w zimie przemieszkiwał; drugi albowiem miał sobie dany za miastem z ogrodem i winnicą, gdzie wiejskiego życia słodyczy wraz z żoną i dziećmi, które z Koryntu sprowadził, używał.
Znalazła się jednak okoliczność, która zdała się zmienić na czas tak słodkie chwile; śmieli go potwarzyć przed ludem niektórzy obywatele, jakoby pieniądze ze skarbu na swój pożytek obrocił. Powstał lud przeciw potwarcom, i nie chciał, aby się stawił; ale Tymoleon uczynił zadość obżałowaniu, wysłuchał oskarżycielów, mimo oczywistość ich fałszu, a gdy przyszło dać odpowiedź, obróciwszy się do ludu rzekł : « Dziękuję bogom, gdy widzę, iż prośby moje są wysłuchane : są zaś ò Syrakuzanie, gdy w tej zostajecie porze, iż wolno jest każdemu z was to mówić, co mu się podoba. »
Stracił był wzrok przy schyłku życia, a naówczas gdy się lud zgromadzał, przywożono go na wózku ku radzie skoro się tylko zdaleka ukazał, powstawały okrzyki radosne; te gdy się uspakajały, on głos zabierał, otwierał zdanie swoje, zawsze dążące ku dobru powszechnemu, i gdy się zabierał na powrót, odprowadzał go lud cały z błogosławieństwem do domu jego.
Umarł w zgrzybiałej starości : obchód uroczysty sprawił mu naród, i coroczną pamiątkę igrzysk ku czci jego wyznaczywszy, wspaniałym go nagrobkiem uczcił.

PAWEŁ EMILIUSZ.

Opis życia mężów zacnych jest nakształt zwierciadła; każdy się w nich przeziera; a widząc chwalebne czyny, i ciekawość nasyca, i lepszym być pragnie. Zdaje się, iż żyjemy i obcujemy z tymi, których życia czytamy; wchodząc z nimi w poufałość, przyswajamy się ku cnocie. Jeźli więc nas żyjących złe obcowanie zaraża i psuje, niech zeszłych poczciwych i dzielnych słodka pamięć naprawia i leczy.
Przodek domu Emiliuszów był syn Pitagora Marmerkus; ojciec Pawła, ów prawy niebacznego Warrona w konsulacie wspólnik który w klęsce pod Kannami zginął.
Zaczął wcześnie na wzór przodków ojczyźnie służyć, a nie zniżając wspaniałego umysłu pochlebieniem gminowi, cnotą i pracą zyskał urząd Edyla, dalej był Augurem : rodzajto był kapłaństwa wielce od Rzymianów poważany; do nich albowiem należały wieszczby, które