Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/706

Ta strona została przepisana.

Rzymian, jeżeliby miało przyjść do wzajemnego walczenia.
Miejsce, na którem się rozłożyli Macedończykowie, wielce było sposobne ku bitwie; na obszernej albowiem dolinie wygodnie zbrojną swoję piechotę ustawić mogli, wzgórki zaś poboczne osadzić lekkiemi półki, które zabezpieczały szyki w nizinach stojące, rzeczki też Ezon i Leukus je osłaniały.
Wyszedł w pole Emiliusz, i już wojsko Perseusza w porządnym szyku zastał; widząc niezmierne mnóztwo zabierające się ku bitwie (wiele albowiem sąsiedzkich posiłków przybyło mu na pomoc), wstrzymał swoich, i lubo usilnie domagali się hasła przełożeni półków, a najbardziej Scypion, nie dał się użyć ich prośbom, obracając się zaś ku Scypionowi rzekł : « I jabym się darł na walkę, gdybym był w twoim wieku, ale otrzymawszy już niejedno zwycięztwo, wiem, w czem błądzili zwyciężeni. Nie jest teraz pora wieść znudzonego naszego żołnierza na lud świeży, i który sobie wypoczął. » To powiedziawszy zatrzymał pierwsze straże w szyku, reszta wojska szła do obozu.
Nazajutrz gdy postrzegli Rzymianie wychodzące ku sobie Macedończyki, ruszyli się wzajem, a naówczas widząc już orzeźwionego spoczynkiem żołnierza Emiliusz, objeżdżał półki wzbudzając je ku utrzymaniu sławy imienia rzymskiego, tym świetniejszej, im straszniejsze niegdyś światu mocarstwo pokona.
Czoło wojsk Perseuszowych trzymali Tracy, z postaci i wzrostu okazali i straszni, puklerze w ręku piastowali, a te białe i świetne błyszczały nadal; za nimi szły inne cudzoziemców półki z rynsztunkiem każdemu zwykłym : następowali Macedończycy wyborny lud, w wojny wprawny, w broń opatrzony, w kroku stały, w spojrzeniu straszny. Hufiec ów zawołany od czasów Filippa i Alexandra z wyboru narodowego złożony, stanął w pośrodku. Wszczęła się bitwa sroga, i pierwszy impet żołnierza rzymskiego nie wzruszył strasznego półku; stał najeżony pociskami, tarczami zaś wzajem tak splotły, iż się murem śklniącym wydawał. Powtórzyli Rzymianie attak w największym zapale, ale równie jak i pierwej przedrzeć się nie mogli. Trwał więc z obustron bój srogi, i zdawało się zwycięztwo już nakłaniać ku Perseuszowi, gdy nagłym przejęty strachem sromotnie z placu uciekł : mieszać się zatem poczęły wojska jego, dotąd w kroku stojące. Gdy to Rzymianie postrzegli, ostatnich sił wydobywając przeparli nakoniec skrzydła, i ów niewzruszony środkowy hufiec cofać się musiał: przerwany nakoniec w ścisłości szyków został, a wtenczas gdy wręcz potykać się przyszło, nie mogli wydołać Macedończycy rozjuszonemu niezwykłym odporem zwyciężcy, i półk ten sławny, pierwszy raz wówczas przełamany, do szczętu zniszczonym został.
Znaleźli Rzymianie w tej bitwie takowy odpór, jakiego nigdy jeszcze byli nie doznali; i gdyby zelżywa Perseusza ucieczka nie była zmięszała wojska jego, ciężkoby było Emiliuszowi dojść zwycięztwa. Między innemi waleczności dowodami w tym strasznym sporze, godzien wzmianki chwalebnej i uwieńczenia znalazł się Katon młody, zięć Emiliusza. Wśród największego w potyczce zapału miecz z ręku upuścił : wskroś zdarzeniem takowem przejęty, i za nic już sobie życie ważąc, gromadził ile mógł, współtowarzyszów, i pełen rozpaczy opowiadając im nieszczęsny przypadek, wpadł wraz z innymi wpośród nieprzyjaciół, a cuda odwagi działając tyle dokazał, iż broń odzyskał, i pierwszy złamał ów półk dotąd niezwyciężony.
Pozostałych na placu dwadzieścia pięć tysięcy Macedończyków rachowano : wielkie mnóztwo niewolników zagarnęli zwyciężcy.
Już po większej części radosne wojsko złożyło było broń z siebie, i w wesołych okrzykach uwielbiało wodza; ale ten niezmiernie był troskliwym o syna najmłodszego, który się nie ukazywał. Rozbiegli się natychmiast ze wszystkich stron po ślakach i okolicach żołnierze, szukając go, albo przynajmniej upatrując, jeźli by zginął, gdzie zwłoki jego zostały. Wracali się po daremnem szukaniu wszyscy, i noc już była zaszła, gdy sam powrócił : ów to był Scypion, który Kartaginę zburzył. Przybył zbroczony krwią nieprzyjacielską, i strapionego ojca, jakby drugim tryumfem rozweselił.
Wśród bitwy, jak się wyżej mowiło, porzucił był Perseusz wojsko swoje, a widząc zdaleka rozproszone, zrzucił z siebie płaszcz, aby był nieuznanym w ucieczce; w tej wielu towarzyszów utracił, więcej go jeszcze odstąpiło, przecież nakoniec z małą garstką swoich dostał się do stołecznego miasta Pelli. Tam skoro przybył, wywarł zwykłe okrucieństwo swoje na Eukta i Edeusza, niegdyś poufałych dworzan, którym był skarbów straż powierzył : sam ich własną ręką zabił za to, iż mu śmieli dawać radę w złym razie, co on zuchwałością być mienił. Strwożeni dzikim takowym postępkiem domownicy, odstąpili go wszyscy. Nie sądząc się być bezpiecznym w stolicy, wybrał się ze skarbami do Amlipolu, stamtąd do Samotracyi, i tam schronił się do świątnicy Kastora i Polluxa, mniemając, iż dla świętości miejsca, wzgląd i na siebie i na zbiory swoje otrzyma.
Widząc zbiegłego króla swego, lubo wiernością niewzruszoną dotąd znakomici Macedończykowie, opuszczeni i bez żadnej już nadziei obrony i wsparcia zostający, poddali się Rzymianom.
Tymczasem Perseusz nie sądząc się jeszcze dostatecznie i w świątnicy bezpiecznym, przekupił niejakiego Oroanda, który obiecał go na okręcie swoim wraz ze skarbami do Krety uwieźć : złożył na ów okręt skarby, a sam potem gdy kryjomo tam przyszedł, zastał go już na środku morza; pełen więc rozpaczy nazad do świątnicy uciekał; lecz poznany dostał się w ręce Rzymianom, którzy tam byli zesłani, aby mieli na niego baczność.
Gdy go przyprowadzono do obozu, wyszedł przeciw niemu Emiliusz, i łzy mu stanęły w oczach, na tak okropne losu igrzysko. Padł mu do nóg Perseusz, on zaś ze wzgardą nań patrząc rzekł : « Pocóż nieszczęśliwy królu! mniej winnym podłością czynisz los, który cię potkał? Odbierasz mi sławę zwycięztwa i Rzymianom chlubę, iż z godnym siebie nieprzyjacielem walczyli. Naucz się teraz; iż cnota choć nieszczęśliwa godna poszanowania, a choć i w największym stopniu szczęścia zostaje nikczemność, wzgardę tylko za sobą prowadzi. » Mimo jednak te groźne słowa podniosł go z ziemi, i dał w straż Tuberonowi. Wszedł zatem do swego namiotu w orszaku namiestników, przyjaciół i dzieci, i dość długo w milczeniu trwając, przerwał je temi słowy : « Czyliż to być może, iżby człowiek dla tego, iż narody zwojował, miasta zniszczył, królestwa podbił, tak był szczęściem zaślepiony, iżby i w tem co adziałał, nie postrzegł, jaka jest na święcie rzeczy niestałość, a własnem doświadczeniem nie uczuł napomnie-