Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/718

Ta strona została przepisana.

moc straszy; dobroci sprawiedliwość, którą się zewsząd obwieszcza, wzbudza do miłości, wdzięczności i uwielbienia.
Okrzyk powszechny, który Arystyda sprawiedliwym mianował, obraził wielu, zwłaszcza Temistokla, który rozsiewał wieści pokątnie, jakby to było z pokrzywdzeniem innych cnotliwych obywatelów, i nieznacznem zbliżeniem się ku najwyższej władzy; czem tak dalece oburzył lud, iż przestraszeni niezwykłością, a mieniąc ją podejściem, skazali Arystyda na wygnanie ostracyzmu, które nie było wprawdzie karą przestępstwa, jak raczej w poniżeniu, wprawieniem w karb równości, zbyt wzniosłego dziełami, przymioty lub dostatkami obywatela. Trwało zaś to wygnanie przez lat dziesięć.
Gdy lud zgromadził się i szły kreski, czy miał być wygnany, trafiło się, iż jeden z obywatelów nieumiejący pisać, a nieznający go z osoby, udał się do niegoż samego, aby mu napisał imie Arystyda. Gdy go się pytał, dla czego Arystyda potępia? Dla tego, odpowiedział, iż choć go nie znam, obraża mnie to, że go wszyscy sprawiedliwym nazywają. Napisał więc swoje imie, jak ów żądał, a skazany na wygnanie gdy z miasta wychodził, wzniosł ręce do nieba te słowa mówiąc : « Uchowajcie bogowie lud Ateński od tego, iżby przymuszony konieczną potrzebą, powrotu mojego żądał. »
W lat trzy Xerxes król Perski wkroczył w Tessalią, i gdy ku Beocyi zmierzał, i zbliżał się ku Atenom, przywołali nazad Arystyda Ateńczykowie, bojąc się tego, aby zapalony zemstą z Persami się nie złączył. W czem zle sądzili o poczciwości i stałym umyśle męża pełnego cnoty i kochającego ojczyznę swoję, chociaż niewdzięcznością płaciła jego usługi. Wrócił do Aten, i gdy wodzem wyprawy przeciw Persom mianowany został Temistokles, mimo dawną, która trwała między nimi, nieufność, i otwartą nieprzyjaźń, złączył się z nim na obronę powszechną, i dopomagał w każdej okoliczności i radą i działaniem, nic na to nie uważając, iż się przyczyniał do sławy przeciwnika i nieprzyjaciela, byleby to z dobrem ojczyzny było.
Przed sławną ową bitwą u Salaminy, już chciał był stanowisko opuścić Eurybiad, któremu władza nad flotą grecką powierzona była, a tejże nocy Persowie mieli okręty greckie naokoło opasać wzbraniając ucieczki. Dowiedziawszy się Arystyd o tem, przedarł się z wielkiem niebezpieczeństwem z Eginy, gdzie zostawał, przez flotę perską, a kryjomo przybywszy do greckich stanowisk, szedł prosto do Temistokla i wywoławszy go z namiotu tak mówił : « Jeżeli jesteśmy prawemi obywatelami, odłóżmy na stronę osobistą nienawiść i płoche swary, które nas dotąd waśniły i rozłączały, a imajmy się silnie tego, co tobie jak wodzowi, mnie jak pod i twoim rządem zostającemu, przystoi i należy. Jak słyszę, ty tylko sam chcesz czekać na nieprzyjaciela, gdy a inni ucieczkę radzą : szczęściem samiż nieprzyjaciele idą za twojem zdaniem, gdy okrążając nas, bronią wyjścia, a przeto przyjdzie do bitwy, na czem, byleśmy się mężnie stawili, całość pospolita zawisła. » Słysząc to Temistokles rzekł : « Arystydzie! żal mi tego, żeś mnie w wspaniałym kroku uprzedził, i będę się usilnie o to tylko starał, żebym się w dalszem działaniu mojem nie dał, tak jak teraz, od ciebie przezwyciężyć. » Zwierzył mu się za tem, iż umyślnie zdradzając niby ziomków, ostrzegł Persów, iż Grecy zamyślają uciekać, aby oni broniąc przejścia przymusili Eurybiada do potyczki, gdy przedsięwzięcia swojego nie będzie mógł wykonać.
Nim przyszło do bitwy, widząc Arystyd naprzeciw Salaminy osadzoną Persami małą wyspę Psyttakę, płynął tam na małych łodziach, a wysadziwszy lud, który wziął był z sobą, wpadł na Persy, i złamał ich szyki; wiele z nich wówczas na placu legło; dostał zaś gromadę znaczną niewolników, a między innemi trzech siostrzeńców królewskich, i tych odesłał Temistoklowi. Złączył się potem z flotą grecką, i wiele dopomógł dzielnością i przemysłem do tego zawołanego zwycięztwa, którem Grecya już blizka upadku, ocoloną została.
Przemyślał Temistokles do reszty Persów pokonać, i zwierzył się Arystydowi, iż chciał płynąć ku Hellespontowi, a rozrzucając tam most z okrętów, który był Xerxes ku przeprawie wojska ziemnego postawił, zagrodzić ucieczce zwyciężonych; oparł się takowemu zamysłowi Arystyd. « Zachowajmy owszem, rzekł, zwyciężonym sposób ucieczki, żeby im rozpacz nie dodała dzielności. » Widząc Temistokles, iż tym sposobem działać mu nie przyjdzie, użył podobnegoż sposobu, jak i przed bitwą, i udawając zdradę, ostrzegł króla, iż jeżeli się z powrotem do Azyi nie pospieszy, Grecy mu tył wezmą, i most zburzą od niego postawiony. Przestraszony Xerxes natychmiast porzucił wojsko, i na małym okręcie do państw swoich z jak największym pospiechem powrócił.
Zostało jeszcze trzykroć się tysięcy Persów, którymi zawiadował Mardoniusz : ten pisał do Ateńczyków imieniem króla, iż zburzone Ateny swoim kosztem zbuduje i panami ich całej Greeyi uczyni, byleby z nim w przymierze weszli.
Doszła ta wieść Lacedemończyków; słali więc posły swe do Aten ofiarując miasto zbudować, a tymczasem żony ich i dzieci podejmować u siebie, reszcie zaś pozostałych dostarczyć żywności i wszelkich wygód. Gdy przyszło tak Persom, jako i Spartanom dawać odpowiedź, z porady Arystyda takowa była : « Przebaczają Persom Ateńczykowie, iż się ważyli złotem ich i obietnicą kusić, bo ile barbarzyńcy, rozumieją, iż kruszec i możność wszystko przeważa; za złe mają Spartanom, iż je stan tylko teraźniejszy Aten wzrusza, a nie wspaniałość umysłu, przez którą dla ocalenia Greków do tego stanu przyszli. »
Wszedł Mardoniusz z wojskim swojem w granice Attyki, a gdy się ku Atenom zbliżał, zostali powtóre przymuszonemi mieszkańcy opuszczać swoje siedliska, i schronili się do Salaminy. Arystyda zaś wysłali do Sparty skarżąc się i obwiniając ich opieszałość ku wspólnej obronie. Zdali się lekko ważyć takowe poselstwo; i gdy się żalił na to Arystyd, osobliwie wówczas, gdy ich widział w igrzyskach i biesiadach z przyczyny dorocznej uroczystości Hyacynta, rzekli mu, iż chyba to żartem mówi, jakby nie wiedział, iż już posiłek Spartański Ateny wzmaga; tejże albowiem nocy, gdy on poselstwo sprawiał, wojsko na pomoc Atenom wysłane było.
Zebrały się greckie narody, i złączyły razem przeciw Persom; Ateńczyków wiódł Arystyd. Zastali rozłożonych Persów pod Plateą, tam gdy prawe skrzydło na Spartany w szyku do bitwy przyjść miało, a Tegeaci wynosząc zasługi przodków swoich, nie chcieli na lewe przypuścić Ateńczyków; Arystyd powstawszy z miejsca, w którem siedział na radzie, tak mówił; « Nie czas Grecy wadzić się o pierwszeństwo, gdzie idzie o całość;