Zatem prorockie xięgi w ręce bierze,
I czyta baśnie swego Alkoranu;
A kiedy skończył bezbożne pacierze,
Dumnemu naprzód błogosławi panu,
Potem waleczne wzmiankuje rycerze,
I lud powszechny wszelakiego stanu:
Dopomagają jego towarzysze,
Liczne Santony, Mołny i Derwisze.
Gdy się tak pierwsze obrządki skończyły,
Powrócił cesarz w zamek Carogrodu:
Nie raz się basze na dywan schodziły,
Żeby uniknąć wszelkiego zawodu;
Zewsząd się liczne zaciągi śpieszyły,
I jak najpilniej ciągnęły od wschodu.
Surowy rozkaz ściąga wojska liczne,
Okryły wkrótce pola okoliczne.
Z dalekich krain roty pozbierane,
Kwapią na wyszłe od tronu wyroki:
Gdzie Eufrat wody szeroko rozlane
Pędzi pomiędzy nadbrzeżne opoki,
I kędy Tygrys spławy pożądane
Nosi, w swych nurtach szybki i głęboki;
I gdzie Araxes szumiący na głazie,
Rwie twarde brzegi w skalistym Kaukazie.
Ogromnym spadkiem kędy Nil wspaniały
Wchodzi, i Egypt wolnym biegiem porze,
Żyżną powodzią orzeźwia kraj cały,
I siedmiorakim wstępem wpada w morze.
Stawa Numidów poczet okazały,
I Maurytany najpierwsze w wyborze.
Mnogiemi tłumy nadchodzą w też tropy,
Z zapadłych krain czarne Etyopy.
Piaszczystych stepów błędliwi mieszkańcy,
Idą Araby słońcem ogorzałe,
Nadmorskich brzegów idą krnąbrni brańcy.
Fezu, Algieru junaki zuchwałe:
Idą prorockiej ziemi wychowańcy,
Mekki z Medyną hufce okazałe.
Za niemi poczty ochotników wielu,
Od puszcz Libańskich i góry Karmelu.
Któż objąć zdoła mnogość zjadłej dziczy?
Snują się coraz tłumy niezliczone,
Patrzy monarcha na lud hołdowniczy,
Patrzy z weselem na półki skupione.
Już mnogie państwa mniema mieć w zdobyczy,
Pasł tym widokiem żądze rozjuszone,
A dumny mocą swego majestatu,
Wzniósł się nad człeka, i pogroził światu.
Ta, co się błędnie wzmaga i unosi
Ustawicznemi przeloty po świecie;
Ta, która wieści szeroce roznosi,
I dzieła wieńczy w szacownej zalecie,
Sława, co zwiększa to wszystko, co głosi,
I stu gębami wieści trwożne plecie;
Wzmogła się razem, a zwykłym łoskotem
Ku Polszcze zmierza nieścignionym lotem.
Oracz przelękły rzuca pług na roli.
Rzuca i woły swoje ulubione:
Pasterz odbiegać miłej trzody woli,
Niżeli widzieć kraje spustoszone.
Każdego klęska pospolita boli.
Żegna syn ojca z płaczem, a mąż żonę,
Bieży na domysł zatrwożona tłuszcza,
Unosi życie, a wszystko opuszcza.
Na odgłos straszny zamachów pogańskich,
Opustoszały koronne granice:
Zbliża się coraz tłum wojsk bisurmańskich,
Błyszczą orężem groźnym okolice.
Bieży lud trwożny do przybytków pańskich,
I płaczem rzewnym napełnia świątnice.
Płaczą niewiasty, dzieci, lud się trwoży.
Kapłani w modłach błagają gniew boży.
Wieczna pomocy! ty z ręku zajadłych
Wyrywasz słabość, i choć los dokuczy,
W twojej on mocy. Ty dźwigasz upadłych,
Wyrok twój święty wszak tego nas uczy!
Spójrzyj na postać nędznych i wybladłych;
Komuż się lud twój strapiony poruczy?
Wszakżeś powiedział, że w najgorszej dobie
Jeszcze nie zginął, kto zaufał tobie,
Do ciebie woła lud upokorzony,
Wesprzyj go, Panie! świętą ręką twoją;
W tobie pociechy szuka i obrony:
I choć nad karki srogie miecze stoją,
Spójrzyj, a spełznie Bisurman zhańbiony;
Płacze się nasze i troski ukoją.
Boże zastępów! spójrzyj tylko na nie,
A cień zuchwalców nawet nie zostanie.
Jeszcze się świeża krew mężnych kurzyła,
Którą się Dniestru brzegi sfarbowały,
Jeszcze w Cecorze nie oschła mogiła,
A zwłoki święte o pomstę wołały:
Gdy się o uszy Zygmunta obiła
Wieść smutna. Westchnął monarcha struchlały.
Zapłakał rzewno, oczy w niebo wlepił,
I ducha bożą pomocą zakrzepił.