powiększona, zasilona zwycięztwy była trwałą, poprawił Filopemen błędy poprzedników, których dotąd jeszcze z gruntu wykorzenić nie mógł. Broń więc, jakiej dotąd używali żołnierze, odmienił : zamiast puklerzów lekkich i małych, jakie dotąd mieli, dał im ważniejsze i dostatnie, aby się lepiej niemi okrywali. Pociski zbyt krótkie przedłużył, gdyż takiemi dzielniej władać można było. Uczynił odmiany w szyku i mustrze; zbytki wszelkiego rodzaju wiodące ku gnuśności i rozpieszczeniu zniósł, karność jeszcze surowiej, niż była dotąd, obostrzył.
Skutek usprawiedliwił takowe zamiary i rozrządzenia : sami żołnierze poznali, iż lubo przykre z początku zdawało się im wprawianie w rzeczy dla nich dotąd niezwykłe, gdy się raz pierwszy wstręt przezwyciężył, stało się łatwem, co mniemali być niepodobnem do wykonania.
Nastąpiła wojnaz Machonidą, który był Spartę opanował : chciał on całą Peloponezu krainę osiągnąć, mniemając, iż gdy posiadł Spartę, mały odpór gdzieindziej znajdzie; ale mu się to nie nadarzyło z Achejczykami. Stawił się na czele ich Filopemen; niedaleko Mantynei spotkały się wojska. Tyran Sparty uderzył na prawe skrzydło, gdzie byli Tarentyni, i przełamał je; ale nie umiejąc z tak dobrej pory korzystać, zamiast tego, iżby się zwrócił na odkryte półki Achejczyków, szedł w pogoń za zbiegłymi. Postrzegł błąd Filopemen, i wzajem rzucił się na opuszczone od wojska Lacedemończyki, i wpadłszy na nie z prawego boku odkryte, szyki łatwo zmieszał jazdą swoją, a wówczas wielką stratę ponieśli, tak iż do czterech tysięcy zabitych liczono. Powrócił tymczasem zbyt zmęczony popędliwością Machonidas, i gdy to oba wodzowie postrzegli, z równym impetem zwarli się z sobą, aże ich rów przedzielał, a Machonidas wspiął ostrogami konia, aby go przeskoczył : w samym tym razie z boku go wskroś pociskiem Filopemen przeszył. Padł tyran w rów, a wojsko jego widząc śmierć wodza, rozbiegło się w zawody, ścigane ze wszystkich stron niezmierną poniosło klęskę.
Nagłos zawołanego zwycięztwa zdziwił narody sąsiędzkie : wdzięczni Achejczykowie zwyciezkiemu wodzowi postawili posąg wydając z miedzi postać jego. Gdy zatem przybył na Nemejskie gonitwy, gdzie się z całej Grecyi lud zgromadzał, przyjęty był z radością i uwielbieniem; wszyscy sprzymierzeńcy powtórnie odgłosili go wodzem. Szedł zatem na teatrum z przybraną okazale młodzieżą swoją, a że właśnie naówczas śpiewano :
Ten stroi w wieńce
Nasze młodzieńce,
przypadkowe zdarzenie wzbudziło odgłosy czułego ludu : pomnożyły się pełne pochwał wielbienia zwyciężcy i raźnej młodzieży, którą zaprawiał na obronę wspólnej ojczyzny.
Po Machonidzie objął rządy Sparty Nabis. Podejściem opanował Messenę : skoro ta wieść się rozniosła, czuły i ubolewający wielce nad losem nieszczęśliwym mieszkańców tego miasta Filopemen, namawiał następcę swego, wodza w tym roku Achejczyków Lizyppa, aby im dał pomoc. Gdy się zbraniał to uczynić, zgromadził swoich współziomków, i z nimi szedł miastu na odsiecz. Dowiedział się o takowym kroku tyran, i opuścił zdobycz swoję, a sama wieść przybycia takowego wybawiciela uwolniła Messenę z jarzma. Szedł polem na pomoc Gortynianom do wyspy Krety, i objąwszy rządy wojska, wszystko według ich żądania sprawił.
Korzystał z oddalenia jego Nabis, wszedł w kraj Megalopolitanów, a pustosząc okolice, tak strwoży! mieszkańców, iż się zamknęli w murach czekając rychłoli szturm przypuści. W takowym gdy byli stanie, narzekali na nieczułość Filopemena, iż szedł szukać sławy za granicą, gdy ją mógł pomnażać w obronie własnej ojczyzny, i już gotowali wyrok, aby go z kraju wywołać; ale inni sprzymierzeńcy odwiedli ich od tak gwałtownego postępku. Skoro się o tem dowiedział Filopemen, obrażonym był wielce na swoich, zwłaszcza iż nie on, lecz kto inszy wówczas urząd wodza sprawował, i choć go wzywano, nie powrócił do kraju, ale dokonywał przedsięwziętej wyprawy. Zakończył ją z wielkim Gortynianów użytkiem, i wrócił do swoich właśnie wtenczas, gdy Tytus Flaminiusz zniósł wojsko Filipa Macedonji, i złączywszy się z Achejczykami wiodł wojnę przeciw Nabisowi. Za powrotem obrany wodzem sprzymierzeńców, gdy puścił się na morze z flotą, tegoż losu doznał, co niegdyś Epaminondas; mniej albowiem tego rodzaju, wojowania świadomy, bitwę na morzu przegrał, przez co znaczny uszczerbek sława jego poniosła. Że zaś był na okręcie, starością swoją mniej zdatnym, ledwo sam nie utonął, a z nim wybor młodzieży Megalopolitańskiej, którą zawsze wiódł z sobą w wojennych wyprawach. Zostawił z siebie przykład, jak własnym siłom zbyt ufać nie należy, i jak niebaczne było to mniemanie, gdy rozumiał, iż choć bez doświadczenia, własnym przemysłem nowemu rzemiosłu wydoła. Zemścił się jednak tej porażki wkrótce; gdy albowiem wzniesieni zwycięztwem Spartanie miasto Cythium obiegli, a gardząc zwyciężonym, niemieli się na ostrożności, on z resztą rozproszonych okrętów zszedł ich niespodzianie, i z wielką klęską do ucieczki przymusił, obóz zabrał, i miasto z oblężenia uwolnił.
Powiększyło mu to względy nieco nadwerężone u swoich, ale nie u Flaminiusza, który jako wódz rzymski i wybawiciel Grecyi, pierwszeństwa żądał. Zawarł więc z Nabisem przymierze : ten zaś gdy wkrótce zdradą Etolczyków życia dokonał, szedł do Sparty z wojskiem Filopemen, i przywiódł obywatelów, iż do powszechnego przymierza Achejczyków i oni weszli.
Przysługa, którą uczynił powszechności, wciągając Spartanów w przymierze, zmocniła siły Greków; zwiększyła wdzięczność ku sprawcy tak pożądanego dzieła. Uwolnieni z jarzma Spartanie wielbili wybawiciela swego, i tym ścisłej łączyli się z nim, im bardziej czuli słodycz wolności, którą im odzyskał. Żeby zaś dali dowód szacunku swojego, ofiarowali z pozostałego majątku Nabisa talentów dwadzieścia, i słali do niego posły, aby mu do rąk takowa kwota pieniężna oddana była; ale znając umysł wspaniały Filopemena żaden z nich na takowe poselstwo ośmielić się nie chciał, oddali więc pieniądze niejakiemu Tymolausowi, który wówczas u nich gościł, Ten przybywszy do Megalopolu szedł sprawiać poselstwo; zważając jednak na pierwszym wstępie osoby wziętość, postać jakowąś nadzwyczajną powagą tchnącą, skromność domu, rozmowy sposób, zdań wyborność, był przerażony, i nie śmiał o darze, który niosł, wzmianki uczynić : wrócił się więc do Sparty. Wysłany powtórnie, zrazu przezwyciężyć się nie mógł, nakoniec wstręt przełamał, i opowiedział za trzecim razem, po co i z czem do niego przybył.