Wysłuchał mówiącego cierpliwie Filopemen, i zamiast odpowiedzi udał się do Sparty : tam stanąwszy, dziękując za wzgląd dla siebie okazany, rzekł : « Nie potrzeba Spartanie kusić przyjaciół skarbami : zachowajcie je naówczas, gdy wam będzie potrzeba kupować w jakowym kraju niepoczciwych, a zatem przedajnych zdrajców. »
Znajdowali się takowi między Spartanami, którzy poniewolnie prawie wnijść w przymierze Achejczyków mniemali być zbyt wielkiem narodu, dotąd innym rozkazującego, upokorzeniem; mieli sprzymierzeni baczność na nie, i gdy było podejrzenie zdradliwego podejścia, a o istocie też jego zdawał się być przeświadczonym Dyofanes wódz tegoroczny Achejczyków; chcąc zawczasu złemu zabieżeć, gotował już przeciw nim wyprawę. Oparł się takowym zamysłom Filopemen, a to z tej przyczyny, iż czas nie był potemu, gdy wpośród Grecyi Rzymianie z Antyochem wojnę prowadzili : Nasza rzecz (mówił), jak najściślej się raczej między sobą łączyć i trzymać razem, żebyśmy rozdwojeni zostając, w niezgodzie tym snadniej na łup zwyciężcom nie poszli. Jeźli wykroczyli Spartanie, lepiej błąd przebaczyć, łagodnie napomnieć, i na dobrą drogę naprowadzić, niżli srożyć się niewcześnie, i ich i siebie podawać w niebezpieczeństwo. Gdy zaś widział, iż nie można było przeprzeć uporczywego Dyofana, powstał przeciw niemu, i udawszy się do Spartanów tak ich wzmógł, iż Achejczykowie choć z Rzymianami przeciw nim złączeni, musieli od swego przedsięwzięcia odstąpić.
Obrany wodzem przymierza postrzegł nowe w Sparcie spiski i oburzenia, i lubo dla zaszłych okoliczności sprzeciwił się był ukaraniu pierwszych, tą razą za rzecz potrzebną osądził inaczej z nimi postąpić. Przymusił ich zatem do zwrócenia nazad obywatelów, których byli skazali na wygnanie, buntu hersztów śmiercią ukarał, twierdze, które byli zmocnili, zniósł, i znaczną część ich ziemi do Megalopolu przyłączył; tych, których w kraju poosadzali tyrani, wypędził; nad wolą swoję pozostałych w kraju, w niewolą zaprzedać kazał, a z pieniędzy, które stąd zebrano, wystawił wspaniały przysionek w Megalopolu na wieczną pamiątkę Spartanów kary. Zbyt się nakoniec uwiódł popędliwością, gdy śmiał znieść haniebnym wyrokiem wiekami nietknięte ustawy Likurga. Cios to był najsroższy zgnębionej Sparcie, i wytrzymać go musiała dotąd, póki względni Rzymianie nie przywrócili im dawnej swobody.
Kiedy się była wszczęła wojna między Antyochem i Rzymianami. Filopemen wówczas żadnego urzędu nie sprawował : widząc jednak, iż ów król zamiast przygotowania się na bój, czas trawił na ucztach, i mimo wiek podeszły brał młodą żonę, powtarzał często, iż zazdrościł Rzymianom łatwego zwycięztwa. Jakoż uiściło się przewidzenie jego, a Rzymianie pokonawszy tak znakomitego przeciwnika, obrócili moc na Greki i znękali je snadno.
Widział, na co się zanosiło Filopemen, a przeto jak czuły a przezorny sternik opierał się, ile mógł, nawałom i burzy, ażeby przynajmniej za jego czasów łódź choć słaba i skołatana, na dno nie poszła.
Trafiło się razu jednego, iż niejaki Arystenes ziomek Filopemena, wniósł to na radzie, aby nie sprzeciwiać się Rzymianom i przestawać na ich żądaniu, szło zaś o powrócenie wygnańców do Sparty : przytoczył na poparcie zdania swojego, iżby inaczej czyniąc okazali niewdzięczność za ich względy. Nie mógł znieść takowej podłości przytomny tam Filopemen, i zwracając się ku niemu zawołał : « Ach! przyjacielu, pocóż się tak ze zgubą Grecyi kwapisz? »
Już miał lat siedmdziesiąt i ośm, gdy mu jeszcze oddana była władza nad wojskiem : w takowych się to zdarzyło okolicznościach, gdzie wiele potrzeba było zabiegów i utrudzenia podejmować; bez względu jednak na siły osłabione wiekiem, przyjął ten ciężar, a w takowym razie zdawało się, iż chciał los upokorzyć zbyteczne jego w dzielności własnej zaufanie.
Tylko co był zaczął urzędowanie, gdy przyszła wiadomość, iż Messeńczycy wyłączyli się z pospolitego przymierza, i nie dość na tem mając opanowali twierdzę zwaną Kolonis. Chory był, gdy się o tem dowiedział : dodała mu sił zapalczywość, i wyszedłszy z Megalopolu, tegoż dnia jeszcze stanął pod ową zdobytą osadą. Ciągnął dalej z półkiem dobranej swojej młodzieży ku Messenie. Gdy był na połowie drogi nie daleko wzgórku, który Ewandrowym zwano, spotkał idącego z Messeńczykami naprzeciw sobie Dynokrata, i natychmiast tak żwawo ze szczupłą swoich garstką na niego natarł, iż z placu ustępować musiał, ale gdy mu pięćset konnych na pomoc przyszło, zwrócił się z ucieczki, i wojsko swoje rozstawił na wzgórkach pobliższych. Czuły o bezpieczeństwo swoich Filopemen, widząc nierówne siły, zwracał się pomału dawając odpór nacierającym; że zaś czyniąc to, czasem na czele, czasem zaś przy odwodzie stawać musiał, nie postrzegł, iż w takowym zapale zbyt się był od swoich oddalił, a w tem go ze wszystkich stron Messeńczykowie obskoczyli. Nie śmieli zrazu na niego natrzeć, zdaleka jednak rzucając pociski, zagnali go w parów opoczysty, z którego wydobyć się, mimo największe usiłowanie wspinając konia ostrogami nie mógł : padł nakoniec koń w przepaść, a takowym spadkiem skaleczony bez zmysłów legł. Przypadli natychmiast nieprzyjaciele, i zastawszy go w takowym sianie, skrępowali mu w tył ręce i wpółżywego do miasta wiedli.
Wieść zdobyczy takowej napełniła Messenę niezmierną radością : ale gdy przywleczonego ze sromotą wśród siebie ujrzeli, czułość, która ich rozrzewniła, przemogła zemstę, wdzięczność stawiała im, w oczach wielkiego męża publiczną usługą spracowanego, znamienitego obywatela, sławnego zwycięztwy wodza, wybawiciela Grecyi; nakoniec widok sam tak srodze zmiennego losu miękczył serca patrzących; ale znalezli się i tacy, u których tak słuszne względy nie miały miejsca, wraz z przywódcą swoim damagali się u ludu, aby jako najszkodliwszy nieprzyjaciel skazanym był na śmierć.
Zaprowadzono go zatem do ciemnej katuszy, i przystawiono wartę ku straży.
Gdy się to działo, młodzież Megalopolitańska, która była odbiegła wodza, nie widząc go między sobą; w ostatniej zostawała rozpaczy. Zwrócili się natychmiast szukając go, ale widząc daremne usiłowania, wrócili do domu ogłaszając wzięcie wodza.
Zgromadziła się natychmiast rada publiczna, i wysłano poselstwo do Messeńczyków domagając się i prosząc, aby był wydany Filopemen, a tymczasem uzbrajali się wszyscy, jeżeliby oddanym nie był.
Nim to jednak przyszło do skutku, przyspieszyli sąd Messeńczycy, i tejże samej nocy wysłali do katuszy oprawcę z trucizną. Postrzegłszy niosącego śmiertelną czaszę Filopemen, pytał go, co się stało z młodzieżą,
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/727
Ta strona została przepisana.