którą miał z sobą? a gdy się dowiedział, iż ocaleli, rzekł : « dobrąś mi przyniósł nowinę, nie wszyscyśmy nieszczęśliwi; wypił zatem jadowity trunek, i życia dokonał. »
Wieść śmierci jego gdy rozeszła się po Grecyi, powstały wszystkie jej narody przeciw Messeńczykom i pokonały ich łatwo. Dynokrat dobrowolną śmiercią sprawiedliwej zemsty uszedł. Obchód wspaniały uczyniono zwłokom wielkiego męża, i wśród rynku Megalopolitańskiego postawiono mu nagrobek.
Po wielu miejscach stawiano posągi Filopemena, znajdowoł się z nich jeden w Koryncie : ten gdy konsul Mummius opanował, a znalazł się taki potwarca, który chciał, aby go skruszyć, nie zezwolił na to Mummiusz, i wówczas dali znamienity dowód cnoty swojej Rzymianie, gdy ją uczcili w nieprzyjacielu.
Posągi dotąd trwające Flaminiusza, oznaczają surowość w postaci jego : jakoż był do gniewu skłonnym, ale ta porywczość nie długo trwała, umiał zaś ją sowicie nagradzać. Wspaniałego i wyniosłego był umysłu, żądał więc gorliwie sławy, ale takiej, która sprawiedliwa, co z własnych chwalebnych czynów wzrasta.
Na wzór innej młodzieży rzymskiej pierwiastki wieku rzemiosłu wojskowemu poświęcił. W wojnie przeciw Annibalowi wiódł półk pod konsulem Marcellem : gdy ten zginął, jemu w rząd dano świeżo odzyskane krainy. Dalej był kommissarzem do założenia osad w Narnji i Kossie; że zaś w powierzonych sobie urzędach sprawiał się nienagannie, tak sobie lud pozyskał, iż śmiał, pominąwszy niższe stopnie, starać się o konsulat; przywiódł więc z sobą te które ustanowił osady, i stawił się w licznym wielce orszaku na miejscu obrania. Ale sprzeciwili się tak porywczemu żądaniu trybunowie Fulwiusz i Manliusz, mieniąc być rzeczą nadzwyczajną, aby się ten darł do stopniów najwyższych, który przez niższe nie przeszedł. Senat zdał rzecz na lud; ten powszechnemi głosy Flaminiusza jeszcze nie trzydziestoletniego wraz z Sextem Eliuszem mianował.
Gdy przyszło ciągnąć losy, wypadła na Flaminiusza wyprawa przeciw Filipowi królowi Macedonji, i na dobre to wyszło Rzeczypospolitej; takiego albowiem naówczas potrzeba było wodza, któryby nie wstępnym bojem, ale łagodniejszemi sposoby rzecz sprawiał. Dość miał z siebie sposobności Filip do dania odporu Rzymianom, ale największa jego moc była w Grecyi, skąd brał wsparcie w gotowiźnie, żywności, rynsztunkach, i mógł zwłóczyć wojnę; trzeba więc było odwieść Greków od niego, a dopiero łatwoby go pokonać przyszło.
Nieprzywykli byli jeszcze naówczas Grecy do Rzymian, i dopiero zaczynali ich poznawać; gdyby więc wódz, którego słali, nie był uprzejmym, łagodnym, powabnym, i oraz wymownym, nie przezwyciężyliby wstrętu raz powziętego przeciw cudzoziemcom, a zatem nie zrzuciliby jarzma, do którego już ich był Filip przyzwyczaił, i nie daliby się uswoić pod cudze.
Ci, którzy go byli poprzedzili w tej wyprawie, wodzowie Sulpicyusz i Publiusz, ku jesiennej porze dopiero wychodzili w pole, szła więc rzecz opieszale, i żadnego zysku stąd Rzym nie odnosił, łożąc wielkie wydatki. Postanowił więc jak najwcześniej wojowanie rozpocząć, i skoro tylko odebrał władzę, zyskawszy namiestnikiem brata swego Lucyusza, zaraz czynił zaciągi, z półków zaś, będących na pogotowiu, te wybrał, które pod Scypionem nad Azdrubalem i nad Annibalem w Afryce odniosły zwycięztwo : do trzech tysięcy jeszcze tych doświadczonych żołnierzy było, i z nimi udał się do Epiru. Tam znalazł poprzednika swego Publiusza, który już był wszystkie ślaki i przejścia obronne nad rzeką Apsus opanował, i ludem swoim osadził. Udał się zatem Publiusz do Rzymu, on nad całem wojskiem rządy objął, i od tego zaczął, aby w przód obejrzał wszystkie miejsca i położenia, którędy miał z wojskiem dalej postępować.
Kraj był górzysty, środkiem dolin płynęła rzeka : ta gdzieniegdzie ściśniona nadbrzeżnemi skałami, czyniła przeprawy wielce przykre i niebezpieczne, tak zaś wązkie, iż prawie niepodobna rzecz była przez nie wojsku licznemu przechodzić.
Wielu było zdanie, aby takowe miejsca okrążyć i minąć; lubo albowiem zabrałoby to więcej czasu, przechód, któryby się wówczas nadarzył przez krainę Dassaretydy otworzysty, dogodniejszym byłby wojsku. Ale Flaminiusz nie chciał oddalać się od brzegów morza, i zapuszczać w kraj nieurodzajny, gdzieby mu na żywnościach zapewne brakło, gdyby Filip, tak jak był zwykł, majaczył tylko i zwłóczył, a natenczas musiałby znowu wracać się ku morzu dla zasilenia ludzi swoich.
Puścił się więc górami : tych wierzchołki że był osadził Filip, dokuczał z obustron idącym doliną, ponad rzeką; wiele zatem utarczek było z równą obu stron stratą. Gdy się to działo, pasterze, co trzody po górach owych paśli, przyszli tajemnie do Flaminiusza, i obiecali naprowadzić go na ścieżkę, której Macedończyki strzegli, wiodła zaś na gór wierzchołek, i dostać się tam we trzech dniach można było. Na dowód rzetelności swojej dali w zakład Charopsa obywatela Epiru, który bojąc się przemocy Filipowej, tajemnie Rzymianom sprzyjał.
Przestał na takowej rękojmi Flaminiusz, jednakże ku większemu zapewnieniu jednego z pasterzów zatrzymał w obozie, z drugimi zaś posłał namiestnika dając mu cztery tysiące żołnierzy. Przez dzień kryli się w zaroślach i pieczarach, których tam było pełno, a że szczęściem xiężyc świecił naówczas w pełni, szli nocą za jego blaskiem. Przez ten cały czas nie ruszał się z miejsca Flaminiusz, wyprawiał tylko niekiedy lekkie podjazdy dla majaczenia. Trzeciego dnia z rana gdy się już spodziewał ujrzyć swoich na wierzchołkach, równo ze świtaniem wyprowadził wojsko z obozu, i podzieliwszy je na trzy części, sam w średniej części będąc, szedł po nad rzeką ową drożyną między górami, z których ustawicznie pociskami miotali Macedończykowie : zastępowali drudzy po drodze, gdy się przez nie przedzierał : zeszło słońce, i ukazały się dymy na górach, niewidziane dotąd, bo ich mgła ranna nie dała rozeznawać. Że w tyle były Macedończyków, postrzedz ich nie mogli. Wzmógł takowy widok Rzymiany, rzucili się z wielką natarczywością na nieprzyjaciela, odezwali się na ich odgłos ci, co stali na górach, a gdy to postrzegli Macedończykowie, widząc się ze wszech stron obskoczonemi poszli w rozsypkę; niezginęło ich przecież więcej nad dwa tysiące w tej porażce; szczupłość albowiem miejsca nie dozwalała ścigać, obóz dostał się Rzymianom, i wiele w nim znaleziono żywności, rynsztunków i bogactw.