Owto był Zygmunt, co dziedziczne państwa,
Dla prawej wiary wspaniale porzucił.
Zbudowanego zaszczyt Chrześcijaństwa,
Stratą dla Boga najmniej się nie smucił,
Znalazł pociechę u swego poddaństwa,
Gdy się do Polski, gdzie panował, wrócił.
Kochał on swoich, i rządził powolnie
Temi, co wznieśli na tron dobrowolnie.
Gdzieindziej hazard monarchów użycza,
Nie zna go naród wolny i wspaniały:
Jeśli z pańskiego cieszy się oblicza,
I czci majestat jego okazały;
Nie kazi tej czci podłość niewolnicza,
Wolne są usta, które go obrały,
Wolne jest serce. A wierność niepłocha,
Godnego wielbi, szanuje i kocha.
Takim był Zygmunt, a jak sternik czuły,
Co się wśród burzy mocno rudla trzyma,
Choć się i maszty i żagle zepsuły,
Strasznym łoskotem choć morze się zżyma;
Łódź zapędzoną pomiędzy szkopuły
Zwraca, i żagle dzielną ręką ima.
Drżą trwożne majtki, on siły natęża,
Szturm pracą, męztwem bałwany zwycięża.
Strażniki państwa, i dzielne zakłady,
Idą poważni starcy na pokoje,
Idą na pomoc kraju wierne rady:
A którzy niegdyś przywdziewali zbroje,
Świętej miłości ojczyzny przykłady,
W szacownych bliznach niosą dzieła swoje.
Rzadki włos siwy pokazuje znaki,
Jak go hartowne przytarły szyszaki.
Już w gronie siedli. Wielkie ojców dusze,
Patrzą z weselem na płód nieodrodny.
Widzisz, Tarnowski, że choć w zawierusze,
Jeszcze twój naród w zacne męże płodny:
Widzisz, Zamojski, wielkie animusze,
Widzisz z pociechą, że syn ciebie godny.
Patrzą z weselem na płód znamienity,
Firleje, Fredry, Herburty i Kmity.
Ojcze Jagiełłów ubłogosławiony!
I ty na twego potomka patrzałeś,
Na polskim tronie Zygmunt osadzony,
Krew własną w jego dobroci poznałeś.
Cierpiał: nie bronią od nieszczęścia trony,
Nad jego losem gdy ubolewałeś,
Dał ci Bóg poznać dalsze przeznaczenia,
Dał ci oglądać los twego plemienia.
Widziałeś, jako Władysław waleczny,
Szczęśliwie państwa ojczyste sprawował;
Jako potomek Wazów ostateczny,
Kazimierz w troskach dni smutne rachował;
Jak bunt poddaństwa złego niebezpieczny,
Zgubę i jemu, i ojczyźnie knował.
Walczył on z losem, lecz gdy się zbyt srożył,
Zrzekł się niewdzięcznych, i koronę złożył,
Wznieci się światło, tlejące w iskierce,
Nowy się Zygmunt na tronie objawi:
Będzie Jagiełłów miał umysł i serce,
I choć się ojcem dobrotliwym stawi,
Przecież oburzy na siebie mordercę;
Lecz go najwyższa Opatrzność wybawi.
Bóg go uchowa, złe chwile się skrócą;
Znowu się dzieci do ojca powrócą.
Różne są zdania, jak zabieżeć złemu,
Jak, jeśli przyjdzie, zmniejszać i uśmierzać,
Jak tyranowi dać odpór hardemu,
I do obrony pospolitej zmierzać.
Gdy przyszło na to, wodzowi jakiemu
Losy ojczyzny oddać i powierzać;
Który obradom dzielności użycza,
Powszechny odgłos żądał Chodkiewicza.
Tento był hetman, co nieprzyjacioły
Niezwyciężoną szablą swoją liczył;
Wśród wstępnych bojów śmiały i wesoły,
Cnotę i męztwo z pradziadów dziedziczył.
Z nie jednej polor brał rycerskiej szkoły,
I tak się w dziełach wojennych wyćwiczył,
Iż w całym świecie rycerz zawołany,
Równał dzielnością najpierwsze hetmany.
Na straszne hasło walecznego męża,
Pierzchał Moskwicin niegdyś porażony,
Nie czekał ciosów dzielnego oręża:
A gdzie wieczyste okiści i śrony,
Gdzie gruba ciemność dzień słaby zwycięża,
Krył się w śnieżystych jamach przestraszony:
I tam go ścigał mocarz boju chciwy,
I tam go raził oręż zapalczywy.
Skoro go podniósł rycerz doświadczony,
Natychmiast nowe zwycięztw żniwo zyskał;
Nie raz pohaniec zdrętwiał przelękniony,
Kiedy mu w oczach przerażonych błyskał;
I Sudermańczyk dumą najeżony,
Zdradny posiadacz tronu tyle zyskał,
Że ledwo uszedł do swego Sztokolmu,
Gdy go do szczętu zgnębił u Kircholmu.
Takiemu mężu wszystkie swoje losy
Pyszna tym płodem ojczyzna oddała;
Poszły natychmiast wesołe odgłosy,
Hasłem zwycięzkiem kraina zabrzmiała.
Zmarniały w oczach Bisurmańskie ciosy;
A gdy te wieści sława powtarzała,
Lud niegdyś trwożny, co stracił nadzieję,
Pełen ufności z przegróżek się śmieje.
Tak, kiedy huczne zbliżają się grzmoty
Na bujne łąki i role obfite,
Przeraża chmura groźnemi łoskoty,
Biegną rolniki z pola pracowite;
Wtem wiatr grom spędza, słońce promień złoty
Spuszcza na niwy plennością okryte,
Wraca się oracz wesoły do żniwa,
Dziękuje Bogu, pracuje i śpiéwa.
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/73
Ta strona została skorygowana.