Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/732

Ta strona została przepisana.

do tego królestwa należały. Ale i ten krok nie przyniósł stałego związku między zbyt możnemi a chciwemi sąsiadami. Demetryusz w Azyi zwyciężony, utracił dziedziczne państwo, Lizymach nie dość mając na tej, którą zyskał zdobyczy, obrócił broń przeciw wspólnikowi swojemu. Szedł więc do Edessy miasta, które się było z przyległemi krainami dostało Pyrrusowi. Doznał on w tej okoliczności, jaka była płochość niestatecznego ludu; jak byli dla niego porzucili Demetryusza, tak dla Lizymacha jego odbiegli; musiał więc Macedonią opuścić, i wrócić się do swego kraju.
Zbyt żywy umysł nie ścierpiał bezczynności, szukał więc sposobów Pyrrus, jakby z niej wynijść, i wkrótce zdarzyła mu się do tego pora. Właśnie wówczas wiedli wojnę Rzymianie z Tarentynami : ci obawiając się przemocy, a chcąc na czele wojsk swoich stawić wodza doświadczonego, oraz wesprzeć się jego własnym ludem, słali posły do Pyrrusa, prosząc o pomoc i wzywając do siebie, aby ich bronił. Przyjął wdzięcznie posłów, ci mu opowiedzieli wolą starszyzny i ludu, i że z chęcią go oczekują nie tylko Tarentyni, ale sprzymierzeni wzajem z nimi Lukańczykowie, Messapontany i Samnici, których razem złączone siły trzykroć pięćdziesiąt tysięcy pieszych, dwadzieścia pięć jazdy dostarczyć mogą.
Przyjął wezwanie i obiecał swoje wojsko przesłać, i sam wkrótce się wyprawić. Gdy odjechali posłowie, czynił przygotowania ku wyprawie z jak największym pośpiechem. Miał na dworze swoim Cyneasza doświadczonego w radzie, i którego w poselstwach częstokroć używał; ten rozmawiając z nim, jak był zwykł poufale, pytał go się, coby dalej zamyślał czynić, gdyby mu się z Rzymianami powiodło? « Pytanie to, rzekł Pyrrus, snadną ma odpowiedź : zwyciężywszy Rzymiany, ktoż mi się we Włoszech oprze? — A podbiwszy Włochy, co będzie dalej? — Oto, rzekł Pyrrus, Sycylia na pogotowiu : od śmierci ostatniego ich króla Agatokla, żadnego tam niemasz rządu, łatwo wszystko zagarnąć można. — To już na tem przestaniemy, rzekł Cyneasz! Bynajmniej, mówił Pyrrus; skoro Sycylią zdobędziemy, Afryka nadorędziu, a Kartagina otworem. Agatokles choć tylko miał Syrakuzę, ledwo jej nie dostał. Panem Afryki będąc, dodał Pyrrus, któż się mnie nie zlęknie? — Zapewne, mówił Cyneasz. » Pyrrus zaś tak dalej rzecz powadził : « Wrócimy się zatem do Grecyi, zacznę od Macedonji, i resztę osiędę. Już ci to, jak widzę łatwe są rzeczy, mówił Cyneasz, ale jak wszystko nakoniec posiędziemy, co dalej czynić będziem? Oto, rzecze Pyrrus, będziemy dobrych czasów używać, jeść, pić i bawić się do woli. » Zastanowił się nieco Cyneasz, a potem tak mówił : » A kto nam teraz przeszkadza jeść pić i dobrych czasów do woli używać? Czemu się o to ubiegać po morzu i lądzie, co w domu mamy? zwłaszcza gdy niepewnego, z niebezpieczeństwem szukać musimy; a pewne w mocy jest naszej! »
Roztropna przestroga zmartwiła raczej, niż nawróciła dumny umysł. Szły przygotowania skwapliwie, a tenże sam Cyneasz wysłanym był do Włoch, mając z sobą znaczną część wojska. Nadeszły wkrótce okręty z Tarentu, i temi się sam Pyrrus przeprawił, mając słoni dwadzieścia pięć, trzy tysiące jezdnych, piechoty dwadzieścia dwa tysiące, strzelców łucznych, i pięćset procarzów.
Skoro wyszły na morze, powstała natychmiast wielka nawałność i rozpędziła statki w różne strony : ten na którym się sam Pyrrus znajdował, przez cały dzień sztormen kołatany, gdy już noc zaszła, ku brzegom przypłynął. Ale że przystęp był prawie niepodobny, a chęć dostania się do Włoch zajmowała Pyrrusa, skoczył w wodę a za nim towarzysze, i walcząc z burzą do brzegów się dostał. Czekali tam na niego Messapontanie : z innych tam sześciu przypędzonych statków zebrał dwa tysiące pieszych żołnierzy i dwa słonie. Cyneasz też dowiedziawszy się o przybyciu, wyszedł z półkami naprzeciw niemu, i tak się do Tarentu dostał. Oczekiwał na resztę rozproszonych statków, a gdy te przyszły, i na czele wojska swojego się obaczył, wzbudzał obywatelów do prędkich działań. Ale ci w rozkoszach zatopieni, gdy na samych tylko biesiadach i igrzyskach czas trawili, strofował ich o to, i przekładał potrzebę przygotowania się przeciw bitnemu nieprzyjacielowi; widząc zaś, iż go nie słuchali, użył władzy, gróźb i tym sposobem przymusił do ujęcia broni. Pierwiastki takowe surowej karności nieznośnemi się zdały pieszczonej osadzie, i wielu się między nimi takich znalazło, którzy woleli porzucić ojczyznę, niż zastarzałe nałogi.
Tymczasem Lewinus konsul z potężnem wojskiem zbliżał się ku Tarentowi, i już był w Lukanji, gdzie kraj i wszystkie nadbrzeżne okolice pustoszył. Lubo się jeszcze byli nie zebrali sprzymierzeńcy Tarentynów na odsiecz, nie mógł atoli tego przewieść na sobie Pyrrus, iżby go Rzymianie uprzedzili. Wysłał więc do konsula zapytując go, czyli nie chciał wejść w ugodę, i obrać go za jednacza : ale Lewinus kazał mu powiedzieć : « iż Rzymianie w jego osobie pośrednika mieć nie chcą, nieprzyjaciela nie boją się. »
Widząc po takowej odpowiedzi, z jaką wzgardą względem niego postępowali sobie Rzymianie, szedł przeciw nim ku Pandosyum, a stanąwszy nad brzegami rzeki Syrys, postrzegł z drugiej strony wojsko nieprzyjacielskie. Przypatrywał się z pilnością takiemu widokowi. Uważając wybór ludzi, świetność zbroi i rynsztunków, porządek szyku, obrócił się do jednego z namiestników i swoich, a stosując wyraz do zwyczaju Greków, którzy obce narody, dzikiemi zwali, rzekł : « Ta postać dzikich, wcale nie dzika. »
Nimby Rzymianie po przebyciu rzeki przyszli do szyku, chcąc z zamieszania korzystać, wpadł na nich z wielką natarczywością : ale choć impet żołnierzy jego był nadzwyczajny a dzielność przywodzcy dowodna, znalazł odpór niespodziewany; tym bardziej więc wzbudzony i rozdrażniony, świetny zbroją i połyskując wśród piór wzniosłych szyszakiem, a bardziej jeszcze ozdobną postacią swoją, dowodził półkom. Wtem Leonatus, który był przy nim, ostrzegł go, iż rycerz jeden z przeciwnej strony ustawicznie koło niego się wieszał, czuwając na to, aby go raził. « Nikt losu swego nie uniknie (rzekł śmiało Pyrrus), ale ani on, ani żaden z nieprzyjaciół nie wie o tem, co to jest, gdy z kim Pyrrus się spotka. » Właśnie gdy to mówił, postrzegł rycerza lecącego ku sobie z kopią, a natarłszy na niego, gdy oba konie padły, porwali wśród siebie Pyrra ci, co go otaczali, a ów junak broniąc się walecznie, mnogością znękany poległ. Byłto obywatel miasta Ferrentu nazwiskiem Oplak. Mniej się po takowym przypadku narażał Pyrrus, a widząc, iż jazda jego poczynała się mięszać, przybył jej na pomoc; odmieniwszy zatem świetną odzież, która go wydawała, wiódł półki do boju. Zginął był Megakles, któremu król