Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/733

Ta strona została przepisana.

tarczę, szyszak i zbroję oddał, tę gdy w ręku Rzymianina jednego obaczyli Epirotowie, mięszać się i ustępować poczęli. Postrzegł to Pyrrus, a dowiedziawszy się, skąd pochodziło zamięszanie, zrzucił szyszak, i dał się poznać swoim, którzy wsparci i orzeźwieni monarchy widokiem, z nową żwawością rzucili się na nieprzyjacioły. Trwał bój srogi, i nie było można jeszcze wiedzieć, z której strony zwycięztwo nastąpi. Widząc tedy Pyrrus, iż mimo największą usilność przeprzeć bitnego nieprzyciela nie może, puścił ukryte dotąd słonie swoje. Niewidziane jeszcze od Rzymian takie potwory, zdziwiły ich niezmiernie, i tak przestraszyły ich konie, iż nie dając się powodować, rozhukane uciekały w zawody. Poszła więc jazda w rozsypkę, i zostało przy Pyrrusie zupełne zwycięztwo. Wpadł więc w obóz nieprzyjacielski i opanował go, a jak twierdzą niektórzy, piętnaście tysięcy wówczas Rzymian na placu legło, ale i Pyrrus trzynaście tysięcy swoich utracił.
Korzystając ze zwycięztwa szedł w pogoń za zbiegłem Lewina wojskiem, a w owem postępowaniu odbierał po drodze liczne poselstwa od miast pobliższych, które łącząc się z nim, wyrzekały się rzymskiego przymierza. Przyszli i gnuśni Tarentyni z Lukanami : zgromił ich surowo, ale znać było radość choć w srogiej postaci, która stąd pochodziła, iż sam bez ich wsparcia Rzymian zwyciężył.
Ci ukazali naówczas wspaniałość swoję; nie odjęli władzy zwyciężonemu Lewinowi, i owszem nakazawszy nowe zaciągi, liczniejszem jeszcze wojskiem grozili zwycięzcy. Zdziwiony takowemi postępki Pyrrus, posłał do nich Cyneasza, skłaniając się ku ugodzie, któraby ocaliła jego sławę, i Rzymianom, jak sądził w takowej porze była wielce użyteczną.
Gdy przybył Cyneasz do Rzymu, odwiedział znaczniejszych obywatelów, a chąc ich sobie ująć, rozesłał małżonkam ich i dzieciom rozmaite dary imieniem króla; ale wszystkie odesłano mu nazad z takową odpowiedzią : Iż gdy Pyrrus zawrze przymierze, natenczas, jak od przyjaciela będą przyjęte.
Wprowadzony do senatu ze zwykłą wymową przełożył żądania królewskie, iż niewolników wziętych w bitwie odda, do podbicia reszty Włoch Rzymianom pomoże, byleby Tarent, przy którym obstawa, był ocalony.
Byli niektórzy senatorowie, którzy radzili pokój, zwłaszcza iż po świeżej klęsce pożyteczny : już wielu się do tego zdania skłaniało, i byłoby nakoniec do skutku przyszło, ale dowiedziawszy się o tem Appiusz niegdyś konsul i wódz zawołany, który w zgrzybiałości straciwszy wzrok, z domu już nie wychodził, kazał się natychmiast wieść do senatu, i zasiadłszy miejsce swoje, tak mówił : « Rzymianie! mniemałem to nieszczęściem, że wzrok straciłem, ale dziś większem jeszcze uznaję, iż mi słuch został, gdy mnie wieść doszła o podłych zdaniach waszych. Gdzież są owe wspaniałe odgłosy, których nasłuchałem się w młodości mojej, iż gdyby ów Alexander śmiał przyjść do nas, straciłby był zaszczyt niezwyciężonego, i ucieczką lub zgubą przydałby i Rzymowi sławy? O jakżeście odrodni! wy których i Molossy i Epiroty straszą! wy co drżycie przed Pyrrusem, który w młodości służebnikom owego Alexandra służył, a dziś jak zbójca po Włoszech się tuła. Śmie wam ofiarować pomoc do ich podbicia, ten który się przy swojem osiedzieć nie mógł. Jeżeli rozumiecie, iż pozbędziecie się go wchodząc w przymierze, mylicie się; ośmielą się sprzymierzeńcy jego; nastąpią na was, jeźli on nie będzie ukaranym, a z nim Samnity i Tarentynowie. » Tak dzielne były Appiusza wyrazy, iż natychmiast jednomyślnie stanął takowy wyrok senatu : « Niech Pyrrhus z Włoch ustąpi nieodwłócznie, a potem, jeźli chce, o pokój prosi; inaczej wszystkiemi siłami Rzymianie walczyć z nim będą, choćby i dziesięć tysięcy Lewinów zwyciężył. »
Wrócił Cyneasz do Pyrrusa po takowej odpowiedzi; jak zaś był mąż przezorny i biegły, przez czas bytności swojej pilnie się rozpatrując w rządzie i zwyczajach rzymskich, nie dobrą za powrotem o dalszej wojnie dawał otuchę. Mówiąc o sprawowaniu poselstwa swego, powiadał, iż gdy wszedł do senatu, ile widział senatorów, zdawało mu się, iż tylu królów oglądał.
Wkrótce po Cyneaszu przybyli do Tarentu rzymscy posłowie względem okupu więźniów. Między nimi znajdował się Fabrycyusz, o którym już był uprzedzony od Cyneasza Pyrrus, iż jako mąż wielce roztropny i doświadczony, a do tego w sprawach wojennych biegły, w wielkiem był u swoich poważeniu. Przyjął go więc Pyrrus z wszelkiemi względami, i ofiarował znamienite dary, ale ich przyjąć nie chciał. Nazajutrz rozkazał w miejscu, gdzie miał rozmawiać z Fabrycyuszem, stawić za zasłoną najogromniejszego ze słoniów swoich, i odkryć niespodzanie, mniemając, iż się przelęknie. Stało się, jak rozkazał : wśród rozmowy zasłona nagle spadła, tuż przy mówiących zwierz się odkrył, i ryknął przeraźliwie : ale i widokiem i wrzaskiem bynajmniej niewzruszony Fabrycyusz, obracając się z uśmiechem ku królowi rzekł : « Kogo wczoraj złoto nie uwiodło, dziś słoń nie zastraszy. »
Tegoż wieczora gdy przy uczcie Cyneasz czynił wzmiankę o nauce Epikura, który szczęśliwość na spoczyku i rozkoszy zasadzał, a szeroce się nad tem rozwodził, przerwał mu mowę Fabrycyusz i rzekł : « O nic więcej bogów nie proszę, tylko o to, aby wszyscy nieprzyjaciele Rzymu takowy mieli sposób myślenia. »
W następującym roku tenże Fabrycyusz objął rządy wojska rzymskiego, i gdy był w obozie, przyniesiono mu tajemnie list od lekarza Pyrrusowego, w którym obiecywał go otruć, byleby przyzwoitą takowej usłudze nagrodę odebrał. Natychmiast odesłał Pyrrusowi list, sam tak pisząc do niego :
« Kajus Fabrycyusz i Kwintus Emiliusz konsulowie, królowi Pyrrusowi zdrowia życzą. »
« Nieznasz się widzę na przyjaciołach twoich, i poznasz to, czytając list, który ci posyłamy. Wojujesz z poczciwemi ludźmi, a niecnotliwych przy sobie chowasz. To co czynimy, nie tak jest dla ciebie, jak dla nas samych : śmierć albowiem twoja podałaby nas w podejrzenie, żeśmy cię zdradą zgładzili ze świata, nie mogąc orężem pokonać. Bądź zdrów. »
Odebrawszy takowy list Pyrrus ukarał lekarza, a wdzięczen za przestrogę, wszystkich niewolników w bitwie zabranych darmo wypuścił. Rzymianie nawzajem niechcąc za to nagrody, iż bezprawia nie popełnili, tyle mu Tarentynów i Samnitów oddali, ile on im Rzymianów przysłał.
Wkrótce potem nieużyci na żądania Pyrra Rzymianie szli przeciw niemu, i spotkały się wojska nie daleko miasta Askulum. Nastąpiła druga bitwa, i trwała przez dwa dni, pierwszego Rzymianie nieco przemogli, ale w