Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/752

Ta strona została przepisana.

wojska wyprawił do Bitynji, nakazując, aby jak najwięcej żywności do obozu przystawiono. Skoro się o tem wysianiu Lukullus dowiedział, szedł w pogoń, zaczekał potem pókiby nazad z żwnością nie powracali. O czem gdy powziął wiadomość, zastąpił im na drodze, i rozproszywszy snadno, sowitą zdobycz zyskał. Piętnaście tysięcy niewolnika dostali wówczas Rzymianie, sześć tysięcy koni, bydła i żywności wielki dostatek.
Straciwszy po owej klęsce ostatnią nadzieję zdobycia Cyzyku Mitrydat, o swojem już tylko ocaleniu myślał, a gdy jeszcze powziął wiadomość, iż Arystonik, któremu był flotę powierzył, zdradą swoich w ręce się Rzymianom dostał, morzem uszedł. Lądowemu wojsku, gdy się zpod miasta wracało, zastąpili Rzymianie nad brzegami Graniku, i gdy przyszło do bitwy, po niejakim odporze zupełnie znieśli. Jak wieść powszechna niosła, w tej nieszczęśliwej wyprawie blizko dwa kroć sto tysięcy Mitrydat ludzi swoich utracił.
Wróciło zwycięzkie Rzymian wojsko do oswobodzonego Cyzyku; nie długo tam bawił Lukullus, i opatrzywszy miasto puścił się na morze. W tej żegludze niedaleko Ilium trzynaście zbrojnych nieprzyjacielskich okrętów dostał, i wodza Izydora wziął w niewolą. Udał się zatem ścigając zbiegłego Mitrydata ku brzegom Czarnego morza w nadziei, iż go w Bitynji zastanie, gdzie już był przed sobą wyprawił Bakoniusza, aby go w ucieczce miał na oku. Ale ten trawiąc czas w Samotracyi na igrzyskach obchodów uroczystych Cerery, opuścił porę dostania Mitrydata, który korzystając z takowej opieszałości, z rąk się Lukulla wydostał. W ucieczce sroga nawałność ledwo go o zgubę nie przyprawiła; gdy więc jedne z okrętów swoich pogrążone, drugie skołatane do żeglugi niezdatne widział, czółnem się wśród spienionych rozbujałego morza bałwanów rozpacznie puścił, i nad wszystkich mniemanie do portu Heraklei przypłynął.
Gdy już do takiego stanu przywiedziony byt ów groźny niegdyś samemu Rzymowi nieprzyjaciel, iż ledwo w zakątach państw swoich mógł mieć schronienie, nie ustał w ściganiu jego Lukullus, tej najpożądańszej dla sławy swojej zdobyczy niezmiernie chciwy. Mimo więc odradzanie swoich, przedsięwziął iść za nim do Pontu. Zrazu w takowej pogoni, ile przez kraje spustoszałe i dzikie, wiele od głodu i niewczasów ucierpiało wojsko. Chcąc zabieżeć niedostatkowi spędził niezliczone tłumy Galatów, których nieść żywność na barkach, w niedostatku powozów i koni, przymuszono; ale gdy się dalej w kraj żyżniejszy zapuścił, wzmógł żołnierzy i zasilił. Że jednak obchodząc się łaskawie z nieprzyjaciółmi, nie dawał na łup poddających się miast, szemrali na to i narzekali, iż im z rąk odbierał zasłużoną nagrodę po takich pracach i niewygodzie. Za złe mieli niewczesną, jak mienili, dobrowolność, która pobłażaniem niedość upakarzała zwyciężonych, a zysk należyty odbierała zwycięzcom.
Czas zimowy gdy nadszedł, strawił go po większej części w oblężeniu Amizu, miasta wielce obronnego; i to mu za złe miano, iż szturmu nie przypuszczał, jakby nie chciał zdobyczą wojska zasilić. W porze wiosennej z częścią wojska zostawił pod oblężonem miastem Murenę namiestnika, sam zaś szedł przeciw Mitrydatowi, o którym się był dowiedział, iż obóz rozłożył w dolinach Kabiru, czekając tam na Rzymiany. Miał, jak powiadano, doświadczonego żołnierza czterdzieści tysięcy piechoty, jezdnych cztery tysiące.
Stanęły przeciw sobie wojska; a gdy w kilku małych potyczkach rozpędzili Rzymianie pierwsze straże, taką trwogą przejęte zostało Mitrydatowe, iż razem jakby za zmową, porzuciwszy okopy i szańce, obóz, rynsztunki, i cokolwiek w nim znaleźć się mogło, tłumami uciekali w zawody. Hamował zbiegów sam król i ich wodze, ale nie mogąc wstrzymać rozpierzchłej zgrai, sam tłumem uciekających zajęty byłby się pewnie w ręce Rzymianom dostał, gdyby muła zlotem obładowanego za sobą nie zostawił : gdy się albowiem nad rwaniem takowej zdobyczy zastanowili goniący, on tymczasem przesiadłszy się na rączego konia z rąk się ich wymknął. Dostał się Rzymianom ze wszystkiemi bogactwy obóz nieprzyjacielski, ale ta korzyść nie nagrodziła straty wyzwolonego króla. I to wielce boleśno było wówczas Lukullowi, iż Kallistrata sekretarza Mitrydatowego żywcem dostać nie mógł. Gdy się albowiem znaleziony w obozie do Lukulla prowadzić kazał, postrzegłszy trzos złota, który na sobie miał, zabili go żołnierze.
Po tak strasznej klęsce, z resztą, których jeszcze zebrać mógł swoich, udał się Mitrydat do Armenji, gdzie zięć jego Tygranes panował. Lukullus zaś coraz dalej za nim postępując posiadł Chaldeą i Tybarenę, a wkroczywszy w Armenią, słał poselstwo do Tygrana dopominając się, aby zbiegłego Mitrydata wydał : sam zaś wrócił się do Amizu, którego dotychczas jeszcze oblężenie trwało. Przyczyną tak długiej zwłoki była waleczność obrońcy Kallimacha, któremu dotąd Rzymianie wydrzeć powierzonej twierdzy nie mogli; ale świeżo przybyły Lukullus zdobył nakoniec po natarczywym szturmie : dostać jednak Kallimacha nie mógł, zapaliwszy albowiem wprzód miasto przebił się przez oblężeńce, i życie uniósł. Spłonął w ogniu Amiz, a gdy weń wszedł Lukullus, z żalem do swoich wielokrotnie powtarzając mówił : iż w tem najbardziej szczęśliwym być Syllę uznawał, gdy zdobywszy Ateny ochronić je mógł, jemu zaś nie pozwolił los przeciwny takowego użycia, ale go podobnym Mummiuszowi czynił, który patrzył na popioły Koryntu. Czego więc w czasie zdobycia uiścić nie mógł, później starał się wykonać; sprowadził z okolic rzemieślników, którzyby pogorzałe budynki naprawili i wznieśli, zbiegłe mieszkańce zgromadził, i ile mógł, wracał do własności. Grekom, którzyby tam osiadać chcieli, wiele gruntów przyległych nadał, zgoła wszystko czynił, iżby owe niegdyś dostatnie i ludne miasto powstać mogło, nie żałując na to i kosztu i pracy. Nie dość jeszcze mając na tem, każdemu z mieszkańców, którzy powracali, dawał odzieże przystojne dawnemu ich stanowi, i znaczne w pieniądzach zapomożenia. Dał uczuć chwalebnym przykładem, jak srogość wojny, jeźli odwrócić jej nie każą surowe losu zdarzenia, ludzkość zwycięzcy słodzić przynajmniej może.
Wrócił potem do Azyi, i zastał w wielkim nierządzie te krainy, które w dzierżeniu namiestnikom zostawił. Miasta nieznośnemi przez Syllę nałożonemi podatkami zniszczone były, ci którzy je wybierali, nielitościwie obchodzili się, aby mogli i należytość skarbowi przystawić, i dla siebie zysk znaleźć. Gdy głębiej wejrzał w te niegodziwe poborców działania, pokazało się jawnie, iż ogólną summę dwudziestu tysięcy talentów nałożonych, we dwakroć kraj zapłacił, lichwiarze zastępujący niby mieszkańców, tyleż, a prawie więcej jeszcze z nich zdarli.