Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/76

Ta strona została skorygowana.
PIEŚŃ IV.


Stwórca wszechmogący lituje się nad losem Polski. Zesłany od niego duch opiekujący się tą krainą, wzmaga męztwo w wodzu i w wojsku. Wyliczenie znakomitszych rycerzy i dowódców polskich.


Gdzie szczęście żadnej nie zna alternaty,
A coraz nową korzyścią bogaci;
Gdzie czas prędkiemi odmierzony laty,
Nietrwałą istność ostatecznie traci;
Gdzie ziemia pełznie, nikczemnieją światy,
I prochem wszystkie stworzone postaci;
Ten, co skinieniem, nieba, światy mnożył,
Tron swój ogromny wieczyście położył.

Źródłu istności na niczem nie zbywa,
Sam sobie dosyć. Lecz dobroć bez miary
Na mdłe stworzenia hojnie się wyléwa,
I mimo podłość i liczne przywary,
Sprawca wszechmocny z swem dziełem przebywa.
Najobfitszemi ubogaca dary,
Domieszcza chwały: widzą Stwórcę swego,
I wiecznem pieniem wielbią Najwyższego.

W tej byli świętej wybrani zabawie,
Nagłem wzruszeniem gdy nieba zagrżmiały:
Padli na twarze, obumarli prawie,
Nie śmią wznieść oczu tam, gdzie wiecznej chwały
Tron się unosił w wspaniałej postawie:
Duchy go skrzydły swemi zasłaniały,
Z stopni obłocznych wypadały gromy,
Wstrzęsły się nieba, świat zadrżał poziomy.

Pozwolił Stwórca, ażeby, co legli
Na straszny odgłos jego majestatu,
W wieczystej prawdzie widocznie postrzegli,
Na co się mdłemu zanosiło światu.
Jak wierni jego zatrwożeni biegli
Przed okropnego błyskaniem bułatu.
Postrzegli, jako potęgą niezmierną
Chciał Osman zniszczyć Polskę prawowierną.

Głos wszechmogący, co nieba zadziwia,
Miejsca przenosi, i bezdenność głuszy:
Głos, który niszczy, i który ożywia,
Głos, co mocarstwa pognębia i kruszy,
Głos pański, co się bezbożnym sprzeciwia,
Głos pożądany uwielbionej duszy,
Dał się usłyszeć: bojaźnią przejęci,
Umilkli, trony, mocarstwa i święci.

Na rzewność płaczu pańskie względy padły,
Dał się przebłagać, już Polska szczęśliwa,
Już próżno grozi nieprzyjaciel zjadły;
Tam, kędy boża opieka przebywa,
Choćby najsroższe przygody zapadły,
Nie dojmie onych zjadłość zapalczywa.
Nie dojmie temu jad w złości obrzydły,
Kogo Pan trzyma pod swojemi skrzydły.

Jak szumy wodne wznoszą się wielbienia,
Wznoszą się dzięki duchów niezliczonych.
Odgłos powszechny chwały, dziękczynienia,
I Serafinów miłością strawionych,
I tych, co w straży trzymają stworzenia,
Aniołów świętej służbie poświęconych.
Ten, co rząd świata człowiekowi poddał,
W straż świętym swoim Aniołom go oddał.

Mało go mniejszym zdziałał nad Anioły,
Gdy zmyślność z duchem zamknął w człeku razem,
Jemu dań winną oddały żywioły,
Zwierzęta poszły za jego rozkazem.
Dla niego ziemia okryła się zioły,
Znał świat, że bozkim zaszczycon obrazem.
Nie chciał znać człowiek dumny, a ułomny,
Gdy Stwórcy swemu został wiarołomny.

Odtąd żywioły, i świat i zwierzęta,
Przeciw hardemu przestępcy powstały,
Ziemia w usłużnej plenności przeklęta,
Przeklęte ręce, co ją uprawiały.
Uznał błąd człowiek. Dobroć niepojęta
Wsparła, co zepsuł uczynek zuchwały:
I choć niegodnych chcąc wspomódz otwarcie,
Dała Anioły na radę i wsparcie.

Ten, co ma Polskę w nieustannej pieczy,
Stanął przed pańskim strasznym majestatem:
«Stwórco najwyższy! rzekł, co zrządzasz rzeczy,
«I dobrotliwie zawiadujesz światem;
«Któż się bez twego wsparcia ubezpieczy?
«Strwożona Polska, lud, król i z senatem,
«Nie w swojej sile ufność kładą marną,
«Pod twoję świętą opiekę się garną.

«Ty, coś danego zwierzom na pożarcie
«Wyrwał proroka przez twego Anioła,
«Ty, coś Chaldejski lud zgromił otwarcie,
«Gdy cię o pomoc Ezechiasz woła;
«Ty, coś mnie zsyłał na ich ojców wsparcie,
«Abym strzegł granic polskich dookoła,
«Rozkaż i teraz.» — Niebiosa zadrżały,
Prośby pokorne skutek otrzymały.

Jak myśl, duch zniknął, a w nagłym obrocie,
Ponad gwiazdziste okręgi się wzbija:
Nikną natychmiast w nieścignionym locie
Planety słońca, światy, które mija.
Staje nad Polską w uprzejmej ochocie;
Nad Polską swoją, której wiernie sprzyja.
Zakryty oczom stróż święty tam stawa,
Gdzie hetman półki wojska rozeznawa.

Okrył go swoim niebieskim puklerzem,
Czuje wódz w sercu radość niesłychaną,
Wzmaga w nim ufność, a bozkiem przymierzem,
Stwierdza nadzieję skutku pożądaną.
Potem się stawił przed licznym żołnierzem,
Tchnął duchem męztwa; natychmiast wygraną
Rokują wszyscy, a pomiędzy szyki
Słychać radośne przy wodzu okrzyki.