zabił, rozproszyli się natychmiast żołnierze. Anniusz znalazłszy wolne przeprawy, łatwo je przeszedł, i w kraj Hiszpański wkroczył.
Nie będąc w stanie dania odporu Sertoryusz z trzema tysięcy swoich, udał się do Kartageny, skąd wsiadłszy na okręty, ku brzegom Maurytanji płynął, ale ze stratą odparty, nazad do Hiszpanji wrócić się musiał. Nieprzyjęty zrazu, zwiódł bitwę z namiestnikiem Anniusza na morzu, i pokonawszy go nie daleko wysp Balearyjskich zdobył twierdzę, i na jednej z nich z ludźmi się swojemi usadowił. Nie długo mu jednak tam wytchnąć przyszło; z liczną flotą, na której około pięciu tysięcy zbrojnego ludu rachowano, zbliżył się sam Anniusz. Wyszedł przeciw niemu Sertoryusz, a gdy nagle przypadająca gwałtowna burza nie pozwoliła bitwy, zapędzony nią aż na brzeg Luzytanji, znalazł tam kupieckie statki, świeżo przybyłe z wysp Atlantycznych, i dowiedziawszy się o szczęśliwem miejsc położeniu, już był myśl skłonił tam osiąść, i w spokojności ostatek wieku przepędzić; ale Cylyjczykowie przyzwyczajeni do życia błędnego, na których okrętach płynął, nie chcieli mu towarzyszyć; i chcąc mieć zysk z żeglugi, postanowili u siebie udać się do Afryki na pomoc Askalowi, którego byli Maurytanie z tronu wyzuli. Przymuszony potrzebą puścił się z nimi, i złączywszy się z Maurytanami naprzeciw Askalowi, wstępnym go bojem zwyciężył, i w mieście dokąd się był po klęsce schronił, obległ.
Dowiedziawszy się Sylla o takowych Sertoryusza czynach, słał Askalowi na pomoc z znacznem wojskiem namiestnika swojego Pacyana, ale i ten, gdy przyszło do bitwy, ze stratą z placu ustąpić musiał, i poległ w ucieczce. Złączył zatem zabrane wojsko jego ze swojem Sertoryusz, i zdobywszy miasto Tyngis, w niem schronionego wraz z bracią Askala dostał.
W spokojnem był dzierżeniu zdobytych krajów, gdy go wezwali Luzytanie, aby przeciw Rzymianom, którzy się na nich gotowali, rząd wojska objął. Taż sama nieodbita potrzeba, która go zapędziła do Afryki, sprowadziła znowu do krajów europejskich. Przybył wezwany do Luzytanów : rząd ich wojska objąwszy, cały się na to udał, aby powierzonych sobie żołnierzy usposobił i wydoskonalił w wojennym kunszcie.
Ufność, którą nad zwyczaj tamtejszych narodów położyli w nim Luzytanie, pochodziła z powszechnej wieści o nadzwyczajnej waleczności, roztropności i obrotnym przemyśle jego. Między innemi ten pamiętny był i osobliwy. Dostał był od jednego z tamtejszych mieszkańców łani białej, ta przyswoiła się łatwo, i tak przyzwyczaiła do niego, iż niedostępną mu była towarzyszką.
Zrazu nic w tem osobliwego nie uważano, ale on chcąc z okoliczności korzystać, wmówił w lud lekkowierny i zabobonny, iż to był dar Dyany, i że duchem wieszczym łani owa obdarzoną była. Zamykał się więc z nią umyślnie, niby to na badanie o rzeczach przyszłych, i gdy się przez szpiegów, których miał wielu, dowiedział o jakowych skrytych zamysłach nieprzyjaciół, odpowiadał jawnie rzecz, która się siać miała, mieniąc, iż to co wiedział, od łani swojej powziął. Skutek uiszczał powieść a bajka wiarę brała. Częstokroć odebrawszy wiadomość o dobrem powodzeniu wojsk swoich, krył posłańców, którzy mu ją przynieśli, i zgromadziwszy wówczas Luzytany rozkazywał, aby bogom czynili ofiary i dzięki za otrzymane przez namiestników jego zwycieztwo, o którem, jak udawał, wieść od łani powziął. Gdy więc ci zadziwieni czynili modły, posłaniec nibyto ze świeżą wiadomością przybyły dokładnie wszystkie okoliczności zwycięztwa opowiadał. Tym kunsztem pomnażał poważenie swoje, iż szli wszyscy z ochotą na jego skinienia, a zaufani w takowym wodzu, któremu oczywiście sprzyjało niebo, mniemali, iż nic mu się oprzeć nie może.
Szczęśliwe uprzedzenie tyle sprawiło, iż lubo oprócz krajowych, niewięcej jak półtrzecia tysiąca Rzymian przy sobie liczył, wiodł wojnę przeciw czterem wodzom, których Rzym w rozmaitych czasiech przeciw niemu wysyłał, i w przeciągu tego czasu wiele narodów Rzymianom przyjaznych pokonawszy, Kottę na morzu nie daleko ciaśniny Gibraltaru, Fidyusza rządcę Betyki w bitwie, gdzie przeszło dwa tysiące Rzymian legło, zwyciężył podobneż zwycięztwa otrzymał nad Domicyuszem i Maniliuszem Hiszpanji prokonsulem; a gdy Metellus wysłał przeciw niemu namiestnika swego Toraniusza, i ten podobnego innym, którzy go poprzedzili, losu doznał. Sam Melellus jeden z najcelniejszych naówczas wodzów rzymskich, nie mógł mu zdołać, i wielokrotne poniosłszy straty, musiał wzywać pomocy prokonsula Gallji Lolliusza, a gdy i na tem jeszcze nie dyło dosyć, ze świeżem wojskiem Pompejusz iść przeciw niemu musiał.
Sposób wojowania naówczas Sertoryusza, właściwy był okolicznościom, w których się znajdował. Czego mu na mocy brakło, zastępował sprawnością i dziwnym obrotem. Wręcz, ile słaby, potykać się częstokroć nie mógł : korzystając więc z położenia miejsc, których był świadom, czuwał na porę takową, w której by mógł, jeżeli nie pokonać, trudzić przynajmniej i uszkodzić cóżkolwiek nieprzyjaciela. I nadawały się zamysły jego tym skuteczniej, im dzielniej mu służyła w tej mierze i sława, której nabył, i zaufanie u swoich, które zyskał. Wiedział on dobrze z własnego doświadczenia, iż wstępnym bojem na polu z Rzymianami, wezwyczajonemi w ten sposób bitwy, potykać się, zwłaszcza w nierównej liczbie, rzecz prawie była niepodobna : trzymał się więc miejsc nierównych, wieszał się po wzgórkach, dokąd przystępy, ile mógł psuł, zacieśniał i czynił nieprzebyte. Czuły na wszystkie ścigających siebie obroty, udając częstokroć zastraszenie, niby uciekał, a tymczasem nieznacznie narażał i wprowadzał w takowe miejsca, gdzieby je podejść mógł. Zgoła na co się tylko kunszt rycerski w największem wysileniu zdobyć może, wszystko się to w działaniu jego okazywało.
Nie wiedział już Melellus, co miał począć z tak dzielnym a przemyślnym w odporze nieprzyjacielem. Przyzwyczajony do innego sposobu wojowania, wszystkę usilność na to obracał, iżby zwabił w pole Sertoryusza; ale ten przekonany u siebie, iż inaczej utrzymać się nie może, nie dał się wywieść z zakątów i kryjówek, z których czatował na Melella. Wojsko rzymskie niezwyciężone w bitwach żądało spotkania, a gdy uskutecznić ich żądzy nie mógł Metellus, tracił dawniej nabytą wziętość, a zatem powagę i zaufanie. Dawniej znaczne dał był dowody biegłości i męztwa, i sprawiedliwie między pierwszemi wówczas rzymskimi wodzami miał miejsce, ale wiek podeszły, i zbyt wygodny w pieszczotach rzymskich spoczynek, czyniły mu pracę nieznośną. Sertoryusz zaś w samej porze wieku rzezki, czujny, przyzwyczajony do niewczasów, wzmacniał przykładem