jaciela zdradził. Odpisał na takowe wezwanie, iż będąc z dawna nieprzyjacielem Antypatra, zdania swojego nie odmieni, zwłaszcza gdy widzi to i poznaje, iż z przyjaciółmi jego obchodzi się jak nieprzyjaciel : z Kraterem wejść w zgodę gotów, byleby się on z Perdyką pogodził : jeżeli zaś na własności życie jego czuwa, niech wie, iż choćby i i zginąć przyszło, przyjaciela nie odstąpi.
Właśnie ów list czytali Antypater z Kraterem, gdy przybył Neoptolem, i pierwszy przywiózł wieść o klęsce swojej. Wysłał natychmiast Krater Antypatra do Cylicyi, sam zaś z większą częścią wojska wraz z Neoptolemem szedł przeciw Eumenowi.
Że miłość i zaufanie Macedończyków miał Krater, utaił Eumenes przed temi, których miał w wojsku swojem, iż się zbliża Krater, udając że zwyciężonych Neoptolem nowy zaciąg naprędce zebrał i szedł, aby się zemścił porażki swojej. Gdy więc zeszły się wojska, i miało przyjść do boju, bojąc się, iżby się nie dowiedziano o tem, iż Krater był obecny, zakazał namiestnikom przyjmować poselstwa, gdyby były słane od strony przeciwnej, ale bez wdawania się w żadne rozmowy, mieli iść prosto na nieprzyjaciela. Dla tejże przyczyny postawił przeciw Kraterowi cudzoziemców, które wiedli Farnabaz i Fenix. Ci wytrzymali pierwszy impet, a gdy widząc nieprzełamane jeszcze w szykach przeciwne wojska, sam Krater z nieporównaną odwagą i zapalczywością przywodził je, ranny od jednego Traka z boku padł i od koni w owym tumulcie zdeptany został.
W największym bitwy owej pamiętnej zapale, tchnący zemstą Eumenes, szukał sprzysiężonego sobie zdawna nieprzyjaciela Neoptolema, a zoczywszy go zdaleka, gdy na się końmi natarli, padli wzajem, a powstawszy objęli się oburącz i miotając zjadle dobywali wszystkich sił ku nasyceniu złości, którą pałali. Zraniony w tym zapasie Neoptolem klął, niemniej jednak choć ranny, walczył do upadłej : aż mu nakoniec mieczem gardło wskroś przebił Eumenes, i gdy ze zbroi odzierał, ostatniem jeszcze wysileniem od umierającego raniony został. Mdłe siły nieszkodliwy raz zadały, jednakże lubo osłabiony wzmógł się widokiem zgnębionego nieprzyjaciela, i dopadłszy konia biegł na lewe skrzydło; tam w ostatniem tchnieniu leżącego na pobojowisku Kratera gdy zastał, rzucił się z konia, i przypadłszy ku niemu z płaczem narzekał na Neoptolema, który był przyczyną straty tak zacnego, jemu z dawna przyjaznego męża : ostatnie, ile mógł, czynił umierającemu przysługi, lecz nadaremny był ratunek, gdyż już nieczuły Krater tamże życia dokonał.
W dziesięć dni po pierwszem otrzymane, było to drugie zwycięztwo, i Eumenes się ujrzał w równi z najpotężniejszemi następcami Alexandra, ale ta równość wzbudziła ich przeciw niemu : znieść tego albowiem na sobie nie mogli, iżby cudzoziemiec użyty do gabinetowych interesów, miał wchodzić w spółkę zdobyczy, którą oni tylko sami, jako społecznicy prac Alexandrowych, dzielić między siebie przedsięwzięli.
Właśnie w tym czasie gdy zginął Krater, równy los potkał Perdykę, który w tumulcie od własnych żołnierzy zabity został. Śmierć jego nader była boleśna Macedonom, pałali więc zemstą przeciw zabójcom wodzów swoich dawnych : w tej liczbie gdy mieścili Eumena, sprzysięgli się na jego zgubę, i zdali wykonanie zemsty swojej na Antypatra i Antygona, do których się wszyscy przyłączyli, oprócz którzy dawniej z Eumenem zostając, nie dali się naówczas uwieść namowom współbraci i ziomków.
Zaufany po dwojakiem zwycięztwie w waleczności wojska swego Eumenes, szedł przeciw Antypatrowi, i już się zbliżał ku Sardom stolicy Lidyi, ale go odwiodła od takowego zamysłu tamże zostająca Kleopatra : udał się więc do Frygji i tam zimował. Że zaś wojsko, które wiódł, było niepłatne, przymuszony był żywić je zdobyczą : pustoszył więc dla tej jedynie przyczyny pograniczne krainy i miasta, a łupy zdobyte im oddawał.
Nie śmieli wstępnym bojem zaczepiać Eumena przeciwnicy jego, starali się więc zmniejszać zaufanie i miłość, którą u swoich łagodnem postępowaniem zyskał. Znajdowano częstokroć w obozie jego bezimienne kartki i listy, a w nich obiecywano sowite nagrody, tym którzyby go opuścili, a sto talentów temu któryby go zabił. Ale i podstęp i przegróżki nie wzięły skutku, owszem zwiększały przywiązanie ku Eumenowi, który też ze swojej strony im bardziej czuł i poznawał jak gwałtownie nie tylko na władzę, ale i na życie jego czuwano, tym pilniejszą miał na to baczność, iżby raz powziętych dla siebie względów nie zmniejszył. Przezorność jego to sprawiła, iż tak się wzmógł w wojsku osoby jego szacunek, że postanowili sami między sobą dobrowolnie strzedz jak najusilniej bezpieczeństwa osoby jego. Stanął więc układ, iżby dniem i nocą tysiąc zbrojnych było przy nim na straży, a najpierwsi z wodzów ubiegali się o to, iżby w tej liczbie pomieszczonemi zostawali. Ustawicznie więc odtąd bywał otoczony hufcem doświadczonych żołnierzy; a gdy szedł na spoczynek, czuwali przez noc całą przy namiocie jego.
Pomyślność zbyt wznosi umysł u podłych ludzi : ale kto ma istotnie wspaniały umysł, w nieszczęściu takowy sposób myślenia najlepiej się obwieszcza. Zwyciężony zdradą namiestnika swojego od Antygona Eamenes, w samymże odwodzie, zdrajcy dostał i śmiercią ukarał, a zwracając się nagle na toż miejsce skąd był ruszony, rozłożył tak, jak były przedtem stanowiska obozu. To zdziaławszy ruszył się wgłąb kraju, i gdy powziął wiadomość, iż był w blizkości namiestnik Antygona Menander, który miał w straży skarby; bojąc się, aby takowa zdobycz nie zatrzymała w odwodzie ludzi jego, przestrzegł umyślnie o zbliżeniu swojem Menandra, który natychmiast schronił się : udawał zaś niby żal, iż go tak obfite łupy minęły, i tak dobrze ukrył fortel, którego zażył, iż uwierzyło mu wojsko i wchodziło w uczestnictwo rozpaczy jego mniemanej. Ocalony Menander gdy za powrotem opowiadał Antygonowi uczynność i względy Eumena, uśmiechając się na to stary dworak rzekł : « Znam ja go lepiej, niż ty : nie mnie on, ani was, ale siebie oszczędził. »
Stan, w którym po ostatniej porażce zostawał, takowy był, iż nie mając już żadnej nadziei wsparcia, nie o pomnożeniu państwa i władzy, lecz o własnem ocaleniu myśleć mu należało. Postanowił zatem małą liczbę doświadczonych żołnierzy zatrzymać przy sobie, i z temi szukać bezpieczeństwa, pókiby się szczęśliwsza pora nie otworzyła. Że więc liczne wojsko, które prowadził i dotąd utrzymywał, nie było zdolne ku śpiesznym obrotom, podziękowawszy zgromadzonym namiestnikom, wodzom i żołnierzom za wierność, przywiązanie i tyle prac podjętych, przełożył im niesposobność dalszego utrzymywania, a przeto radził, aby się rozeszli i czekali wraz z nim szczęśliwszych czasów.
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/768
Ta strona została przepisana.