jacielem; czemuż cię los przeciwnikiem naszym oznaczył! »
Przez lat dwa wojując zwycięzko w Azyi, ten przed którym zniżać się musiała wyniosłość Persów, w podłej odzieży rozkazywał śklniącym od złota i drogich kamieni Satrapom. Rozszerzał władzę i panowanie Sparty w rozmaitych krainach; wśród zaś niezmiernych łupów najściślejsze zachował ubóztwo. Łagodny, każdemu przystępny, im bardziej zdawał się pokorzyć i uniżać, tym dzielniej skłaniał ku sobie umysły, i ujmował serca miłością i uszanowaniem. Nie różnił się od innych mieszkaniem i odzieżą, ani sposobem życia, przeto też więcej zyskał przykładem, niż namową.
W najszczęśliwszej porze działania swego odebrał rozkaz wrócić i wieść zwycięzkie wojsko swoje na ratunek ojczyzny, na którą ciąg jego zwycięztw tak obruszył zazdrosne sąsiady, iż ze wszech stron uzbrajali się przeciw Sparcie. Powziąwszy takową wiadomość rzekł : « nieszczęśliwi Grecy, wy więcej sobie szkodzicie, niż wam dzikie narody. » Jakoż zazdrość szczególna nie dała korzystać Grekom z okoliczności najszczęśliwszych, które im się zdarzały do pokonania zupełnego Persów. Wybór cnot, przymiotów, nauki, zamiast wzmocnienia i wsparcia, powiększały zatargi : te nakoniec przywiodły jarzmo.
Przestraszeni zwycięztwy Agiezylausza Persowie, przekupili krasomowców w Atenach i Tebach, iż wmówili w ziomki wojnę przeciw Sparcie. A iż dziesięć tysięcy daryków złotych rozdano między nie, a Persy na swojej monecie wybijali Strzelca; gdy przyszło kraj opuszczać, mówił do swoich : « Diesięć tysięcy strzelców wypędziło nas z Azyi. »
Przebywszy Hellespont szedł przez Tracyą, a że z mieszkańców tamtejszych, ci których Trullami zwano, bronili mu przejścia, pókiby sto talentów nie wyliczył, odprawiając ich posły z tem się dał słyszeć : « Niech przyjdą, i sami pieniądze odbiorą. » Nie śmieli zastąpić, ale gdy wciągu podróży zastał zbrojnie przeciw sobie zgromadzonych, rozproszył ich snado, i stanął na granicach Macedonji. Słał zatem posły swe do króla tamtejszego żądając przejścia; ale gdy odpowiedź odebrał, iż gdyby się odważył, obaczy co się z nim stanie, rzekł : « Niechże on patrzy, a ja przejdę. » Zdziwiony takową odpowiedzią i zastraszony król, o to tylko prosił, iżby po przyjacielsku przeszedł; co mu też uczynił.
W przechodzie dalszym pustoszył ziemię Tessalczyków, przeto iż byli nieprzyjaciółmi Sparty : do Laryssanów zas słał Xenokla i Scytesa wzywając ich ku wspólnemu przymierzu. Gdy się dowiedział, iż owych posłów wsadzono do więzienia, a wojsko pałało zemstą, wstrzymywał je od kroków gwałtownych dla tej, którą im opowiedział, przyczyny : Iż wolałby zrzec się Tessalji, choćby ją miał w ręku, niż podać którego ze swoich w niebezpieczeństwo. Czynił więc tyle zabiegów, iż posłów odzyskał, w czem wydała się znamienita ludzkość jego. Gdy właśnie w tymże czasie przyszła nieść o bitwie u Koryntu, gdzie Spartanie zwycięztwo nad nieprzyjaciółmi odnieśli; nie pokazując stąd takowej, jakby się po nim spodziewać można było, radości, z westchnieniem powtarzał. « O nieszczęśliwa Grecyo! własnemi rękami zabijasz dzieci swoje; te zachowane, pokonałyby wszystkie narody, które czuwają na twoję zgubę. »
Że częste miewał w przechodzie swoim od Tessalczyków zaczepki, upatrzywszy sposobną porę uderzył na nich wtenczas, gdy się tego bynajmniej nie spodziewali, i lubo nie wiele wybrał ze swoich na tę wyprawę, tak mu się jednak powiodła, iż zupełne otrzymał zwycięztwo : działo się to między górami Prantu i Nartak, gdzie też pamiątkę zwycięztwa swojego zostawił. Na pobojowisku jeszcze zastał go posłaniec ze Sparty Dyfrydas z rozkazem, iżby nieodwłócznie wkroczył w kraj Beocyanów. Lubo z większem, niż miał naówczas, wojskiem zamyślał to uczynić, dając jednak z siebie przykład ścisłego rządowi i starszyźnie posłuszeństwa, szedł natychmiast tam, gdzie mu rozkazano, a obracając mowę do przytomnych rzekł : « Teraz nadchodzi pora i dzień, dla któregośmy z Azyi wyszli. »
Powolność Agiezylausza zniewoliła dla niego serca Spartanów : chcąc uwieńczyć cnotę jego, kazali po całem państwie obwołać, iż kto chce iść na pomoc królowi, niech się pod znaki zaciąga : wszystka natychmiast młodzież Sparty stanęła w polu na takowe hasło; ale Eforowie pochwaliwszy ochotę, pięćdziesiąt najznaczniejszych wybrali, i wyprawili do niego.
Przebywszy ciaśninę Termopilów, i kraj sprzymierzony Focydy, wkroczył w Beocyą, i obóz założył pod Cheroneą : tam odebrał smutną wiadomość, że Pizander, którego był nad flotą przełożył w Azyi, zwyciężony od Farnabaza w bitwie poległ. Zasmuciło go to wielce, zwłaszcza iż był jego powinowatym, i za złe mu to miano, iż go był dla tej przyczyny, ile mniej zdatnego, namiestnikiem zostawił. Pokrył jednak żal, i tając złą przygodę przed wojskiem, rozkazał poufalszym, aby przeciwną wieść rozsieli, sam zaś udając radość czynił bogom ofiary dziękczynienia. Bojąc się jednakże, iżby się prawdziwa istota rzeczy nie odkryta, przez coby się mogła zmniejszyć raz powzięta wszystkich ochota, silnym chodem szedł przeciw nieprzyjacielowi; jakoż wkrótce zastał czekające już na siebie Tebany. Przyszło natychmiast do sprawy. Na pierwszym wstępie pierzchnęli sprzymierzeńcy Spartanów Orchomenianie, lecz Agiezylausz w padłszy na Argiany pokonał je do razu. Widząc klęskę przyjaciół Tebanie zwrócili się ku ich wzmożeniu, ale nie dał tego zdziałać, i zaszedł im w oczy. Wszczęła się zatem okropna walka, tam zaś wrzał bój najsroższy, gdzie czołem młodzieży spartańskiej otoczony Agiezylausz dowodził swoim; i lubo ze wszystkich stron strzeżony od walecznej młodzieży, kilkakrotnie jednak ranionym został. Widok krwi wodza tak owe młodzieńce wzbudził do zemsty, iż rzucając się pomiędzy Tebany srogą w nich uczynili klęskę. Uwiedli więc z boju osłabionego bliznami króla, ale wielu z nich w owym razie legło. Półk zaś ów zawołany Tebanów w ścisłym szyku nigdy nieprzerwany, gdy sam prawie pozostał, i w skupieniu swojem trwał do końca, gdy ani przerżniętym, ani rozproszonym być nie mógł, rozstąpili się w szykach Spartanie, a naówczas wśród nich obronnie przeszedł, i udał się do Helikonu.
Więcej nierównie nad Lacedemonów stracili ludzi Tebanie, zwycięztwa jednak zupełnego żadna strona nie odniosła. Nazajutrz wyzwał ich na bój Agiezylausz, ale gdy się nie stawili, i owszem słali posły, aby im nie broniono zebrać z pobojowiska zwłoki poległych, przyzwolił na to chętnie, i zawieszenia broni, którego żądali, dopuścił. Krok takowy ze strony nieprzyjaciół przyznawał mu zwycięztwo : udał się więc do Delfów, gdzie złożywszy dzięki; obchód uroczysty odprawił, i dziesią-
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/773
Ta strona została przepisana.