chności narodów, i umarzały handel. Żeby więc złemu zapobieżeć, zwłaszcza, iż z ich przyczyny na żywności w Rzymie zaczynało braknąć, zlecono Pompejuszowi przeciw nim wyprawę, dając mu nieokreśloną władzę użycia wszelkich sposobów, któreby tylko znalazł zdatne do wykorzenienia ostatecznego złoczyńców.
Lud wyrok senatu potwierdził, ale bacznym obywatelom niebezpieczna zdawała się takowa w nadaniu władzy nieograniczoność, i jeden z konsulów, dał się z tem słyszeć, iż takowy, który chce w wyniosłości naśladować Romulusa, obawiać się powinien, iżby jak on, nie zakończył. Kutulus biorąc rzecz bez obrażenia Pompejusza, tem osłodził sprzeciwienie swoje, gdy chciał wmówić w pospólstwo, iżby tak zbytecznie i oczewiście nie narażało na niebezpieczeństwo szacownego obywatela, gdyż jeżelibyście, mówił do nich, stracili Pompejusza, ktoby go zastąpił? Ty! krzyknęli wszyscy; pochlebnym więc zagłuszony odgłosem, mówić dalej nie mógł.
Nie było jeszcze przykładu w Rzymie nadania tak wielkiej władzy; ani obywatela, któryby w pierwiastkach wieku takową wziętość zyskał. Chcąc więc usprawiedliwić spółziomków zaufanie, jął się dzieła z największą usilnością. Morza które pełne tych zbójców były w trzynastu podziałach pewnemi granicami określonych, oddał pieczy trzynastu wybranych z senatu namiestników, z których każdy miał sobie poruczoną flotę znaczną : uzbroił albowiem na takową wyprawę pięćset galer, sam zaś miał pod sobą dwóch kwestorów, którym baczność na dowóz żywności zlecił; jakoż wkrótce obficie Rzym zasilił. Tym sposobem opatrzywszy co do uskutecznienia dzieła należy, razem ze wszystkich stron uderzył na zbójcę, i za jednym następem zajęci na morzu, w portach i twierdzach swoich zostali. Pozostałych niedobitków reszta schroniła się do pierwszego w Cylicyi łożyska. Poskromiwszy Sycyljskie, Korsyki, Afryki, Sardynji, łotrostwa, zabrawszy sześćdziesiąt zbrojnych okrętów, resztę łatwo przy brzegach w samymże kraju Cylicyi pokonał i zagarnął.
Czterdziestodniowe było to ledwo do wiary podobne dzieło; jakoż gdy powrócił, Rzym jakby wzruszony z zasad swoich zaszedł mu drogę, i z niewymowną radością na dziękczynienie do Kapitolu prowadził.
Wojna, którą z Mitrydatem od lat kilku wiedli Rzymianie, równała się owym Punickim, i na wzór Annibala dzielny ten monarcha nieraz dawał uczuć Rzymianom skutki dzielności swojej. Zwyciężywszy pokilkakrotnie wysłane przeciw sobie wojsko, Syllli oprzeć się nie mógł. Lukullus który właśnie naówczas wojnę przeciw niemu prowadził, zwyciężonego z państw własnych wygnał, i już był blizkim pokonania zupełnego, jeszcze broniącego się w ostatniej rozpaczy Mitrydata, gdy nienasycony sławą Pompejusz przedsięwziął wydrzeć mu z rąk już pewną korzyść, i sobie przywłaszczyć uskutecznienie wielkiego dzieła. Łatwo przemógł odpór przyjaciół Lukulla : odwołano go więc, a wyprawę tę zlecono Pompejuszowi.
Krzywda, która się działa Lukullowi, większą sławie Pompejusza niż ukrzywdzonemu czyniła szkodę. Czuł to sam wewnętrznie, i gdy mu przyniesiono do domu wyrok pospólstwa, oznaczający go wodzem wyprawy przeciw Mitrydatowi, udawając jakby się o to nie starał, zawołał : Cobym był dał za to, gdybym nieznany od ludzi spokojne życie mógł w domu prowadzić! Kiedyż pozwolą mi Rzymianie odetchnąć i użyć słodyczy wiejskiego życia? Odgłos takowy, ile przy licznych świadkach, lubo wiary nie znalazł, byli jednak pochlebni udawacze, dziwujący się heroicznej skromności z tąż samą rzetelnością, z którą się był Pompejusz oświadczył.
Chcąc pogodzić Pompejusza z Lukullem spólni ich przyjaciele, przywiedli ich do tego, iż się zeszli w Galacyi i mieli z sobą rozmowę. Zaczęła się jak zwyczaj między zacnemi, z ludzkością i zobopólnemi względami; ale w ciągu dalszym nic mogło się ukryć w obudwóch to, co mieli na sercu. Wymówił więc wręcz Pompejuszowi Lukullus podstęp i nienasyconą wyniosłość, ten Lukullowi chciwość i zbytki; bardziej więc jeszcze, niż byli przedtem, zwaśnieni rozstali się. Lukullus naprawą nieprzyjaznych ledwo tryumfu dostąpił, Pompejusz zaś w Azyi pozostały, opatrzył naprzód wszystkie brzegi morskie, a zebrawszy trzydzieści pieszego żołnierza, dwa tysiące konnych, szedł przeciw Mitrydatowi.
Nie śmiał ten bitwie losu swojego powierzyć, i za pierwszą wieścią o zbliżeniu się Rzymian opuścił obóz, który był zmocnił. Opanował go Pompejusz, a ścigając bez przestanku Mitrydata dognał go nakoniec u brzegów Eufratu; i lubo już noc była zaszła, korzystając z podanej przy świetle xiężyca pory, wpadł w obóz nieprzyjacielski. Zastał gotowych do odporu, ale ten niedługo trwał : przelękłe tylą klęskami Mitrydatowe wojsko poszło w rozsypkę, on sam z ośmiuset wybranych przebił się przez Rzymiany, i w śpiesznej ucieczce tracąc coraz towarzyszów, dostał się do mocnej twierdzy zwanej Inora, gdzie skarby przechowywał : porozdawał szacowne sprzęty między tych których tam znalał, i z równymże pośpiechem, jak tam doszedł, udał się do Tygrana. Ale odparty od brzegów Armenji, gdy usłyszał, iż ten król nagrodę sto talentów naznaczył był temu, któryby go zabił, przebywszy Eufrat i Kolchy, uniósł życie i wolność.
Pompejusz coraz się w głąb Azyi zapuszczał, doszedł do Armenji, dokąd był wezwany od młodego Tygrana, który opuściwszy ojca, złączył się z nim przy rzece Araxus. Szedł za zbiegłym synem do obozu Pompejuszowego stary Tygran król Armenji, a gdy już był u wrót, wyszło przeciw niemu dwóch strażników rozkazując, aby z konia zsiadł, gdyż jak mówili, żadnemu cudzoziemcowi konno wjeżdżać nie godziło się do obozu rzymskiego. Usłuchał upokorzony monarcha, i zsiadłszy z konia oddał nadto broń swoję rozkazującym. Gdy się zbliżał do Pompejusza, chciał nawet u nóg jego złożyć koronę, i już przyklękał, ale nie dopuścił mu tego Pompejusz, i wziąwszy za rękę do namiotu swojego zaprowadził, posadził przy sobie po prawej ręce, po lewej zaś zbiegłego owego syna : obracając się potem do króla tak mówił : « Tygranie! Lukullus odjął ci Syryą, Fenicyą, Cylicyą. Galacyą i Solenę. To co zostaje, ja ci zaręczam : zapłacić masz sześć tysięcy talentów za to, coś przeciw Rzymianom działał. Synowi zaś twojemu, którego tu widzisz, nadaję królestwo Sofeny. »
Niezmiernie takiemi słowy był pocieszony Tygran, który mniemał, iż wszystko utraci. Okrzykniony był więc przez Rzymiany królem, i w nagrodę tego dla siebie względu obficie wojsko obdarował. Ale syn jego, który się całego spadku pu ojcu spodziewał, wielce był takowym postępkiem obruszony, a gdy się