Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/78

Ta strona została przepisana.

Groziłaś Polszcze: ale co od wieka
Trzyma ją w straży dobrotliwie swojéj,
Bóg stróż niewinnych nad nią się opieka;
Pod jego skrzydły niewzruszona stoi.
Zgrzytaj zębami, i szarp się zdaleka,
Próżnych się twoich zamachów nie boi.
Darmo się srożysz i rzucasz postrachy,
Większa moc pańska, niż twoje zamachy.

Gdzie szybkim pędem płytkie biegły łodzie,
I drżał przewoźnik w odmętach zdradliwych:
Wznoszą się trwałe pomosty na wodzie,
Dzieło przemysłu i prac nie leniwych,
A co nurt nagły działał ku przeszkodzie,
Wzdęty w zapędach groźnych i straszliwych,
Zwycięża praca: przez śpienione wały,
Grzbiet dumnej rzeki rycerze deptały.

Nie już grożący ostatecznym zgonem,
Na widok straszny mnogiego szeregu,
Jak Cezarowi ponad Rubikonem,
Smutny stał posąg ojczyzny na brzegu;
Stała ojczyzna chlubna wielkim plonem,
Chlubna w ochoczym dzieci swoich biegu:
Stanęła wolność, co ją szli ochronić,
Stanęła wiara, którą mieli bronić.

Na takie hasła, na takie widoki,
Orzeźwiał umysł mężny i wspaniały;
Wzbił się radośny okrzyk pod obłoki,
Ochoczym wrzaskiem okolice brzmiały,
A gdzie brzeg Dniestru wznosi się wysoki,
W porządnym szyku tam wojska zmierzały.
Oczekujący na nieprzyjaciele,
Stanęli mężni, stanął wódz na czele.

Stanął, a który od Boga zesłany
Mieszkaniec niebios, co Polską opieka,
Swemi go skrzydły okrył; pożądany
Instynkt wzmógł wodza; tłum dzielny zdaleka
Większym nad ludzkość widokiem zagrzany,
Z uszanowaniem wodza swego czeka.
Ten się przybliża, a z wspaniałej twarzy,
Jak płomień serca roznieca i żarzy.

Wpośród okrzyków, któremi witały
Złączone wojska wodza walecznego,
Którego ręce dotychczas dzierżały
Losy ojczyste; wśród półku mężnego
Szedł Lubomirski, postacią wspaniały:
I gdy się zbliżył do wodza samego,
Na znak, że mu się w władzę z wojskiem poddał,
Tę, co niósł w ręku, buławę mu oddał.

Bierze Chodkiewicz, na boje ochoczy,
Bierze znak władzy z zwykłem dziękczynieniem;
Wtem, kiedy w ręku swych buławę zoczy,
Niezwykłem zaraz wzruszon rozrzewnieniem,
Łzami się smutne napełniły oczy,
Żal powtórzonem obwieścił westchnieniem:
W tym znaku, co miał, rządu najwyższego,
Poznał łup drogi przyjaciela swego.

Tento był niegdyś, co w sławie, honorze,
Hetman waleczny, piastował i nosił;
Ten był, co w szczęścia i tryumfów sporze,
Zawżdy zwycięztwa rokował i głosił;
Ten był nakoniec w nieszczęsnej Cecorze,
Co ostatecznie Żółkiewski podnosił;
Ten znak Chodkiewicz w ręku swoich zoczył,
Co się krwią swego piastownika zbroczył.

Rzekł Lubomirski po krótkiem milczeniu:
«Ten znak ojczyzna w ręku twoich składa.
«Polski i Litwy masz wojska w dzierżeniu,
«Wszystkiemi wzajem cnota z męztwem włada.
«Nie pragną płochych różnic w prowadzeniu,
«Miłość ojczyzny o pierwszość nie bada.
«Pod znakiem Orła, czyli pod Pogonią,
«Równi, bo bracia, wspólnej matki bronią.»

Jak groźny obłok, co ulewę nosi,
A pełen grzmotu i straszliwej tuczy,
Coraz się srożej wzmaga i podnosi,
Coraz okropniej błyśnie i zahuczy;
Tak mnogość tłumów niewiernych się głosi.
Niezliczonemi wrzaski echo mruczy,
Drżą okolice pod niezmierną zgrają,
Gęste tumany zewsząd się wzbijają.

Osiada tuman: natychmiast orszaki
Wojsk niezliczonych oglądać się dały,
Świetne chorągwie, proporce i znaki,
Pola, niziny, góry przykrywały.
Śklnią się zdaleka zbroje i szyszaki,
Blask się odbija zewsząd okazały.
Góry pagórki, i pola i puszcze
Pokryły, okiem nieprzejrzane tłuszcze.

Państw wielorakich narody zebrane,
Odmienne życiem, mową, obyczajem,
W jednę się mnogość zeszły zawołane,
W jednę potęgę spoiły się wzajem.
W pewnej nadziei kładł Osman wygranę,
Już się nad polskim pastwił dumny krajem.
Stał widok wielki, tylu mocarstw wspólnych,
Widok straszliwy, — ale nie dla wolnych.

Wolności! której dobra nie docieka,
Gmin jarzma zwykły, nikczemny i podły,
Cecho dusz wielkich! ozdobo człowieka!
Strumieniu, cnoty zaszczycony źródły!
Tyś tarczą twoich Polaków od wieka,
Z ciebie się pasmem szczęścia nasze wiodły.
Większaś nad przemoc; a kto ciebie godny,
Pokruszył jarzmo, albo padł swobodny.

Nie mnóztwem dumne, ani blaskiem świetne.
Stanęły w szykach prawowierne roty:
O własne życie bynajmniej nieskrzętne,
Hasłem ojczyzny wzmożone i cnoty,
Stanęły wojska na dzieła pamiętne,
Pełne walecznej do boju ochoty,
Wódz widząc na śmierć, lub tryumf gotowe;
Taką natychmiast miał do nich przemowę: