Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/811

Ta strona została przepisana.

i miasto swojemi ludźmi osadził; dla bezpieczeństwa zaś wziął w zastaw dwudziestu z pierwszych mieszczan. Dowiedziawszy się o tem Aratus, który natenczas zostawał w Koryncie, nie dowierzając tamtejszym obywatelom, tajemnie z miasta ustąpił, i udał się do Sycyonu. Dali natychmiast znać o tem Koryntyanie Kleomenowi; a że zamek miasta tego osadzony był Achejczykami, nie będąc wówczas w stanie mocą go zdobyć, słał posły do Arata, żądając aby ludzi swoich ztamtąd uprowadził, albo przynajmniej zezwolił na to, iżby wspólnie z Achejczykami Spartanie tam zostawali ku straży. Ale Aratus wymógł to na Koryntczykach, iż Macedonów do zamku przyjęli : objął go zatem Antygon w dzierżenie swoje, Kleomenes urażony udał się zbrojno do Sycyonu, gdzie przebywał Aratus, i okolice miasta tego spustoszył.
Zbliżał się ku Grecyi na czele licznego wojska Macedonów Antygon, że zaś Kleomenes nie był w stanie dania mu odporu, ciaśniny przez które miał przechodzić, obwarował i zbrojnym ludem osadził. Znalazłszy Antygon takowe przeszkody, już zamyślał o zwrocie, gdy się dowiedział, iż bunt w Argos przeciw Kleomenowi powstał; wysłał zatem zbuntowanym na pomoc Arata. Kleomenes dowiedziawszy się o tem wyszedł z Koryntu, udał się oprzeć przemocy Macedonów, i zbliżył się ku własnym granicom. Tam go wieść doszła o śmierci małżonki, którą wielce szacował i kochał : lubo więc niezmierną boleścią przejęty, tłumiąc jednak w sobie żal ciężki, który ponosił, nie wprzód do Sparty powrócił, aż Tegeą należycie opatrzył.
Za powrotem odebrał wiadomość, iż Ptolemeusz król Egiptu gotów był dać mu posiłki, ale żądał dla bezpieczeństwa przymierza, mieć w zastawie matkę i syna jego. Nie śmiał zrazu namienić matce, ale ta uwiadomiona o wszystkiem rzekła : « Czemuż nie śmiesz ozwać się do mnie, i odkryć o co tu idzie? Wsadź mnie na okręt jeżeli mogę być zdatną ojczyźnie mojej, niech jej służę, poki mnie zgrzybiałość nie znęka. »
Gdy więc już był okręt gotowy do wyjścia, szedł z wojskiem Kleomenes do portu Tenary, a tam Kratezyklea matka żegnając go gdy widziała, iż od łez wstrzymać się nie mógł, rzekła : « Królu Sparty, otrzyj łzy; sławmy się w mężnej i godnej Sparty postaci, to w naszej jest mocy, resztę spuśćmy na bogów. » Szła na okręt piastując wnuka, i puściła się do Egiptu, gdzie stanąwszy gdy dowiedziała się, iż Ptolemeusz nakłaniał się do ugody z Antygonem, a z drugiej strony doszła ją wieść, iż Achejczykowie żądali pojednania z Kleomenem, ale ten obawiał się o matkę; wskazała natychmiast do niego, iżby czynił śmiało to, co z dobrem i chwałą ojczyzny będzie widział, bez wględu na to, coby się z podeszłą niewiastą i z dzieckiem stać mogło.
W krótkim czasie Antygon Tegeą i jej okolice posiadł, w samych więc granicach Lakonji trzymał się Kleomenes, i sposobił do dania odporu. Wyzwolił niewolników, i z ich okupu zyskawszy pięćset talentów, uzbroił ich do dwóch tysięcy, i zebrawszy dość znaczne wojsko, ubiegł miasto Megalopolis. Strwożeni najściem obywatele schronili się do Messeny, gdy zaś w niewolą wziętych przed nim stawiono, jeden z nich nazwiskiem Lizandrydas rzekł : « Królu Sparty, masz w ręku swoich dnia dzisiejszego sposobność większą sławę pozyskać, niżli jest ta, którą ci dotąd zacne twoje dzieła przyniosły. » Odpowiedział Kleomenes : Lizandrydo, pewnie mnie do tego zachęcasz, abym wam miasto oddał. « I owszem (rzekł Lizandrydas) proszę cię, zatrzymaj miasto, ale je ocal, i gdy wrócisz Megalopolitanom dawne ich swobody, powróci do siedlisk swoich lud zbiegły, i zbawcę swojego w twojej osobie z radością uzna. » Zastanowił się Kleomenes, i tem nakoniec milczenie swoje przerwał : « Słowom dowierzać ciężko, ale Sparta przenosi sławę nad własny użytek. » Wysłał zatem do Megalopolitanów, którzy byli miasto opuścili, posły swe z przyrzeczeniem, iż wolność im przywraca i miasto oddaje, z tym jedynym warunkiem, iżby porzuciwszy to, które dotąd mieli, z Achejczykami społeczeństwo, ze Spartą weszli w przymierze. Ale Filopemen będący na czele Megalopolitanów, posły Kleomena odrzucił, i lud lubo skłonny do zgody od przymierza z Lacedemoną odwiódł.
Dowiedziawszy się o tem Kleomenes, zburzył miasto, i zabrawszy kosztowniejsze malowidła i posągi, do Sparty je przesłał.
Czas zimowy przepędził Antygon w Argos, i lubo Kleomenes okolice miasta tego pustosząc pod same mury nieraz był podstąpił, wabiąc Macedony na bitwę, nie śmiał przezorny król wyjść w pole, i na niepewny los puszczać ocalenie sprzymierzeńców i własną sławę. Gdy mu jednak nowe posiłki przyszły, o wiośnie zbliżył się ku granicom Lakonij : Kleomenes tymczasem przybył do Argos, i łatwo byłby miasta tego dostał, ale winując dawniejszą swoję w zburzeniu Megalopolu popędliwość, wstrzymał lud swój od gwałtów i rabunku.
Na odgłos zbliżenia się do Argos Kleomena, zwrócił wojsko swoje Antygon od granic Lakonji, i zaszedł drogę wracającym się Spartanom. Pod misiem Selazyą przyszło nakoniec do bitwy : zrazu Spartanie przeparli półki Antygonowe i do zwrotu przymusili : ale gdy postrzegł Kleomenes, iż brat jego na około obskoczony wraz z meżnemi swojemi towarzyszami poległ, zawołał : « Zginąłeś kochany bracie, zginąłeś, ale giniesz jako mężnemu przystoi : młodzież cię nasza na przykład wystawi, a wieść sławy twojej wiecznemi czasy w Sparcie rozchodzić się będzie. » Widząc zatem, iż przemocy oprzeć się nie mógł, przerżnął się przez wojsko nieprzyjacielskie, i z sześciu tysięcy, dwieście tylko pozostałych do Sparty przywiódł. Tam stanąwszy, sam pierwszy dał radę obywatelom, aby zwycięzcę dobrowolnie przyjęli : « Gdybym wam (mówił) mógł teraz życiem lub śmiercią być ku pomocy, chętniebym się na wszystko odważył. » To wyrzekłszy szedł do portu, i wsiadłszy w okręt puścił się na morze.
Wkrótce przybył do Sparty Antygon, i objąwszy miasto, łagodnością swoją tak ujął obywatelów, iż mniej uczuli przygodę swoję, zwłaszcza gdy ich przy dawnych prawach i zwyczajach zostawił. Trzy dni tylko w Sparcie zabawiwszy, wrócił się do państwa swojego dla odparcia niektórych narodów, które korzystając z niebytności jego, wtargnęły były w tamtejsze granice, i wielkie czyniły szkody.
Gdy do wyspy Egialei przypłynął Kleomenes, mówił jeden z towarzyszów zwany Terycyon : « Królu Sparty! śmierć nas chwalebna minęła w bitwie, równa się jej niewola. Po co jej w Egipcie u Ptolemeusza szukać, i poddawać ród Herkulesa w moc następców Filipa i Alexandra? Czyż nie lepiej poddać się Antygonowi, który nas zwyciężył, niż dobrowolnie brać jarzmo tego, któregośmy waleczności nie doznali? Jeżeli ci o