przezornie, gruntownie i tak skoro, iż wszystkim było ku podziwieniu, jak tylu razem pracom mógł wystarczyć.
Z niezmiernem ukontentowaniem zapatrywał się lud rzymski na takie ulubionego swojego trybuna zabiegi; ale im więcej wzmagała się Kajusa wziętość, tym bardziej wrzastała w nieprzyjaciołach bojaźń, a zatem chęć sprzeciwienia się zamysłom jęgo.
Jak brat spółtowarzysza trybunatu Oktawiusza znalazł przeciwnego sobie, tak Kajus w osobie Liwiusza Druza tegoż doświadczył. Ujęli go i skłonili na swoję stronę senatorowie, żeby zaś sobie miłość u pospólstwa zyskał, pochlebiał mu i stanowił prawa, które wiedział, iż powszechnemu żądaniu dogodzą. Tym sposobem znalazł stronników, i rozpoczął dawać odpór towarzyszowi. Gdy więc za wstawieniem się Gracha czynsz lekki płacić mieli; Druzus ich z tego ciężaru uwolnił. Lubo takowe przydatki uciążliwe były i zbyt pobłażały pospólstwu, chwalił je senat mimo wstręt wewnętrzny, dla tego iż zmniejszały przywiązanie do Kajusa, i słały drogę do jego zguby, o której zamyślali.
Przedsięwziął na nowo zbudować i osadzić Kartaginę, i gdy ludu zezwolenie nastąpiło, stawił się tam, chcąc rzecz do skutku jak najprędzej przyprowadzić.
Gdy do Rzymu po dwumiesięcznej niebytności powrócił, przeniósł się z domu, który miał na górze Palatynu, i wśród pospólstwa mieszkanie obrał, chcąc tym krokiem bardziej jeszcze względy i zaufanie zyskać.
Po dwóchletniem sprawowaniu urzędu, oświadczył żądanie na rok trzeci, ale zyskać tego nie mógł, co jak twierdzono, nie stało się z braku kresek, ale spółtowarzysze użyli podejścia w rachowaniu, i tym sposobem padł wybór na innego.
Kajus Opimius obrany konsulem stanął na czele nieprzyjaciół Kajusa, i starał się przeszkodzić osadzie Kartaginy. Odwołał niektóre jego ustawy, w tem mniemaniu, iż gdy je ten mocą popierać zechce, narazi sobie pospólstwo i własną zgubę przyśpieszy. Ale zawiódł się w mniemaniu; zniósł skromnie urazę Kajus, i byłby trwał w tym stanie, gdyby go był Fulwiusz (a jak twierdzą) i matka Kornelia nie przywiodła do kroków przeciwnych.
Gdy więc dzień nadchodził, gdzie w zgromadzeniu ludu prawa Kajusa znosić miano, osadził wraz z Fulwiuszem ludźmi swojemi Kapitol : gdy tam szedł ku ofierze konsul Opimius, wszczął się tumult, w którym domownik jego Antylius zginął. Stało się to bez wiedzy Kajusa, i wielce takowym przypadkiem był zmartwiony, ale senat jemu przypisując takową gwałtowność, zwłaszcza iż ją Opimius stwierdził, wzbudzał lud przeciwko niemu.
Niesiono nazajutrz przez rynek Antyliusza zwłoki, stawiono je w senacie, i natychmiast zalecono konsulowi, aby strzegł publicznego bezpieczeństwa, a powstał przeciw tyranom. Umocowany takowym wyrokiem rozkazał senatorom i stanowi rycerskiemu, aby się nazajutrz stawili zbrojno sami, i domowników z sobą równie uzbrojonych przywiedli.
Widząc Kajus, iż go za nieprzyjaciela ojczyzny udawać chciano, powracał smutny do siebie, a stanąwszy przed posągiem ojca, łzy mu się puściły z oczu. Widok takowy zmiękczył lud : winując się więc z tego, iż go był opuścił, szedł na straż do jego domu, i tam przez całą noc czuwał.
Gdy dzień nastał, a Kajus wybierał się do zgromadzenia, nie chciał brać oręża, i w zwyczajnej odzieży, mimo prośby i zaklinania domowników i małżonki swojej Licynji wyszedł, a stanąwszy na wzgórku Awentynu siał syna do senatu żądając zgody. Ale Opimius odrzucił żądania, i szedł przeciw niemu z wielkim orszakiem ludu zbrojnego. Rozpierzchnęło się natychmiast pospólstwo, Fulwiusz schroniwszy się do łaźni publicznej, tamże wraz z synem poległ. Kajus bezbronny dostawszy się do kościoła Dyany, chciał tam odjąć sam sobie życie, ale przeszkodzili temu przyjaciele jego Pompejus i Licynius. Ci rzadkim przykładem dając mu czas do ucieczki odpierali goniących; ale gdy obadwa polegli, Kajus wpadłszy do poświęconego gaju, tamże własnemu niewolnikowi zabić się kazał. Twierdzą niektórzy, iż ten wierny domownik nie mogąc znieść pana swojego straty, wraz z nim życia dokonał.
W pamiętnym tym dniu oprócz Kajusa i Fulwiusza trzy tysiące obywatelów Rzym utracił, a godnym wszczętego okrucieństwa postępkiem, ciała ich w Tyber wrzucono.
Matka Grachów Kornelia heroicznym umysłem zniosła dzieci swoich stratę, opowiadała ich czyny w dalszym życia swego przeciągu, szczyciła się, iż takich Rzymowi wydała obywatelów. Obwiniali ją niektórzy o nieczułość, i przypisywali jej męztwo potmięszanemu stratą tak wielką umysłowi. Nie wiedzieli znać o tem, iż dobre wychowanie wzmaga umysł; i dodaje mocy przeciw ciosom złego losu, który lubo się cnocie sprzeciwia, odebrać jej stałości nie może.
Mimo naganę, na którą sobie zasłużyły zbyt śmiałe kroki Grachów, nikt im tego ująć nie może, iżby nie byli pełni chwalebnych przymiotów, do czego pomogło im wiele staranie matki Kornelji, która i wychowaniem i ćwiczeniem tak w naukach, jako i w obyczajności w obudwu tych synach swoich utrzymała sławę Scypionów i Grachów. To co wzmogło zacne rzymskie młodzieńce, nie zdarzyło się królom Sparty Agisowi i Kleomenowi; urodziwszy się albowiem w czasie, gdy prawa Likurga poszły w niepamięć, wychowani byli w pieszczotach i zbytku : wracając się więc sami do cnoty i drugich do niej przywodząc, większego zaszczytu nad Grachów stali się godnymi. Mieli przed oczyma przykłady ojców i powinowatych Rzymianie. Grekom na nich brakło, i chybaby pierwiastków sięgać im należało, żeby przykładem zachęceni byli ku cnocie.
Za czasów Grachów Rzym był jeszcze w pierwszym zapale cnoty. Agis z Kleomenem walczyć z powszechnem skażeniem musieli.
Dalecy byli od chęci zysków Grachowie, i chociaż mieli sposobność ku nabyciu bogactw, przestawali na swojem : więcej uczynili Agis z Kleomenem, nie tylko cudzego nie pragnąc, ale dla dobra kraju wyzuwając się ze swoich dostatków, które ile przy stopniu najwyższym, wszystkie inne przewyższały.
Z obudwu stron okazuje się śmiałość wielka, gdy się ważyli istotne w rządzie publicznym czynić odmiany; ale te ważniejsze były, i nierównie użyteczniejsze w królach Sparty, niż w Grachach. Ci albowiem mniej uważnie i może dla dogodzenia sławie, do czego przykładała się nieco i zemsta, powiększali ludu rzymskiego