niem, a mniemając, iż może rozmowy Platona nakłonią ku dobremu umysł niezupełnie jeszcze skażony, wymógł na Dyonizyuszu, iż go do siebie wezwał.
Dał się użyć żądaniom monarchy Platon, nie dla tego, iżby w podróży dobre mienie i względy zyskał, ale ludzkość jedynie była mu do tych nawiedzin powodem. Przekonany albowiem, iż dobroć monarchy uszczęśliwia poddanych, podjął się przez wzgląd na Syrakuzany, naprowadzić ich rządcę na tór cnoty, z którego zwiedli go byli, jak twierdził Dyon, pochlebcy jego.
Skoro tylko do portu Syrakuzy przypłynął Platon, zastał czekający na siebie królewski powóz, i na nim wprowadzony, z taką radością był przyjęty od króla, iż na podziękowanie za szczęśliwą podróż i przybycie jego, uroczyste czynił bogom ofiary.
Zdawało się, iż uskutecznione były żądania Dyona, gdy młody monarcha czas znaczny na rozmowie z Platonem przepędzał, złe towarzystwo od siebie oddalił, zbytków zaprzestał, zgoła dawał poznawać wszystkim odmianę postępków swoich. Ale nie długo trwały porywcze chęci : sprzykrzyły się albowiem rozmowy i napominania. Przystąpili zrazu odrzuceni pochlebcy, i tyle wymogli na lekkowiernym, iż Dyona jako buntownika, zmawiającego się z Kartagińcami, na wygnanie skazawszy, do Włoch nieodwłócznie zawieźć i tam na ląd wysadzić rozkazał. Wkrótce potem odesłał Platona, i pozbywszy się tych dwóch przykrych strażników, rozpuścił tak dalece wodze żądzom, iż stał się wkrótce nieznośnym poddanym swoim.
Wymógł to był na tyranie Platon, iż wygnanemu Dyonowi pieniądze i sprzęty, które był zostawił, odesłał. Mogąc więc uczciwe życie prowadzić, udał się do Aten, i tam trawił czas na ćwiczeniu się w naukach i rozmowie z uczonymi ludźmi. Odwiedził różne kraje, a czas podróży łożąc użytecznie, przypatrywał się rządom i zwyczajom; tak zaś dogadzać umiał tym, z któremi przestawał, iż będąc w Sparcie, nie zabiegając o to, zyskał powszechnym okrzykiem tamtejsze obywatelstwo.
Szacunek powszechny, który sobie zjednał w Grecyi Dyon, wzbudził bardziej jeszcze przeciw niemu gniew Dyonizyusza : zakazał więc wydawać czynszów, które mu z dóbr jego przesyłano. Nie dość jeszcze mając na tem, żonę jego Aretę, a siostrę swoję, oddał w małżeństwo Tymokratowi.
Dotąd znosił cierpliwie prześladowania Dyonizyusza Dyon. widząc nakoniec, iż już żadnej nadziei poprawienia tyrana nie było, przedsięwziął wyzwolić ojczyznę z jarzma, gorszego jeszcze nad to, w którem pod ojcem jego zostawała.
Odwodził go od takowego przedsięwzięcia Platon, obawiając się iżby jemu tej wojny nie przypisywano; ale przybyły z Syrakuz Pseuzyppus gdy opowiedział Dyonowi, jako obywatele tamtejsi na niego, jako przyszłego wybawiciela obrócili oczy, i czekają tylko, rychłoli się na ich czele ukaże; zaczął czynić zaciągi. Nie chcąc jednak czynić rzeczy otwarcie; używał przyjaciół, i nazbierawszy dość znaczną liczbę żołnierzy, nakazał stawić się w Zacyncie. Gdzie gdy przybył, zastał ośmset ludzi dobranych i sposobnych ku rozpoczęciu tego, co czynić zamyślał. Gdy przyszło wsiadać na okręty, zrazu wstręt okazywali, w tak małej kwocie porywać się na ludne i wzmocnione twierdzami Syrakuzy; ale gdy im przełożył mieszkańców tamtejszych dolegliwość, a zatem chęć wydobycia się z jarzma, które ich gnębiło, oświadczyli, iż go nie odstąpią, i wsiedli z ochotą na przygotowane okręty.
Po dwunastodniowej żegludze przybyli do portu Sycylji, zwanego Pachynum; i choć przestrzegali żeglarze o następującej burzy, a przeto radzili tam się czas niejaki zatrzymać, wolał się jednak poddać na niebezpieczeństwo Dyon, niż tak blizko nieprzyjaciela wysiadać. Mocą wiatrów zapędzony do Afryki, tam naprawiwszy skołatane okręty, zwrócił się ku Sycylji, i piątego dnia stanął w porcie Minoj miasta, należącego do Kartagińczyków. Przypadek zdarzył, iż rządca tamtejszy Synalus zdawna był ścisłą przyjaźnią z nim złączony; skoro się więc o przyjeździe jego dowiedział, przyjął wdzięcznie i opatrzył w to wszystko, czego tylko mu jeszcze nie dostawało do uskutecznienia podjętej wyprawy.
Nie był naówczas przytomnym w Syrakuzie Dyonizyusz, wyprawił się był do Włoch z okrętami swojemi. Dopomogła wielce takowa niebytność Dyonowi; śpieszył więc jak najprędzej do stolicy od tyrana upuszczonej. Gdy się zbliżał do Agrygentu, dwieście tamtejszej jazdy złączyło się z nim, miasto Gela otworzyło bramy : i gdy wieść o zbliżeniu jego przyszła do Syrakuzy; Tymokrat, który był siostrę Dyonizyusza a małżonkę niegdyś Dyona pojął, dał znać o tem królowi, sam zaś wzmacniał mury miejskie, i pilne miał na to baczenie, iżby przyjaciele Dyona nie wzbudzili ludu do buntu.
Przybliżał się tymczasem ku stolicy Dyon. Na hasło wolności łączyły się z nim ze wszystkich stron zbiegłe tłumy Sycylijczyków : a gdy pod samo miasto podstąpił, ujrzał przybranych w szaty białe wychodzących naprzeciw sobie tamtejszych obywatelów, którzy go z radośnemi okrzyki wśród siebie wiedli : inni zaś rzucili się na przyjaciół Dyonizyusza i nieprawe jego domowniki, między któremi pierwszy Tymokrat uniósł życie wczesną ucieczka; a obiegając okolice, przybycie Dyona gdy wszędzie ogłosił, dopomógł jeszcze bardziej do uskutecznienia zamysłu, gdyż się zewsząd do niego pospólstwo uradowane nadzieją uwolnienia kupiło.
Wszedłszy w miasto ogłosić kazał, iż nie z innego powodu do ojczyzny powraca, jak żeby ją z jarzma tyranji oswobodził. Wstąpił zatem na wzniosłe miejsce, iżby od wszystkich tym snadniej był słyszany, i potwierdzając ustnie, co wprzód był obwieścić przez woźnych rozkazał, wzbudził współziomków, iżby swobodę, którą zyskali, nienaruszoną zostawili i podali w czasy potomne następcom swoim. Okrzyki powszechne obwieściły ich żądania, a wielbiąc wybawiciela swojego, mianowali go wraz z bratem jego Megaklem najwyższemi wodzami, nadając im zupełną władzę. Nie inaczej przyjąć ją chciał Dyon, tylko z tym dokładem, aby mu przydali dwudziestu towarzyszów z pośród siebie wybranych, a w tych liczbie znajdowało się dziesięciu, którzy z kraju od Dyonizyusza wygnani, wraz z Dyonem do niego powrócili.
Jeszcze była w dzierżeniu tyrana twierdza Epipolis; zdobył ją Dyon, i wypuściwszy na wolność zamkniętych w niej więźniów, wzmocnił, i ludem z sobą przybyłym ku straży osadził.
Siódmego dnia przybył morzem Dyonizyusz, i osiadł w zamku, który dotąd był w jego dzierżeniu : słał zatem posły do Dyona, chcąc go na swoję stronę skłonić : ale odpowiedź odebrał, iż jeżeli ma jakowe żądania, nie do niego, lecz do ludu udać się powinien. Uczynił tak Dyonizyusz, i oświadczył łatwość zmniejszenia podatków i uskutecznienia żądań, byle tylko przy wła-
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/832
Ta strona została przepisana.