byle się dobrowolnie poddali. Zmiękczeni namową niewiast otworzyli bramy, a gdy doznali łaskawych względów, poszły za ich przykładem wszystkie inne Licyi osady, a Brutus przestając na lekkiej daninie wkroczył w Jonią. Wydała się wówczas najbardziej dobroć serca jego, a razem i sprawiedliwość : zasłużeni albowiem sowitą nagrodą, przestępni należytą, ile możności jednak umiarkowaną, karę odnieśli. Między innemi znajdował się Teodotus : ten będąc w radzie Ptolemeusza króla, podtenczas kiedy Pompejusz zwyciężony od Cezara do Egiptu się udał; gdy inni różne dawali zdania, czy li go przyjąć, czy odrzucić? to być z największym użytkiem sądził, iżby go przyjąć, a potem z życia wyzuć. Stało się tak; a gdy wkrótce potem Cezar przybył, i zamiast nagrody, zabójców Pompejusza ukarał, on który się do tego czuł być przywódcą, znalazł sposób schronić się przed zemstą, która go czekała, i tułał się po różnych krajach; znalazł go w Jonji Brutus i śmiercią ukarał.
Gdy był w Sardach, stołecznem Lidyi mieście, przybył do niego Kassyusz, a że z różnych przyczyn zaszły były między niemi poróżnienia, wzajemnie wymawiali sobie przyczyny, z których pochodziły. Zamknąwszy się nakoniec, tak w spólnej umowie dali się uwieść zapalczywości, iż lubo nie kazali nikomu do siebie wchodzić; słysząc domownicy głos ich wzniosły, i żwawe mówienie, obawiali się, aby takowa popędliwość złych skutków nie przyniosła. Odważył się więc Fawoniusz, poufały niegdyś przyjaciel Katona, wnijść do nich, i lubo go zrazu zle przyjęli, przerwał jednakże rozmowę i ułagodzeni z sobą się rozeszli. W dalszem przebywaniu uśmierzyły się zupełnie te kłótnie, a odtąd w najściślejszem zostawali zjednoczeniu.
Kładzie w tem miejscu Plutarch wielokrotnie potem od innych pisarzów powtarzaną powieść, iż gdy raz w namiocie swoim bezsennie Brutus spoczywał, a lampa dogorywająca słabą wydawała jasność, postrzegł zbliżającą się ku sobie jakowąś postać; ta gdy przy łóżku stanęła, pytał się śmiało, czemby była? takową usłyszał odpowiedź; « Jestem geniuszem twoim, i zobaczysz mnie jeszcze raz w Filippach. » Dodaje tenże pisarz, iż w nocy poprzedzającej klęskę i śmierć jego, toż samo miał widzenie. Łatwowierny Plutarch częstokroć takowe powieści przytacza; niniejsza albo była fałszywego podania skutkiem, albo rozżarzonej imajginacyi tego, któremu się miała przydarzyć.
Przez czas niejaki bawiąc spólnie w Azyi z Kassyuszem posiedli wszystkie tamtejsze kraje, z sąsiedzkiemi zaś zawarli przymierze. Zbliżając się ku Grecyi w ciaśninie zwanej Symbolon, znaleźli wysłanego przeciw sobie Norbana z dość znacznem wojskiem, które ten namiestnik Oktawiusza Cezara miał pod władzą swoją.
Natarłszy wspólnie, przymusili go do cofnienia, i byłby zapewne wojsko stracił, gdyby Antoniusz uwiadomiony o niebezpieczeństwie, w którem się znajdował, nie przybył na pomoc.
W dziesięć dni potem z resztą wojska przybył Oktawiusz, i rozłożyli obozy swoje, on naprzeciw Brutusowi, Antoniusz zaś stawił się przed Kassyuszem. Dolina która je przedzielała, miała nazwisko Filippów.
Pierwszy był przykład tak licznych wojsk rzymskich, walczących przeciw sobie. A lubo Oktawiusz przywyższał liczbą, przechodził go Brutus wspaniałością rynsztunków i świetnością broni. Namiestnicy zapatrując się na przykład wodza skromni byli i pilni; wojskowi tymże przykładem wzbudzeni, powolni byli na przełożonych rozkazy, i zachowywali ścisłą karność. W tem tylko zdawał się wykraczać Brutus, iż chciał mieć broń nie tylko ochędóżną, ale ile możność żołnierza znieść może, kosztowną, a to z tej przyczyny, iż mniemał, jakoby okazałość zachęceniem była do większej waleczności, a wybór broni pobudką do walczenia usilnego, iżby z ich straty posiadacz nie szkodował.
Gdy przyszło do rady wojennej, Kassyusz nie życzył poczynać wstępnym bojem, ale ile możności przedłużeniem wojny osłabiać nieprzyjaciół, ile liczniejsze mających wojska, a niedostateczne sposoby, aby je długo utrzymać mogli. Z naszej zaś, mówił, strony, większe są sposoby do utrzymania, gdyż nierównie większe zbiory pieniężne mamy, a dowóz żywności łatwy z krajów greckich i z Azyi, która nam w obfitości wszystkich potrzeb dostarcza, i ciągle w dalszy czas dostarczyć może.
Przeciwne mając zdanie Brutus, tak mówił : « Gdzie idzie o wolność, zwłóczyć tam nie należy. Wojna z istoty swojej jest nieszczęściem, skracać ją więc, ile możności, nie przedłużać powinniśmy; a choćby padł na nas los przeciwny, lepiej, iż zakończym chwalebnie życie nasze, niż gdybyśmy mieli zostawać w niepewności i trwodze, a lud cierpiał nędzę, którą wojowanie każde za sobą prowadzi. »
Wzbudzały chęć jego szczęśliwe pierwiastki; w utarczkach albowiem zawsze nieprzyjaciele z placu ustępować musieli. I to go ku bitwie przynaglało, iż wielu z żołnierzy jego do Cezara przechodziło : obawiał się więc, aby nakoniec opuszczonym od swoich nie został.
Nakłonił zatem ku zdaniu swemu Kassyusza, i wspólnie zaczęli czynić przygotowanie ku bitwie, która nazajutrz miała nastąpić; a nim wywiedli wojsko, dość długą mieli rozmowę, jak w zdarzających się okolicznościach postąpić należało. Spotkawszy potem Messalę, przyjaciela swojego, Kassyusz, tak mówił : « Messalo, biorę cię na świadectwo, iż to mi się właśnie dziś nadarza, co niegdyś Pompejuszowi, iż muszę na los bitwy spuścić wolność ojczyzny mojej. Widzę w naszych ochotne męztwo, i mam dobrą nadzieję, że nam się poszczęści; a choćbyśmy i zbłądzili, może nas szczęśliwe zdarzenie wesprze. »
Gdy już przyszło do boju, Messala przebiwszy się przez nieprzyjacioły wpadł w stanowiska Cezara, i znajdujących się tam na straży Macedończyków dwa tysiące na placu położył. Widząc to Brutus przybył mu na pomoc; i gdy z tej strony zacieczeni wielką w nieprzyjaciołach czynili klęskę, opuszczony od prawego skrzydła Kassyusz nie zdołał się oprzeć Antoniuszowi, który gdy coraz żwawiej następował, nie widząc przybywającego sobie ku pomocy Brutusa, rozumiał, iż prawe skrzydło było zniesione. Broniąc się więc w odwodzie stanął na miejscu wzniosłem; ztamtąd gdy postrzegł przysłane sobie od Brutusa posiłki, w mniemaniu, iż nowe półki nieprzyjacielskie ku niemu dążą, własnemu niewolnikowi zabić się rozkazał.
Zbliżały się tymczasem z wesołemi okrzykami zwycięzkie Brutusa hufce, a widząc już nieżywego Kassyusza, gdy w nieutulonym zostawały żalu, przybył Brutus, i rzewno płakał nad ostatnim, jak mówił, Rzymianinem. Wszedł zatem do Kassyuszowego namiotu, i tam przebywszy czas niejaki, ku wzmożeniu w tak przykrym
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/836
Ta strona została przepisana.