Gallji tak, jak i teraz, przedzielały. Nim się jednak tam dostał, sprzyjającym Rzymowi narodom, wojnę wydał : te lubo nie bez znacznej straty swojej pokilkakrotnie zwyciężył, twierdze ich zdobyte własnym żołnierzem osadził, i w nowo podbitych krainach, ku straży pod wodzem Hannonem, 12,000 wojska zostawił. Odesłał, które mniej zdatnemi sądził, drugie 13,000 do domów, przez co lubo osłabił siły swoje, ułatwił sobie dalszy przechód mniej potrzebując żywności i opatrzenia. Wkroczył zatem do Gallji, nie mając więcej nad 5o,ooo piechoty, jazdy 9,000, ale ten wybór złożony z mężnych i doświadczonych wojowników, wyrównywał najmiększej liczbie. Przebycie rzeki Rodanu zatrzymało go nieco, osobliwie gdy słonie, które wiódł z sobą, przezeń przeprawiać przyszło : dokazał jednakże tego sporządzając niezmiernej wielkości promy. Te gdy darniem okryto, mniemając słonie, iż po ziemi idą, wstępowały na nie bez wstrętu, i dopiero tym sposobem dały się na drugą stronę przewieść, skoczyły niektóre w wodę, żaden jednak z nich nie utonął.
Po wypowiedzeniu wojny słali Rzymianie na czele wojsk przeciw Kartagińcom konsulów; Semproniusz w Sycylji przygotowywał się na przejście do Afryki, Scypion szedł przeciw Annibalowi : ale go ten uprzedził, tak śpiesznem postępowaniem, iż gdy mniemał, że go wśród Hiszpanji ledwo znajdzie, z niewymównem zadziwieniem dowiedział się w Marsylji, dokąd się był morzem udał, iż się już nad Rodanem znajdował. We trzy dni dopiero tam przybył po przeprawie Annibalowej, a zwątpiwszy, iżby go dognał, zostawił z częścią wojska brata swego, aby szedł dawać odpór pozostałym Kartagińcom; sam zaś siadłszy na okręty pospieszył do Włoch, aby mógł zajść drogę Annibalowi, gdy przejdzie Alpy. Przebywając je walczył z przyrodzeniem, i jak wieść powszechna niesie, używać musiał octu do kruszenia skał wśród stosów nanieconego ognia rozpalonych. Ustawicznie od tamtejszych mieszkańców nagabany, co krok prawie staczał bitwy z ludem dzikim, strasznym z postaci, sprawnym i szybkim w biegu, po owych niedostępnych przepaściach, które śniegiem i lodem ustawicznie okryte, okropny sprawiały widok.
Wypadali z zasadzek, a świadomi najniebezpieczniejszych przepraw, byliby zniszczyli przechodzących, gdyby był Annibal na szczytach gór, ustanowionych ich siedlisk nie opanował. Dziewiątego dnia tej przykrej i ledwo podobnej do wykonania przeprawy, blizko twierdzy, którą zdobył, obóz rozłożył, i tam przez dwa dni wojsko jego wzięło spoczynek.
Zbliżał się czas jesienny, i jak się to pospolicie w miejscach wzniosłych działać zwykło, znagła tak rzęsisty śnieg spadł, iż wszystkie drogi i ścieżki zupełnie okrył i zasypał. Nieprzyzwyczajeni do takich widoków żołnierze Annibala, strwożyli się wielce, i zaczęli powątpiwać o dalszej przeprawie. Ale ich natychmiast na najwyższy szczyt zaprowadził, i ukazawszy, które się ztamtąd już widzieć dały, położyste krainy włoskie, gdy im z nich korzyść i łupy przechodzące ich żądania obiecał; wzbudził chęć do dalszego postępowania, a razem i niecierpliwość, iżby jak najprędzej używać mogli nagrody dotąd podjętych prac i trudów swoich. Piętnaście dni trwało przejście Annibalowe przez Alpy. Weszło zatem wojsko jego w żyżne kraju (gdzie teraz Piemont) równiny, i tam w obfitości nie tylko wyżywienia, ale wszelkich wygód, odpoczywając po pamiętnej wiekami przeprawie, pożądanym spoczynkiem zasilało się i rzeźwiło.
Na odgłos ich przyjścia zebrali się byli mieszkańcy, ale zwyciężeni, zamknęli się w stołecznem mieście swojem. Obległ ich Annibal, i trzeciego dnia zdobywszy, na postrach innym, niektórych śmiercią ukarał; co taki skutek przyniosło, iż weszli z nim w przymierze, coby i inne sąsiedzkie narody uczyniły, gdyby ich była nie utrzymała bojaźń coraz zbliżającego się przeciw Annibalowi rzymskiego wojska. Na czele był konsul Scypion, i nad brzegami rzeki Tycynu, wkrótce przyszło do bitwy, w której gdy już zwycięztwo zdawało się zostać przy Rzymianach, i już z placu ustępować nieprzyjaciel zaczynał, nadeszła z tyłu Numidów, zasadzonych od Annibala jazda, zmięszała tak dalece rzymskie szyki, iż poszły w rozsypkę, i byłby w tym tłoku sam konsul zginął, gdyby go był syn własny walecznością swoją nie ocalił. Owto był Scypion, który zwyciężywszy potem samego Annibala, pamiętny przydomek Afrykańskiego zyskał.
Zwycięztwo pod Tycynem, że pierwsze, chociaż nie było znaczne, usłało Annibalowi drogę do dalszych tryumfów; przestali być albowiem w oczach innych narodów Rzymianie niezwyciężonemi; wzniósł się umysł Kartagińców, w ostatniej wojnie pokonanych, a ufność w wodzu i biegłym i szczęśliwym, zastąpiła wojowników szczupłą liczbę. Chociaż albowiem 100,000 miał wojska Annibal, gdy ruszył z pierwszych stanowisk swoich, część jednak znaczną w zdobytych krajach zostawić musiał, wielu niezdatnych, albo którym nie dowierzał, odesłał. Przebywanie Rodanu, zbliżenie się do Alp, ustawiczne z Gallami i Allobrogi potyczki, strata w przejściu przez góry, wszystko to tak zmniejszyło liczbę wojowników, iż mu tylko zostało 12,000 Afrykanów, 8,000 piechoty hiszpańskiej i 6,000 jezdnych. Że z tak małą garstką ludzi, śmiał natrzeć na liczne wojsko Scypionowe, zdaje się być z pierwszego wejrzenia nierozmyślną zuchwałością : ale naglące okoliczności i ostatnia potrzeba, a prawie rozpacz, były do tego powodem. Nie mógł inaczej tylko sławą zwycięztwa utrzymać się w kraju nieprzyjacielskim, i zyskać posiłki od narodów, którym zaczepnie zwojowanym, jarzmo rzymskie było nieznośne, swobodnym zaś dotąd, sąsiedztwo uciążliwe było i niebezpieczne. Jakoż po wygranej bitwie przyszły mu liczne posiłki od Gallów, Ligurów; i prawie ze wszystkiemi tamtych krain obywatelami wszedł w przymierze przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi.
Dowiedziawszy się o klęsce pod Tycynem drugi konsul Semproniusz, z wielkim pośpiechem szedł na danie wsparcia zwyciężonemu, a złączywszy się z Scypionem, mimo radę jego, którą uznawał z zazdrości i bojaźni pochodzącą, gotował się na walkę z Annibalem. Jedynie on ze swojej strony tego pragnął, zwłaszcza, iż świeżo otrzymane zwycięztwo dodawało otuchy. Zeszły się wojska pod Trebią, i gdy się jazdą Numidów pod sam obóz rzymski podsunęła, a za pierwszem Rzymian wyjściem udała w cofaniu się ucieczkę; zaufany Semproniusz w przemoc i dzielność swoję, puścił za niemi w pogoń z znaczną częścią wojska. Przebyli w bród rzekę Trebią Numidowie : cogdy i Rzymianie uczynili, wpadł na nich w porządnym szyku przygotowany Annibal, a gdy z zasadzek czuwające półki jego razem wypadły, i z tyłu natarły, niepodobna już rzecz była oprzeć się ze
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/848
Ta strona została przepisana.