gle, a z nich przygotowani Jo boju Rzymianie wypadli, zmieszani niespodziewanem najściem Kartagińczycy, po słabym odporze, cofać się ku stanowiskom swoim musieli, i w tym pierwszym przed zwyciężającemi Rzymianami odwodzie, Annibal 5,000 swoich utracił. Szły ciągiem następne klęski namiestników jego, mianowicie Hannona, który wiodąc świeżo przybyłe z Kartaginy posiłki, od Rzymian porażonym został. Nie nadał się szturm do miasta Kassylinu przypuszczony; gdy zaś przyszło do bitwy z Marcellem, byłby zupełnie zwyciężonym, gdyby byli wyprawieni na zasadzkę Rzymianie w czas nadeszli. Nagrodził jednak tę stratę przemysł Annibala, gdy znamienite ludnością i bogactwy miasto Tarent opanowawszy, tak umiał sobie ująć serca i umysły mieszkańców, iż ze wszystkich sprzymierzonych, ci największą byli mu pomocą.
Nastąpiło potem zwycięztwo nad Fulwiuszem tak znaczne, iż z 18,000 Rzymian, które przywodził, ledwo 2,000 ucieczką życie unieśli. Szedł zatem na uwolnienie Kapuy od Rzymian oblężonej, a gdy z wielką stratą odpartym został, nie tracąc serca udał się ku Rzymowi. Gdy wieść przyszła o jego zbliżeniu, zgromadził się natychmiast senat, i radzili niektórzy, aby wojsko od Kapuy przywołać na pomoc własną : ale Fabiusz sprzeciwił się temu zdaniu, mieniąc to być upodleniem Rzymu, jakoby własnemu swojemu wsparciu nie dowierzał. « Nie śmiał (mówił on) po świeżem zwycięztwie ukazać się przed naszemi murami Annibal, teraz zwyciężonego, nie inny powód nad rozpacz wiedzie; przypuśćmy go do siebie raczej, niech zasłużoną karę za swoję zuchwałość w oczach naszych przez sam lud rzymski odbiera. »
Zostawiono jednego z konsulów przy oblężonej Kapuy, drugi Fulwiusz z połową wojska pod Rzym się zbliżył. Zastał już Annibala, który we 2,000 jazdy do samych bram Rzymu przystąpił, upatrując sposobne miejsca do szturmu i rozłożenia obozu. Widząc jednak z tyłu zachodzące Rzymiany, wrócił się do stanowisk. Nazajutrz przebywszy rzekę Anium, uszykował wojsko do boju : stanął przeciw niemu Fulwiusz i niecierpliwe boju wojska oczekiwały hasła, gdy nagle z gromem i ulewą przypadła burza przymusiła żołnierzy i wodzów do ustąpienia z placu. W dniu następnym podobnaż burza wstrzymała od bitwy : gdy zaś coraz przybywającemi świeżemi posiłkami wzmacniali się Rzymianie, przymuszonym został Annibal zwrócić się Kapuanom na odsiecz, których jednak ratować nie zdołał. Trzeba było takiej wspaniałości umysłu, dzielności i męztwa, jakie się naówczas w nim wydały, gdy po tylu stratach, od swoich słabo zapomagany, od sprzymierzeńców matą mający pomoc, w sobie tyle mocy i przemysłu znalazł, iż się wśród kraju nieprzyjacielskiego zawsze im straszny utrzymywał.
Wyznaczony konsulem po Fulwiuszu Marcellus, gdy zostając w kraju Samnitów dowiedział się o klęsce wyżej wspomnionej Fulwiusza, szedł przeciw Annibalowi, pełen nadziei, jak oznajmował senatowi, iż zwycięzcę pod Kannami upokorzy : ale znając biegłość jego w wojennym kunszcie Annibal, nie dał mu pory do wykonania chlubnego zamysłu. Z innemi natarczywy i szukający boju, względem nowego przeciwnika roztropnej używał ostróżnosci. Przymuszony do bitwy stawił się zwykle, i żadna strona nie ustąpiła kroku; ustrzegł się jednak powtórnej walki, i zszedł z placu. Ścigał go Marcellus, a wiedząc jak był obfity Annibal w wynalazki, tak się w ściganiu ostrożnie zachowywał, iż go naówczas przemyślny nieprzyjaciel podejść nie mógł. Nie przestał on jednak zwykłych przemysłów; i razu jednego tak złudził Marcella, iż widząc nieosadzony od Kartagińczyków wzgórek, a mniemając to być winą Annibala, co on był umyślnie uczynił, przedsięwziął to miejsce opanować. Gdy się więc w małym poczcie jak najspieszniej ku ubieżeniu owego wzgórka zbliżał, wypadły z wielu stron Annibalowe zasadzki. Nie było innego sposobu ratunku, tylko przedrzeć się przez środek nieprzyjaciół : dawali zwykłe dowody waleczności przytomni obadwa konsulowie, ale gdy jeden z nich Kryspinus rannym został, Marcellus na placu poległ, reszta, jak kto mógł, unosząc życie i rannego Kryspina, przez środek nieprzyjaciół do obozu się swego przedarła.
Klęska ta, lubo z liczby zabitych mała, nader bolesną była Rzymianom dla straty Marcella. Dowiedziawszy się o śmierci godnego siebie przeciwnika Annibal, gdy przybył na pobojowisko, zdjął z palca jego pierścień, a w kosztowne szaty przybrane ciało z okazałością zwykłym naówczas obrządkiem spalić kazał; popioły zaś w srebrnej puszce zawarte, okryte złotym wieńcem synowi odesłał.
Lubo wielokrotny zwycięzca Rzymian, czuł to jednak Annibal, iż bez znacznego od swoich wsparcia utrzymać się dłużej w nieprzyjacielskim kraju rzecz była niepodobna. Wymógł więc w Kartaginie, iż pozostałemu w Hiszpanji bratu jego Azdrubalowi, dozwolono iść do Wioch tamtejszemu wojsku na pomoc. Ruszył ten natychmiast ze znacznem wojskiem, i gdy się zbliżał ku włoskim krajom, lubo niemałą przeciw niemu liczbę zbrojnych wysłali Rzymianie, nie dosyć się to jeszcze zdawało na odparcie konsulom przeciw Annibalowi wysłanym. Tajemnie się więc z obozu wybrał jeden z nich Neron, i zaszedłszy niespodziewającemu się Azdrubalowi drogę, gdy się złączył z odpór dającemi, a przyszło do bitwy, pamiętne odniosł zwycięztwo, i sam wódz nieprzyjacielski na placu poległ; 4,000 jeńców odzyskali wówczas Rzymianie, a co największym było zyskiem, ostatnią Annibalowi odjęli nadzieję. Pomimo jednak tak wielką stratę znalazł on w umyśle swoim wsparcie, i gdy mniemali Rzymianie, iż go, albo ostatecznie znękają, albo do wyjścia z Włoch przymuszą, tak mocny dawał odpór, iż nie śmiejąc go wstępnym bojem zaczepiać, niewczasy i głodem pokonać chcieli.
Przez lat dwa utrzymywał się jeszcze, i byłby dłużej dokuczał zblizka Rzymianom, gdyby mimo sprzeciwienia się Fabiusza, nie byli wysłali z wojskiem do Afryki Scypiona, syna owego, którego był Annibal nad Tycynem pokonał. Zatrwożyła śmiała wyprawa Kartagińczyków : pomnożyła się bojaźń, gdy twierdze nadbrzeżne zdobywszy, coraz, się Scypion ku samej stolicy zbliżał, a gdy wieść doszła, iż złączonego z ich wojskami Syfaxa, króla Numidów, zwyciężył : naówczas nie już o dalekich wyprawach, ale o własnem bezpieczeństwie myśląc, rozkazali Annibalowi, aby porzuciwszy Włochy, przybywał na obronę ojczyzny.
Zasiedziałemu zwycięzko od lat szesnastu nieznośne było to zdarzenie, zwłaszcza iż jeszcze nie rozpaczał o pokonaniu Rzymian w ich własnym kraju. Gdy więc wybierać się przyszło, rzekł do przytomnych : « Od
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/851
Ta strona została przepisana.