Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/854

Ta strona została przepisana.

bez pomocy, poddał się zwycięzcom. Niezmierną zdobycz podzielił między wojsko Scypion. Co zaś w gotowych pieniądzach znalazł, oddać w całości do skarbu publicznego nakazał.
Gdy więźnie przed nim stawiono, znalazła się między niemi nieporównanej piękności panna; o tej, gdy się dowiedział, iż była zmówiona z Allucyonem wodzem Hiszpanów, przyzwać go do siebie kazał, a stawiwszy pannę, tak mówił do niego : Wiem, iż miałeś ją pojąć za małżonkę, i dla tej przyczyny strzedz jej kazałem jak najpilniej w obozie, iżbyś ją z rąk moich bez trwogi odebrał. Cieszę się wielce z tego, żem się do tak pożądanego złączenia przyłożył : żadnej zaś innej nie żądam nagrody nad tę, iżbyś był odtąd przyjacielem narodu rzymskiego. Zdziwiony Allucyon nie mógł się zrazu zdobyć na wyrazy, któremiby wdzięczność swoję obwieścił : prosił jednak Scypiona, iżby raczył przyjąć skarby, które był przywiózł na okup swojej oblubienicy. Przyjmuję chętnie, rzekł Scypion, ale z tym dokładem, abym je przyszłej małżonce twojej oddał. Ledwo się dał użyć Allucyon do zatrzymania przy sobie okupu, a wielbiąc wspaniały umysł i wstrzemięźliwość zwycięzcy, przyrzekł wierność i przywiązanie Rzymianom, i odtąd w całej tej wojnie nieodstępnym był Scypiona towarzyszem.
Chcąc się zapewnić Kartagińcowie o wierności sprzymierzeńców, brali z każdego narodu Hiszpanów młodzież w zakład : ci zostawali pod strażą w Kartagenie. Gdy ją zdobył Scypion, stawić owę młodzież przed sobą kazał, i udarowawszy hojnie, do domów rozesłał, tego jedynie od nich żądając, iżby zapewnili o tem narody swoje, jako Rzymianie przyjaźni ich pragną, i na tem przestawają, aby jej od nich doznawali. Skoro owi młodzieńcy do swoich przybyli, tak ich ten widok niespodziewany ujął, iż cisnęli się zewsząd do Scypiona, żądając z Rzymianami sprzymierzenia, a tym sposobem więcej jeszcze łagodnością, niż bojem zyskał.
Przepędziwszy zimę w Tarrakonie, gdy pora wiosenna nastawała, szedł przeciw Azdrubalowi, bratu Annibala; ten nie chcąc być uprzedzonym, równie przeciw Scypionowi śpieszył. Spotkały się wojska w okolicach miasta Bekuli, i gdy już przyjść miało do boju, nad spodziewanie Rzymian zawarł się w obozie swoim Azdrubal, i tam się z jak największą usilnością wzmacniał. Zwołał natychmiast starszyznę i żołnierzy Scypion, a ukazując obóz nieprzyjacielski, tym pewniejsze obiecywał swoim zwycięztwo, im widoczniej postępek Azdrubala oznaczał bojaźń wstępnego boju. Nastąpił ten wkrótce, gdy Kartagińczycy z obozu wyszli; ale mimo największą usilność walecznego swego wodza nie zdołali wytrzymać natarczywości rzymskiej, i rozpierzchnęli się na wszystkie strony.
Przewidywał słaby swoich odpór Azdrubal : słonie więc i kassę wojenną wcześnie przez rzekę przeprawił, sam zaś z resztą swoich, nie oparł się aż przy górach Pirenejskich, a te przebywszy, i wzmocniwszy świeżo przybyłemi posiłkami wojsko swoje, gdy się ku bratu do Włoch przebierał, zaskoczony i zwyciężony od Rzymian, wojsko i życie utracił. Ostatnito był cios na Annibala dotąd zwycięzcę : straciwszy wówczas nadzieję wsparcia, lubo mu umysł w przemysły płodny coraz innych ku utrzymaniu się sposobów dodawał, nie były jednak dostateczne, iżby to, co przedsięwziął, do skutku przywiodł.
Lubo Azdrubal wyprowadził był wojsko swoje z Hiszpanji, te które pod innemi wodzami zostały, przewyższały siły rzymskie. Zatrzymał się więc w okolicach Tarrukony Scypion, gdzie zimę przebył, i zbierał ze wszystkich stron przybywające do siebie posiłki sprzymierzeńców. Te wzmocnili i nierównie liczniejszemi uczynili Indybilis i Mandoniusz, najcelniejsi wówczas wodzowie hiszpańscy; po ich przyjściu ujrzał się na czele czterdziestu tysięcy pieszego żołnierza, jezdnych zaś miał trzy tysiące. Wyszedł więc w pole. Pod Sylpią znalazł nieprzyjaciół zawartych w okopach; ale wywiódł ich przemysłem, udawając skwapliwy powrót, a gdy za nim szli w pogoń, stanął natychmiast w porządnym szyku : bój się wszczął żwawy, i gdy wśród największego zamieszania ukryte w zasadzkach roty tył wzięły nieprzyjaciołom, z niezmierną klęską ustąpić z placu musieli. Ostatniato była między Kartagińcami a Rzymiany w Hiszpanji bitwa. Magon albowiem do Gadów się cofnął. Azdrubal zaś syn Giskona z żalem opuścić musiał ten kraj, i do Afryki powracać, gdy już w Hiszpanji trudno było oprzeć się Rzymianom.
Scypion zwycięzca nietrwałych dotąd w wierności Hiszpanów, przy Kartagińcach obstawających, nie dowierzał ich porywczym oświadczeniom, i miał pilne oko na czynności pierwszych narodu lego przywodców. Właśnie się rozrządzeniem świeżo nabytych krajów zatrudniał, gdy niebezpieczną chorobą złożonym został w Kartagenie, i wkrótce rozeszła się wieść o jego śmierci. Czuwający na dobrą tylko porę owi nibyto naczelnicy sprzymierzeńców Indybilis i Mandoniusz, podnieśli rokosz, a co wzmzgło jeszcze bardziej niebezpieczeństwo takowego powstania, część wojska rzymskiego, którą był Scypion ku straży kraju w nadbrzeżach Iberu zostawił, powstała przeciw zwierzchności, a mniemając, iż się pozbyli czułego wodza, znaleźli tę porę sposobną ku dogodzeniu chciwości swojej, do której od dawnych czasów przez ustawiczne rabunki byli przywykli. Pozór spisku był zatrzymana należytość, której gdy się upominali, a dla niedostatku pieniędzy nie mogli jej otrzymać, wypowiedzieli starszyznie posłuszeństwo, a na ich miejsce obrali z pomiędzy siebie dwóch wodzów, Albiusa Kalena i Atryusza Umbra. Niedość jeszcze mając na takowem przeciw karności wykroczeniu przywłaszczyli sobie moc nadania im nazwiska prokonsulów z przysposobioną, tak jak byli zwykli używać wybrani z Rzymu, okazałością pierwszeństwa i powagi.
Wieść o śmierci Scypiona, która ich była uwiodła, gdy później jego wyzdrowieniem fałszywą się być okazała, napełniła buntowników bojaźnią. Scypion ubolewał nad tak okropnem i szkodliwem dla Rzymu wydarzeniem; i lubo zasłużyli na najsurowsze kary, trzymając się jednakże prawideł roztropności, udawał, jakby nie wiedział o nastąpionym buncie. Zgromadziwszy zatem namiestników swoich, rozkazał, aby zaległa płaca wypłacona była wojsku, które było powstało, z tym dodatkiem, iżby niektórzy od nich wybrani stawili się przed nim w Kartagenie.
Gdy się zbliżyli w dość znacznej liczbie, kazał swoim zajść im drogę, i nie okazując najmniejszej odrazy, obchodzić się z niemi uprzejmie, i zaprosić do własnych swoich stanowisk. Stało się tak : a gdy się zabierali do spoczynku, natenczas jak na niewolników włożono na każdego z nich okowy.
Przybyli zatem w dzień wyznaczony dowódcy buntu,