zaufani w dobrem przyjęciu pierwszych, a nie wiedzący co się potem stało, i równie stracili wolność. Nazajutrz tak hersztów, jako i żołnierzy gdy stawiono przed Scypionem, wstąpił na wzniesione miejsce, i obracając się ku winowajcom, tak mówił.
« Nie masz takowej zbrodni, któraby nie miała zamierzonego sobie celu : jaki był wasz, buntowniki? Wy, którzyście przysięgli krew przelać za ojczyznę, wyście ją zdradzili. Dzieci odrodne, znieważyliście matkę waszę; najściślejsze, najświętsze względy nie zdołały pohamować bezbożności waszej, gdyście łamiąc świętokradzko ustawy krajowe i prawa natury, zuchwałym zapędem śmieli powstać na ojczyznę waszę. Zasiedli rządownicze krzeszła Albius Kalen i Atryus Umber, i wyście ich śmieli na nie sadowić. Indybilis i Mandoniusz zdrajcy weszli z wami w towarzystwo. Odwoływacie się na cuda, gdy się co nadzwyczajnego w przyrodzeniu działa : możesz być większy nad waszę zbrodnią, której i krew winowajców zmazać i zetrzeć do szczętu nie zdoła. Wcięliście ztąd pochop do rokoszu, iż się wam płaca należy : alboż to zysk ma wzruszać Rzymianina? Czterotysiączna niegdyś legia przypłaciła życiem podobną, którejście się wy dopuścili, niekarność i zbrodnią. Czegóż się odemnie spodziewać macie? Mylicie się, jeżeliście mniemali, albo mniemacie dotąd, iż wam to, coście zbroili, przebaczę. Skarać was mam wolą, a sprawcą kary waszej niech będzie ten sam wstyd, który się wraz z żalem na twarzach waszych wydaje. Przepuszczam żołnierzom, może uwiedzionym, ale starszyzna w oczach waszych karę odbierze. »
Przyprowzdzono zatem w okowach hersztów buntu i Kalena i Umbra, i według zwyczaju rzymskiego smagano rózgami, i głowy im ucięto. A gdy się to działo, powtórną przysięgę wierności, jakby na nowy szli zaciąg, wykonywali żołnierze i namiestnicy przed Scypionem. Mandoniusz wraz Indybilem, uczestnicy i podżegacze do buntu skryli się w domach, czekając z bojaźnią, co się z buntownikami stać miało. Widząc bez żadnego względu ukaranych hersztów, rozpacz przywiodła ich do powstania przeciw Rzymianom. Zgromadzili więc, dwadzieścia tysięcy pieszego żołnierza, jazdy dwa tysiące pięćset, i wkroczyli w kraj Sedetanów, sprzymierzonych z Rzymianami.
Powziąwszy Scypion wiadomość o zuchwałym ich postępku, a wiedząc z doświadczenia, jak były niestateczne i zwrotne za lada okolicznością Hiszpanów umysły, przedsięwziął uprzedzić nieprzyjacioły, i zwieść z nimi bój, nimby się więcej ich zgromadziło. Zebrał więc, ile mógł, wojska naprędce, a upewniwszy świeżo ukaranych żołnierzy, iż ich przestępstwo puścił w niepamięć, i że najlepszą w waleczności okażą poprawę, przeprawił się przez rzekę, i stanął niedaleko obozu nieprzyjacielskiego. Znając chciwość Hiszpanów na zdobycz, wielkie stada owiec po przyległych wzgórkach rozpuścił, a za niemi postawił na zasadzce Leliusza, aby gdy według zwyczaju swego, rzucą się na trzody, on wtenczas wpadł na nich. Stało się, jak przewidział : widok owiec skusił Hiszpany. Rzucili się do nich, i gdy zagarnione pędzili ku swemu stanowisku, ukazał się Leliusz, i nie dając łupieżcom czasu do szyku, wielką liczbę na placu położył, reszta ledwo do swego obozu uciekła.
Przyszło nazajutrz do bitwy; wyprowadzili wojska w pole Indybilis i Mandoniusz, i chociaż nad spodziewanie żwawy odpór dawali Hiszpanie, przemogła biegłość wodza, i wojska rzymskiego waleczność, zjadłą rozpacz zdradnego nieprzyjaciela; przymuszeni do ucieczki wodzowie, ledwo życie unieśli. W krótkim czasie po owej klęsce zaufany w dobroci Scypiona, stawił się nad spodziewanie przed nim Mandoniusz, i gdy wyznał winę, wraz z wezwanym od siebie Indybilem, ponowili przysięgę wierności, i przy własnościach swoich utrzymanemi zostali.
Po wypędzeniu Kartagińców, w spokojnem Rzymian dzierżeniu zostawała Hiszpania. Zdał więc na swoje namiestniki straż twierdz, granic i sprawowanie wewnętrznego rządu : a że się czas wyboru konsulów zbliżał, postanowił udać się do Rzymu. Nim się w podróż wybrał odwiedził go Massynissa król Numidów : zrzekłszy się przyjaźni Kartagińców, wszedł z Rzymianami w przymierze.
Przybywając do Rzymu zyskał nagrodę prac swoich, gdy senat zaszedł mu drogę, lud tryumf oznaczał; ale że len piastującym tylko pierwsze urzędy był pozwalany, a jeszcze ich był nie osiągł, przeniósł posłuszeństwo praw u nad okazałość; a czuli w spółobywatele uwieńczyli skromność pierwszym w wyborze konsulatem.
Żwawą Marcella natarczywością, przezorną Fabiusza zwłoką, znękany pogromca niegdyś Rzymu Annibal, utrzymywał się jeszcze nie tak przewagą mocy jak dzielnością umysłu swojego. Odgłos ludu stawiał przeciw niemu Scypiona, on zaś żądał wyprawy do Afryki, ażeby wkroczeniem w własny kraj, przymusił Annibala do wyjścia z Włoch, gilzie się już był od lat szesnastu, wsparty zwycięztwy, zagnieździł. Lud szedł za zdaniem Scypiona; ale senat sprzeciwiał się żądaniom jego; na czele zaś senatu był ów zwłoką Rzymu wybawiciel Fabiusz. Wielki ten mąż, przekonany, iż wstępnym bojem Annibalowi oprzeć się można było, czyli sędziwością wieku zbyt ostrożny, czyli też miłością własną uwiedziony, iżby młodzieniec na pierwszym prawie wstępie z wysilonej pracy jego nie korzystał, stawił się przeciw niemu w najżwawszym odporze.
Sława, zasługi, wiek, a zatem wziętość powszechna i uszanowanie, wstrzymywały przez czas niejaki żądanie powszechne. Udał się więc do Fabiusza Scypion, a wówczas łagodnością, prośbą, przełożeniem, iż to, co lud oznaczał, i czego usilnie pragnął, z istotnym dobra publicznego było użytkiem, tyle nakoniec przynajmniej wymógł na nim, iż mniej usilnie, niż przedtem opierał się; nieprzeparty zdał się uledz, i wyprawę do Afryki Scypionowi powierzono.
Nim rozpoczął ku tak ważnemu dziełu przygotowania, sprawił dla ludu wspaniałe igrzyska, po których zakończonych udał się do Etruryi, gdzie zdatne do żeglugi okręty rozkazał przyspasabiać i zbierać. Skoro się o żądaniu takowem dowiedzieli mieszkańcy, przystawili natychmiast drzewo, i czego tylko było potrzeba; czynili to zaś tym chętniej, iż zyskał był sposobem obchodzenia się swego powszechną miłość, przeto uprzedzali zamysły jego. Ubiegały się miasta w dostawianiu najlepszych, których tylko mieć mogli, rzemieślników. Każdy powiat hojnie udzielał tego, co się w nim znaleść mogło. Nad spodziewanie więc wszystkich i samego nawet Scypiona, w krótkim czasie tyle okrętów zbudowano, ile tylko do przyszłej wyprawy było potrzeba.
Zyskawszy od senatu pozwolenie, siedm tysięcy ochotników zebrał, i zabrawszy ich z sobą, puścił się na morze i przy płynął do portu Syrakuzy. Tam zastawszy
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/855
Ta strona została przepisana.