Już przeraźliwe grzmoty ustawały,
Wiatry już były nieco uciszone,
W blasku błyskawic wojska powracały,
Żołnierze w szańcach znalezli ochronę.
Wodzowie obóz lustrują i wały,
Czyli powodzią nie były skażone.
Smutny, zawiedzion w wspaniałej ochocie,
Zamknął się w swoim Chodkiewicz namiocie.
Stała mu w oczach ojczyzna stroskana,
Ojczyzna, której wiernie dopomagał.
Więc rozrzewniony padłszy na kolana,
Ufnością w Bogu myśl troskliwą wzmagał.
Losów rozdawcę i zastępów Pana,
Pokornem czczeniem gdy wielbił i błagał,
Sen go powabny wdzięcznem czuciem zmorzył,
A taki widok oczom się otworzył.
Jakby na jawie przed zdziwionym stawa
Młodzieniec wdzięczny, przedziwnej urody.
Kto był, z wejrzenia kiedy nie uznawa,
Wziął go za rękę ów bohatyr młody:
«Masz w oczach twoich, rzecze, Władysława,
«Co bronił wiarę i kraju swobody:
«Co sławy chęcią ułudzony marną,
«W kwiecie młodości zabity pod Warną.
«Święty był zapał, który mnie wiódł w boje,
«Lecz gwałt przysięgi myśli prawe skaził;
«Nadeszło wkrótce ukaranie moje,
«Gdy mnie, i wojska niewierny poraził.
«Umieszczon jestem w wieczyste pokoje,
«Bom się dla wiary na zgubę naraził.
«Żem się dał uwieść, w życium skaran za to,
«A teraz wieczną cieszę się zapłatą.
«Pójdź, i oglądaj.» — Wtem znagła porwani
Lotem nieścigłym w tych miejscach stanęli,
Gdzie z ziemskich trosków i nędzy wybrani,
W porcie szczęśliwym słodko odpoczęli:
Zdrojem radości świętych napawani,
Pewnie spokojni i trwało weseli.
Zyskawszy synów światłości swobodę,
Boga i wieczność mają za nadgrodę.
«Wiele przybytków w domu wiecznej chwały,
«Rzekł duch: a wyrok skutkami się iści;
«Tu treść i wybór szczęścia doskonały,
«Tu zbiór najsłodszych pociech i korzyści;
«W tych miejscach osiadł poczet okazały.
«Co w życiu prawi, i od zbrodni czyści,
«Gdy pilnie ścisłych obowiązków strzegli,
«Za kraj i wiarę wspaniale polegli.
«Masz moc widzenia; Bóg ci to nadaje,
«Czegoby zmyślność twoja nie objęła.
«Patrz, jaki widok wspaniały powstaje,
«Jaka się światłość zewsząd rozpoczęła:
«Co jest przed tobą, patrz, jak się wydaje,
«Co jest pod tobą, patrz jakie są dzieła:
«Co wyżej i nam patrzyć na to marnie,
«Co nad tem jeszcze, to sam Bóg ogarnie.
«Patrz, jakim lotem dzielnie poruszone
«Kolej trzymając w swym biegu stateczną,
«W obrębach swoich gwiazdy umieszczone.
«Idą w krąg, w podłuż, lub drogą poprzeczną.
«Patrz jako dalej ledwo postrzeżone,
«W tej, co wy drogą nazywacie mleczną.
«Każda do swojej zmierzająca mety,
«Są niezliczone słońca i planety.
«Kunszt wasz przemyślny temu nie poradził,
«Czemu dostarczyć wzrok tępy nie zdoła:
«Co Bóg nad nami w niebiosach osadził,
«Widzicie posiać, jak świetna, wesoła.
«Słońc, planet, światów niezmierność zgromadził,
«Lecz wam ukryte ich zwroty i koła.
«Zmyślność co nadal rzeczy nie dościga.
«Widzi światełko mdłe, które się miga.
«Wszystkie ogółem, i każde osobne,
«Częścią są istną niezmiernego wątku:
«Każde do skutków właściwych sposobne,
«Na to zdziałane z samego początku,
«Ażeby wzajem wspaniałe, ozdobne,
«Do powszechnego zmierzały porządku,
«A jawnem piętnem rządu przedziwnego,
«Głosiły wielkość stworzyciela swego.
«Wszystko z wyroków wypada istotnych,
«Nic przypadkowym nie zdarza się losem.
«Ten dźwięk, co słyszysz, kręgów bystrolotnych,
«Czy w górę idą, czy w dół, czy ukosem,
«Różnemi siły wzruszonych i zwrotnych:
«Pieśń to stworzenia, co dzielnym odgłosem
«Wielbiąc majestat dobroci i mocy,
«Dzień dniu obwieszcza, noc podaje nocy.
«W niezmiernym innych umieszczony tłoku,
«Ten okrąg mały pomiędzy gwiazdami,
«Ten punkt, co ledwo dostrzedz można oku,
«Wpół objaśniony, wpół skryty cieniami:
«Twoje siedlisko z bożego wyroku,
«Ziemia pomiędzy swemi planetami,
«Co na podwójnej zawieszona osi,
«Dziennym się zwrotem waży i unosi.
«Patrz, jak w ustawnym niby kołowrocie
«Od słońca jasność bierze i utraca:
«Xiężyc ją ściga, a w powszechnym locie,
«I z nią, i w sobie coraz się obraca.
«Bladawą jasność gdy mieni w obrocie,
«Ziemi się światłem słonecznem wypłaca;
«Tego krąg, wpośród innych wzruszeń stały,
«Z siebie blask puszcza i żywne upały.