dle jazda Ateńska, na drugiem Spartanów; przeciw tym puścił Epaminondas doświadczone Tessalczyków jezdne hufce, których natarcie tak było żwawe, iż Spartanie po słabym odporze, cofać się, dość jednak porządnie, musieli. Wsparły się natychmiast środkowe wojsk piesze roty, a gdy chęć zemsty, sławy, i wodzów z obu stron dzielnych, a doświadczonych przywództwo, potykającym się dawały zwycięztwa równą otuchę, z niewypowiedzianą zapalczywością wszczął się bój tak okropny i zapamiętały, iż krwią rumieniła się ziemia, okryte zwłokami pobojowisko straszliwy czyniło widok.
Czuły na wszystkie nieprzyjaciół obroty Epaminondas, zebrał naprędce hufce najwaleczniejszej młodzieży i na ich czele z niewymowną żartkością wpadł wśród Spartanów, dotrzymujących miejsca z nieporównaną walecznością. Pierwszy pocisk, który rzucił, raził śmiertelnie przywódcę Spartanów; przestraszeni rozpierzchli się natychmiast, on je zaś ze swojemi ścigając, gdziekolwiek wpadł, natychmiast spędzał z placu i mięszał. Gdyby był w tak szczęśliwej porze większą jeszcze liczbę swoich zgromadził, cała potęga przeciwnej strony oprzećby mu się nie była mogła : ale zbytnim uwiedziony zapałem oddalił się od swoich, i ujrzał się sam prawie pośród tych, którzy pierzchali. Postrzegłszy to oni, zwrócili się natychmiast, i gdy obskoczony naokoło z niewypowiedzianą śmiałością dawał odpór, jeden ze Spartanów, a jak wieść niosła, Gryllas, syn znajdującego się wówczas w Sparcie Xenofonta, zadał mu z boku raz śmiertelny : utkwiło w piersiach zahartowane włóczni żelezce, padł na pobojowisku i ledwo z rąk nieprzyjacielskich wyrwanym został.
Zaniesiony do obozu, gdy nieco przyszedł do siebie, pytał, czyli puklerz jego nie dostał się w ręce nieprzyjaciół : gdy mu go okazano, onaczył radość; zwiększyła się nierównie, gdy mu zupełne nad nieprzyjaciółmi opowiedziano zwycięztwo. A że w tłoku tych, którzy go naówczas otaczali, usłyszał, jak boleśno to było współobywatelom, iż następców sławy, ile bezżenny, nie zostawił; rzekł : « Leuktry z Mautyneą staną mi za potomstwo. » To wyrzekłszy, żelezce z rany wydobyć kazał, i życia dokonał.
Ojciec jego Paweł Emiliusz był mąż przymiotami i zawołanym tryumfem z Perseusza, ostatniego króla Macedonji, sławny, ten sam którego życie Plutarch szeroce opisał. Z dwóch synów, których miał z pierwszej żony Papiryi, żaden się ojcowskiem nazwiskiem nie zaszczycał. Jeden albowiem do Fabiuszów rodu prawem adopcyi, albo przybrania, za syna powołany, wziął tejże familji nazwisko; drugi ten, którego się życie opisuje, przybrany od bezdzietnego Scypiona, syna Scypiona Afrykańskiego, wziął na siebie imie Scypionów, do którego dawne rodu swojego przydając, zwany był : Publius Cornelius Scipio Æmilianus.
Wychowanie dzieci swoich uznając Paweł Emiliusz za najuroczystzy obowiązek, i jak ojciec i jak obywatel, nie żałował ani wydatków, ani starania, iżby stali się zczasem użytecznemi krajowi. Utrzymywał więc w domu wielkim kosztem najzawołańszych mistrzów z Grecyi przyzwanych, ażeby w naukach, które wówczas tam najbardziej kwitnęły, synowie jego ćwiczeni byli; miał jeszcze osobnych do kunsztu wojennego, jeżdżenia na koniu, zapaśników, szermierzów; ci w godziny wyznaczone przychodzili, a czas tak był umiarkowany, iż go tyle tylko dawał ku odpoczynkowi, ile roztropność w takowych okolicznościach pozwalać radziła. Niedosyć jeszcze mając na tem czuły ojciec, sam był przytomny tym ćwiczeniom, a będąc nad inne Rzymiany wówczas bieglejszym w naukach, nie tylko na synów, ale i na mistrze miał baczność. Usprawiedliwił skutek nader pomyślny cnotliwe zabiegi, osobliwie w Scypionie, jako się w dalszym opisie życia jego pokaże.
Pierwsza jego była wyprawa w wojnie przeciw Perseuszowi, w której szczęsnem zdarzeniem własnego ojca przywódcą i wodzem zyskał. W siedmnastym naówczas był roku, i nie mogąc być jeszcze na czele hufców na wzór innej młodzieży rzymskiej, prostego żołnierza odbywał powinność. Nie mieli albowiem tego uprzedzenia Rzymianie, iżby stopnie nizkie upadlały najznamienitszych urodzeniem i dostatkami obywatelów, i owszem chlubili się z tego, iż od nich zaczynając, piastowali potem najcelniejsze w ojczyznie urzędy.
Miał liczne i do boju wprawione wojsko Perseusz, a osobliwie ów sławny hufiec, który jeszcze od czasów Filipa i Alexandra w całości zachowywał sprawiedliwie nabytą sławę swoję, i samymże Rzymianom wielokrotnie zwycięzko się oparł. Niesposobność Perseusza i ten uczyniła niezdatnym. Pod górą Olimpu rozłożył on swój obóz, mniemając, iż miejsca niedostępnego obroną ocaleje; ale przemysł Pawła Emiliusza zwyciężył wszystkie przeszkody. Przyszło do bitwy, wśród której, gdy przestraszony Perseusz, sam pierwszy plac porzucił, poszło wojsko jego w rozsypkę, a nakoniec i ów hufiec dotąd niezwyciężony, przełamanym został. Starszy syn Emiliusza Fabiusz najpierwszy przedarł się na Olimp do nieprzyjaciół; zięć młody Katon dał dowody wielkiej waleczności, i gdy już noc zaszła, a wojsko wróciło do obozu, nie dostawało Scypiona którego że ojciec, jak twierdzi Plutarch, dla osobliwych młodzieńca przymiotów szczególniej kochał, z straty jego w nieutulonym zostawał żalu. Porzucili natychmiast wieczerzą, do której po tak wielkiej pracy późno już w noc zasiedli byli Rzymianie, i rozbiegli się po okolicach, powtórzonemi odgłosy wołając, aby się odezwał : drudzy zaś szukali między poległemi na bobojowisku zwłok jego. Już po większej części wrócili do obozu, i ojciec opłakiwał syna, gdy znagła ze trzema towarzyszami ukazał się wracając z pogoni zbroczony krwią nieprzyjaciół, i ledwo tchnący, z pracy, biegu i zmordowania. Pocieszył ten widok całe wojsko, a ojciec dopiero wówczas uczuł całkowitą słodycz zwycięztwa swojego.
Niezmierna po zabranych skarbach Perseusza znalazła się zdobycz : z tej nic sobie Paweł Emiliusz nie przywłaszczył, oprócz biblioteki, którą między syny rozdał.
W czasie przebywania ojca w Grecyi, zyskał szacowną Polibiusza znajomość ten w rok potem do Rzymu przybył, uczęszczał do domu Pawła Emiliusza, i codziennym prawie synów jego był towarzyszem. A że postrzegł był Scypion, iż więcej przestawał ze starszym bratem jego Fabiuszem, niż z nim, zdawało mu się, iż niedość miał względów na jego usiłowania; tak więc,