Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/884

Ta strona została przepisana.

czaju owych czasów zezwolenie wojska, które gdy go cesarzem ogłosić chciało, bojąc się narazić Galeryuszom, wstręt udawał, lecz po niejakim sporze, niby nakoniec przymuszony, uczynił powszechnej woli zadosyć, biorąc nawet nazwisko Augusta, które tylko Galeryuszowi z Konstancyuszem wspólne było.
Skoro wieść o śmierci Konstancyusza i wzniesieniu Konstantyna doszła do wiadomości Galeryusza, wielce go takowa śmiałość i zuchwały krok (jak mienił) obraził. Ulegając jednak okolicznościom, potwierdził wybranie wojska, ale nadawszy tytuł Augusta Sewerowi, Konstantyna przy znamieniu cesarza tylko zostawił.
Widząc omylone nadzieje swoje Maxeneyusz syn Maxymiana, który niegdyś dzierżane przez ojca państwa chciał osiąść, powstał przeciw Sewerowi, i w Rzymie podniosłszy rokosz, tamże Augustem ogłoszony został. Dowiedziawszy się o tem Galeryusz, wskazał do Sewera, iżby bunt wszczęty uskromił. Szedł więc przeciw Maxencyuszowi, ale zbuntowane wojsko przymusiło go do ucieczki, i schronił się w Rawennie; tam oblężony od Maxencyusza, gdy mu się poddał, mimo uroczyste przyrzeczenie, zabity został.
W spokojnem dzierżeniu, po śmierci ojca, państw jego i władzy zostając Konstantyn i chcąc od najazdów pobliższych narodów ubezpieczyć granice, a razem ułatwić sobie wstęp do nich, gdyby był zaczepionym, pod Kolonią most z kamieni stawiać zaczął, i z obojej go strony mocnemi twierdzami opatrzył; dzieło to przeważne, aż w lat dziesięć do skutku doszło, i jak wieść niesie, trwało do roku 955. Przestraszeni takiemi opatrzeniami granic Frankowie i inne pobliższe narody, żądali przymierza, i na usilne prośby otrzymali je, dawszy wpród wybrane z pośród siebie w zakład i rękojmią, niektóre osoby; Konstantyn zaś na pamiątkę wieczną tej okoliczności, igrzyska uroczyste, ciągle trwać mające, postanowił.
Przyniewolony wraz z Dyoklecyanem do złożenia najwyższej władzy Maxymian, nie mógł przestać tak, jak współtowarzysz niegdyś jego, na spokojności prywatnego życia. Zazdroszcząc więc synowi nabytego stopnia, gdy go wyzuć z niego i nie mógł, i nie śmiał, chciał przynajmniej po części być uczestnikiem. Nim jednak do uskutecznienia zamysłów swoich przystąpił, odwiedził mieszkającego w Salonie Dyoklecyana, namawiając go do wspólnictwa w przedsięwzięciu. Ale ten czyli zbyt trwożny, czyli baczniejszy od namawiacza, zamiast odpowiedzi na zapytanie, z tem się odezwał, iż nad wszystkie okazałe nadzieje, smak rosnących w ogrodzie swoim jarzyn i owoców przenosi. Wzgardził zdatną dla siebie nauką dumny starzec, i przywdziawszy na siebie purpurę udał się do Konstantyna, własną mu córkę ofiarując w małżeństwo. Po odprawionych uroczystych obrządkach, dowiedziawszy się o złem sprawowaniu syna swojego w Rzymie, przybył tam, i już był nakłonił niektórych obywatelów do powstania przeciw niemu : ale Maxencyusz udawszy się do żołnierzy, ojca do ucieczki przymusił. Udał się ten do Konstantyna, i gdy zamyśliwał o zgubie jego, i córkę do tak szkaradnego bezprawia nakłaniał, życiem zdradę swoję przypłacił.
Wyzwolony z bojaźni ojca Maxencyusz, lubo jako odrodny, rad był zejściu jego, wziął jednak ztąd pochop do zaczepki, i gotował się przeciw Konstantynowi na wojnę. Nie dał się ten uprzedzić, a rozrządziwszy podległemi sobie krajami, tak dzielnic i skwapliwie w zaciągach i przygotowaniu się na wojenną wyprawę poczynał, iż w krótkim czasie zebrał znaczne wojsko. Nie chcąc jednak dać poznać Maxencyuszowi, iż przeciw niemu zgotowane było, udał się nad Ren, jakby wszczynał nową wyprawę przeciw pogranicznym narodom. Przybywszy do Trewiru, lubo go wzywali Rzymianie, aby ich z jarzma uwolnił, nie chciał zaczynać wojny domowej, któraby większą szkodę całkowitości państwa przyniosła, już wielorako zagrożonego. Z tego powodu siał posły do Maxencyusza, żądając z nim ustnej rozmowy; ale gdy ci odrzuceni ze wzgardą zostali, a posągi Konstantyna w ich oczach zburzone były, dowiedziawszy się o tem, postanowił orężem dochodzić krzywdy Rzymian i zelżenia swojego.
Po śmierci Galeryusza, który był następcą swoim Lycyniusza oznaczył, i rządy mu Tracyi, Illiryi i Grecyi oddał, Maxymin się państwy jego z Licyniuszem podzielił. Konstantyn zaś obawiając się, aby się przeciw niemu z Maxencyuszem nie złączył, wszedł z nim w przymierze, i siostrę mu swoję Konstancyą w małżeństwo dać przyobiecał.
Nigdy jeszcze wschodnie rzymskie krainy tak wielkich do wojny przygotowań nie widziały, jakie były wówczas : sto siedemdziesiąt pięć tysięcy piechotnego żołnierza, ośmnaście tysięcy jazdy liczył w wojsku swojem Maxencyusz. Byli to po większej części ojca jego żołnierze do boju pod tak walecznym wodzem wprawieni, i zaufani w dawnych zwycięztwach swoich. Ośmdziesiąt tysięcy Rzym z Włochami dostarczył, czterdzieści tysięcy z Kartaginy przybyło, reszta składała się z Sycylijczyków i Maurów. Konstantyn miał dziewięćdziesiąt tysięcy pieszych, ośmnaście tysięcy jazdy : znaczną jednak część wojska, na straż granic zostawić musiał; miał także uzbrojone okręty, które z portów Gallji, mianowicie Marsylijskiego wyprawił.
Właśnie wówczas gdy czynił przygotowania do przyszłej wyprawy, przekonany o fałszu bałwochwalstwa, w którem dotąd zostawał, oświadczył nakoniec chęć dotąd nieobjawioną przyjęcia Chrześciańskiej religji, zwłaszcza, iż podług powieści czasu owego pisarzów, te zbawienne wewnętrzne chęci i wzruszenia jego, snem, czyli widokiem nadzwyczajnym stwierdzone zostały. Kazał więc natychmiast znak krzyża świętego kosztownie przygotowany położyć na proporcu, który przed nim niesiono z napisem : « w tym znaku zwyciężysz » : zwano ów proporzec Labarum, nosił go przed cesarzem jeden z celniejszych namiestników, i byli umyślnie na to wyznaczeni żołnierze, iżby go w bitwie otaczali i strzegli. Zdarzenie to nadzwyczajne zdaje się przyświadczać dotąd trwający napis na bramie tryumfalnej Konstantyna : « Senat i lud rzymski tę bramę poświęca Konstantynowi, który z natchnienia Bożego, dzieło uwolnienia Rzymu przedsięwziął. »
Na początku roku 312 przeszedł góry Alpejskie, i stanął pod miastem Suzą, obronnem wielce, i ztąd je pospolicie kluczem Włoch z tej strony nazywano. Miasto było ludne i licznym żołnierzem osadzone. Gdy więc mieszkańców ku poddaniu się wzywał Konstantyn, a nie dali się użyć namowom jego, szturm przypuścić kazał z taką mocą i żwawością, iż mimo waleczny odpór, wdarli się na mury oblężeńcy, i otworzywszy bramy zbrojnie całe wojsko wśród miasta weszło. Pewnej się już zguby spodziewali mieszkańcy. Lubo obrażony, zahamo-