bywszy Dunaj nieprzyjacioły pokonał wydawszy bitwę dnia dwudziestego Kwietnia. Stanęło zatem przymierze na usilne prośby Gotów, i musieli dać w rękojmią wierności syna króla swega Argaryka. Pod pozorem podarunku płacili poprzednicy Konstantyna owej dziczy znaczną kwotę pieniężną, w istocie zelżywy haracz : ten wówczas był zniesiony, i póki żył Konstantyn, żadnej odtąd zaczepki od nich nie doznał.
Cieszyło się państwo rzymskie szczęśliwym pokojem, rządca sławą, iż go zjednał, że zaś między innemi zdrożnościami i ta w nim była niepospolita, iż łatwo dał się podejść lada powieści tych, którzy go otaczali, ztąd poszło, iż zjednawszy dla siebie niepospolite względy Euzebiusz Biskup Cezarei, utrzymujący błędy Aryusza, skłonił go nieznacznie do sprzyjania tym kacerzom, udając jakoby niesłusznie prześladowanemi byli. Uwierzył chytremu usprawiedliwieniu, a że na czele obrońców zboru Niceńskiego zostawał Atanazyusz, Patryarcha Alexandryjski, mąż nauką, cnotą i stałością umysłu znamienity, powziął ku niemu takową niechęć, iż gdy go jawnie prześladować nie mógł, w każdej okoliczności dawał mu poznać nieprzyjaźń swoję. Przyzwał nakoniec do siebie Aryusza, który dotąd na wygnaniu zostawał, a gdy kacerze sekty jego zgromadzili się w Tyrze, i tam wezwali Atanazyusza, iżby się z zarzutów usprawiadliwił, stanął na czas, i lubo okazał niewinność swoję, jednak z urzędu złożonym został. Odwołał się do Konstantyna, i stawił w Konstantynopolu, ale i tam lekkowierność górę wzięła; udano, jakoby Atanazy chciał dowozowi żywności z Egiptu przeszkodzić, i z tej jedynie powieści skazany został na wygnanie.
Oszukany w mniemaniu, starowny jednak o chwałę Bożą Konstantyn, nie zapomniał w mieście swojego założenia o świątnicach, gdzieby się Chrześciańskie obrządki jak najuroczyściej odprawiały. Był dawniej w Bizancyum przybytek pokoju, obrócił go na kościół, przekształcił i przyozdobił. Wiele innych wspaniałych z jego szczodrobliwości stanęło, między innemi najokazalszy Świętych Apostołów, gdzie w przysionku grób dla siebie obrał. W samym domu, gdzie mieszkał, były ku nabożeństwu sporządzone gmachy, tam się często znajdował, i niekiedy sam mówił do przytomnych wzbudzając ich do cnoty, utwierdzając w religji, wielbiąc Opatrzność i dobroć Stworzyciela. I lubo te jego mowy, jako się z jednej pozostałej okazuje, nie nadto były wytworne, w owym jednak wieku, gdzie się nauki już ku skażeniu nakłaniały, okazują niepospolitą w mówiącym wiadomość rzeczy i stylu układność.
Dumny zwycięztwy poprzedników swoich król Persów Sapor, słał poselstwo do Konstantyna, aby odstąpił krajów, które niegdyś do Persów należały; odpowiedziawszy na to, iż sam mu je odda, zaraz ściągać wojska począł. Ruszył zatem z Konstantynopola, i gdy święta Wielkonocne odprawiał w Nikomedyi, złożony chorobą do zamku Helenopola, w blizkości którego były źrodła wody ciepłej, nieść się rozkazał : tam chrzest święty przyjąwszy życia dokonał. Żył lat sześćdziesiąt cztery, panował trzydzieści jeden. Przed śmiercią państwa swoje między trzech synów, Konstantyna, Konstansa i Konstancyusza podzielił.
Płodny w ludzi znamienitych był ród Karola Wielkiego. Dziad jego Karol pod nazwiskiem Magistri Palatii rząd udzielny we Francyi sprawując, Saracenów był zwycięzcą; ojciec Pipinus zrazu urząd ojcowski posiadał, nakoniec królestwo sobie przywłaszczył, i umierając spadkiem dziedzicznym podał je plemieniu swojemu.
Dwóch synów zostawił Karlomana i Karola, którego się życie opisuje. Ci po śmierci ojcowskiej państw pozostałych między sobą podział uczynili; a gdy wkrótce potem Karloman życia dokonał, chociaż dwu synów małoletnich zostawił, za zgodą powszechną starszyzny i ludu, Karolowi własność dzielnicy Karlomana przysądzoną została. Zwołał natychmiast zjazd powszechny w mieście Wormacyi, i tam wojnę przeciw Saxonom gdy uchwalono, wkroczył w ich kraje, i poraziwszy wojsko, opanował sławną twierdzę Eresburg, gdzie najcelniejszego bożyszcza Irminsul, albo Ermensul była bałwochwalnia, tę zburzył, i wielkie bogactwa w niej znajdujące się zabrał. Byłby wszystkie przyległe narody, które powszechnie Saxonami zwano, opanował, ale gdy go wieść doszła o rozruchach Longobardów, przestał na przymierzu ze zwyciężonemi, i do Włoch się udał.
Stefan czwarty siedział naówczas na stolicy świętego Piotra. Dezyderyusz był królem Lombardów, albo Longobardów. Ten lubo upokorzony przez Pipina, zamyśliwał jednakże coraz bardziej wzmacniać siły swoje i rozszerzać granice państwa. Że zaś posiadanie Rzymu najistotniejszym do wykonania zamysłów swoich mniemał być sposobem, chciał przemysłem zyskać, coby gwałtownością nader ciężko uiścić przyszło. Oświadczył więc papieżowi, iż z powodu uczczenia grobu Świętego Piotra, i dla zniesienia się z nim w ważnych okolicznościach, pragnął przybyć do Rzymu. Uwiadomiony Stefan, iż znaczne wojsko miał na pogotowiu, czynił przygotowania do obrony. Widząc odkryte zamysły swoje Dezyderyusz, coraz większe do wojny czynił przysposobienie. Następca więc Stefana Adryan czwarty słał posły do Karola polecając mu w opiekę te, które zyskała stolica Apostolska, od ojca jego nadane sobie własności, tudzież Rzym, którego okolice zajęli Longobardowie, i bronili mieszkańcom wszelkiego dowozu. Posłowie papiezcy, nie mając wolnego przejścia, morzem się puścili, i zawinąwszy do portu Marsylji, ztamtąd dalszą podróż przez Francyą odprawując, przybyli do miasta Tyonwill, gdzie naówczas Karol przemiszkiwał. Przyjął ich ze wszelką czcią, i wszelką pomoc przyobiecał.
Gdy się to działo, Dezyderyusz, który trzymał u siebie wdowę Karlomana i dwóch jego synów, oświadczywszy wprzód, iż niesprawiedliwie przez stryja z państw ojczystych wyzutych, przywrócić do swej własności postanowił, wymagał na Adryanie, iżby ich koronował. Czego gdyby uczynić nie śmiał, groził wstępnym bojem, i zabraniem tego wszystkiego, co było w dzierżeniu Kościelnem. Nie mający dostatecznych sił do odporu Adryan, tym usilniej dopraszał się tej, której żądał pomocy od Karola. Ten widząc na co się zanosiło; i że zwłoka mogłaby za sobą przynieść najnieszczęśliwsze dla Rzymu skutki, przygotował liczne wojsko. Nim jednak do Włoch wkroczył, słał posły, aby wejrzawszy w rzecz (ile że Dezyderyusz wszystkę winę na Adryana składał), przywiedli, jeżeliby to być mogło, strony do ugody, a tak oszczędzili krajowi klęsk i szkód, które wojna za sobą wiedzie.
Przybyli do Rzymu dla rozpoznania krzywd i uciążliwości, które ponosili tamtejsi obywatele i cały kraj