Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/905

Ta strona została przepisana.

we przysposobienia, zostawił synowi sławę przyprowadzić je do skutku, i wznieść do statniego prawie wydoskonalenia. Jak wielkie korzyści Egipt z tak rządnych ułożeń i zabiegów odbierał, daje to poznać moc i bogactwa kraju. Jakie zaś w szczególności monarchów były dostatki, daje wiedzieć Atheneusz, opisując igrzyska, które Filopator wstąpiwszy na tron za życia jeszcze ojca swojego, w Alexandryi wyprawiał.
Między innemi okazałościami były uroczyste na cześć bogów obchody szczególny na cześć Bacha tak opisuje : « Szły naprzód (mówi on) Sylenów udające osoby, mające purpurowe przepasania i bogate odzieże, za niemi dwudziestu czeterech Satyrów, każdy, z nich niosł na głowie złocistą lampę. Poprzedzały zwycięskie postaci mające skrzydła złote, w ręku wyzłacane naczynia : w których się paliły kadziła. Niesiono potem ołtarz złocisty ku ofiarom, otaczały go zewsząd bluszczowe liście : za nim niesiono drugi większy w dwójnasób okryły bluszczowym ze złota wieńcem. Szło zatem parami sto dwadzieścia młodzieńców w purpurowej odzieży, każdy z nich niósł czaszę złotą pełną mirry i kadzidła; czterdziestu Satyrów, mieli na głowach złote wieńce. Poprzedzali oni dwóch Sylenów, jeden z nich trzymał w ręku złoty kaduceusz Merkuryusza, drugi róg Amalthei. Cztery części roku przybrane kosztownie następowały, każda z nich okazywała dary swoje. Za niemi Satyry ze złotemi wieńcami : po nich ofiarnik Bacha postępował, za nim muzykanci, tancernicy i aktorowie. Trzynożne z kruszcu wytwornej roboty niesiono stoliki, nagrodę zwycięzcom w igrzyskach.
Szedł zatem wóz od stu dwudziestu sowito przybranych ludzi ciągniony, na nim Bachus trzymający w ręce złotą czaszę. Stało pełne wina ze złota ulane wiadro, z którego czerpał : obok trójnożny ołtarz, zkąd się ku czci jego wznosiły dymy najkosztowniejszego kadzidła, w cieniu bluszczu i winnych latorośli spoczywał. Okrążały wokoło Bachantki z roztarganemi włosami, i wesołemi wrzaski ogłaszały przyjście bóztwa igrzysk, sprawcy radości. Podobny pierwszemu wóz Nissę, Bacha niegdyś piastunkę i karmicielkę unosił. Ukazała się w dalszem ciągnieniu na wozie od trzechset ludzi prowadzonym kadź niezwykłej ogromności. Sześćdziesiąt Satyrów tłoczyli w niej wino, a to rozlicznemi ścieki lało się dla ludu. Od sześciuset ludzi ciągniętą za owym tłocznikiem była beczka, lampartowemi skórami okryta, trzy tysiące wiader wina zawierała, i z niej wino pryskało na wszystkie strony. Żeby jdenak bardziej jeszcze dogodzić pragnących wygodzie, stu dwudziestu Satyrów w roztruchany toczyli z owej beczki wino, i użyczali go każdemu. Ukazała się dalej kadź lana ze srebra o sześciuset wiadrach, rzeźbą zwierząt i różnych latorośli ozdobiona, za nią dwie czasze ośmnaście stóp szerokie, dziewięć mające wysokości. Innych kadzi pomniejszych szesnaście : sto trzydziesto łokciowy stół pełen czasz i puharów; innych trójnożnych cztery, a na nim konwie, baryty, flasze i tace, wszystko ze srebra, robotą, kształtem i wagą okazałe.
Po srebrnych sprzętach szły złote : cztery naprzód naczynia z rzeźbą bluszczowych wieńców, dwie stągwie o czterech wiadrach, dwie inne o pięciu. Tłocznik gron pełny, dwadzieścia dwa cebrzyki do chłodzenia wina, cztery trójnożne stoły i skrzynia stóp piętnaście mająca długości, pełna wewnątrz stołowego naczynia, jak inne, równie złota, rzeźbą i blaskiem kamieni śklniąca, dwadzieścia pięć mis ogromnych, dziesięć konwi i stół dostatni zastawiony naczyniem złotem.
Następowało tysiąc sześćset młodych pacholąt : przybrane były w świetne białe szaty; jedne w wieńcach z bluszczu, drugie z latorośli. Dwieście pięćdziesiąt niosło złote naczynia, czterystu srebrne, trzystu czasze. Byli inni, którzy z kuszów, puharów, i roztruchanów użyczali trunków każdemu, który pić pragnął.
Misternie zrobiona jaskinia od pięciuset ludzi ciągniona była z piczar jej wytryskały źródła, a z nich strumyki mleka i wina. Wylatywały niekiedy gołębie i synogarlice umyślnie mające obwiązane wstążkami nogi, iżby je brać było snadno.
Wóz następujący oznaczał zwycięzką Bacha wyprawę do Indyi : na słoniu bogato okrytym siedział, mając na głowie wieniec z bluszczu i gron w innych; pięćset młodych dziewcząt otoczon był orszakiem, a te śklniły od złota, i miały na głowie wieńce : stu dwudziestu Satyrów szło za nimi zbrojno, za temi na osłach Bachanty, Syleny, wykrzykujące ochoczo hasło zwycięzcy.
Dwadzieścia cztery wozów ciągnęły słonie, dwanaście lwy, cześć orygi, rodzaj kozłów dzikich, piętnaście bawoły i żubry, tyleż lamparty i tygrysy, ośm strusie, siedm jelenie. Na nich siedziała obojej płci dobrana młodzież, wielbłądy ojuczone niosły najwyborniejsze kadzidła ku ofiarom na cześć bożyszcza.
Szły po nich w właściwych odzieżach, najodleglejszych krain mieszkańce. Etyopy niosły heban i zęby słoniowe, Indy złoto i kadzidła, Hirkany i Baktry kamienie drogie.
Następowało myślistwo : dwa tysiące czterysta psów gończych, legawych, chartów, brytanów prowadzili myśliwcy, drudzy nieśli na drzewach zawieszoną zwierzynę; nakoniec w klatkach zamknięte ukazało się ptastwo wszystkich rodzajów, które z najodleglejszych krajów zniesione było.
Niesono posągi bożków ze złota lanc, za niemi Alexandra i Ptolemeusza Sotera, najpierwszego z Greków króla Egiptu, i stał posąg Cnoty, który mu kładł na głowę ze złota ulany wieniec, rószczkę oliwną z owocem udający. Następowały trzy trony ze złota lane, Alexandra, Ptolemeusza Sotera, i Filadelfa. Na wozie od sześciuset ludzi ciągnionym sześćset muzykantów, ogromnem i wdzięcznem pieniem śpiewali na cześć bóztwa złożone pieśni, głosili pamiętne bohatyrów dzieła.
Pędzono zatem niezmierną liczbę rozmaitego bydła i zwierząt, bogom na ofiary.
Jeżeli wierzyć pisarzowi z greckiego narodu, dość wprawionemu w przesadzenia, można : choćby nieco i zmniejszyć przyszło, niezmierne złota i srebra zbiory, przechodziłyby jednakże dostatki, nie tylko współczesnych, ale i następnych monarchów, prócz jednak rzymskich, którzy tenże sam obfity Egipt posiadali.
Starowny o zachowanie pokoju Ptolemeusz, poniewolnie, jak się już wyżej rzekło, wszczynał wojny, nabiegał zaś wszelkiemi sposobami nastąpić mającym. Że zaś właśnie w tym czasie Rzymianie z Pirrusem wojnę wiedli, i lubo dwakroć pokonani, przymusili go do wyjścia z kraju, stał do nich posły z oświadczeniem szacunku i żądaniem przymierza. Miłe było względne uprzedzenie Rzymianom, przyjęli więc wdzięcznie poselstwo, i natychmiast wyprawili do Ptolemeusza dwóch Fabiuszów, Numeryusza z bratem i Ogulniusza. Przybyłych