Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/97

Ta strona została skorygowana.

Już zemną więcej społem nie usiędziesz,
Już zemną więcej rozmawiać nie będziesz.
Jako wiatr Kromli, co poprzedza gromy,
Duch jestem lekki, czczy, płonny, znikomy.
Synu Kolgara! Leny stanowiska
Osiadła nagle śmierci chmura bliska:
Biada Eryńcom, ja cię rzucać muszę,»
Rzekł; i jak promyk zniknął w zawierusze.
«Wróć się, zaczekaj, powróć ku mówieniu,
Rzekł Konnal, wróć się na bladym promieniu,
Powiedz, gdzie mieszkasz? gdzie twoje zacisze?
Mów, czyli twego głosu dźwięk usłyszę?
Gdy ćmy i mary w niezwykłym pospiechu,
Będą leciały na wiatrów oddechu.»
Porwał się Konnal, Kukulina budzi,
Rzeki wódz: «Konnalu! cóżto cię tak trudzi?
Maszli co mówić? mów, rady zbawienne
Twoje jak promień w pogody jesienne.»
«O! synu Semy! gdy w spoczynek ległem,
Stanął przedemną Krugal, i postrzegłem,
Jak wskroś przez jego cień gwiazdy błyszczały.
Duch z pieczar wyszedł; słyszeć mi się dały
Jęczenia jego, jak strumyk zdaleka,
Gdy słabo mruczy, i kręto ucieka.
Śmierci poprzednik smutne wieści głosi,
Mężny Kukulin niech o pokój prosi.»
«Synu Kolgara! rzekł wódz, co niewcześnie
Opowiedziałeś, może było we śnie,
A przestraszony łoskotnym rozruchem,
Może świst wiatrów mieniłeś być duchem.
Jeśli był Krugal, czemu nie szedł do mnie,
Niech się przedemną stawi, niech przytomnie
Głosi wyroki: pójdę, jego duszę
Objawić przyszłość, mieczem mym przymuszę.
Ale o prawdzie, któż nas ubezpieczy?
Jakto on może wiedzieć przyszłe rzeczy?
On, co był z nami wczoraj? martwe w zwłokach
Jest ciało, dusza buja po obłokach:
Niedawno Krugal wpośród duchów siedział,
Jakby się rzeczy tam przyszłych dowiedzał
«Po śmierci ciała, duch z duchem przestaje,
Rzekł Konnal, co ma nastąpić poznaje,»
«Niechże o innych myślą, rzekł wódz: w grobie
Niech się o mojej nie troszczą osobie.
Bądź co chce, z placu bitwy nie uciekam.
Jeśli mam zginąć, tego się doczekam,
Że i po śmierci sława mię ogarnie.
Bragello moja! nie zapłaczesz marnie!
Niech się grom sroży, ja kroku dostoję,
Wiem co żyć, ale umrzeć się nie boję:
Śmierć mię nie trwoży, obelga mię straszy.
Nie cofnąłem się w przytomności waszéj,
Sam Fingal nie raz w nieprzyjaciół klęsce,
Widział, co mogę; i chwalił zwyciężcę.
Staw się przedemną duchu smutnych wieści,
Niechaj się zbliży obłok, co cię mieści,
Niechaj się zbliży: wznieć gromy, wiatr wzdymaj,
I śmierci oszczep w groźnej ręce trzymaj,
Nie przymusisz mię do zwrócenia kroku,
Znikoma paro, czczy płodzie obłoku.
Synu Kolgara! w puklerz zawieszony
Uderz oszczepem, niech na wszystkie strony
Dźwięk się rozchodzi i budzi rycerze:
Niech się z nich każdy do oręża bierze.
Chociaż się Fingal z wojskiem przybyć leni,
Na rozłożystej Insfału przestrzeni,
My się stawimy, oprzemy potężnie,
Synu Kolgara zginiemy, lecz mężnie.»
Brzęk głośny tarczy, echa powtarzają,
Mocarze ze snu obudzeni wstają,
Powstali razem; a jak dęby mocne,
Co w nie z pod chmury dmą wiatry północne,
Gdy inne drzewa szturm łamie i kruszy,
Liście szeleszczą, dąb się ani ruszy.
We mgle ukryty pomiędzy obłoki,
Widzieć się daje grzbiet Kromli wysoki:
W spokojnych wodach nadbrzeżnego morza,
Miga się drżący blask zeszłego zorza,
Chmura się snuje, a idąc pomału,
Okrywa hufce rycerzów Insfału.
«Czas, krzyknął Swaran na swoich, do broni;
Niechaj z was każdy Insfałczyków goni.
A ty wprzód Morla na zamek Kormaka,
Idź, mów Eryńcom: wola moja taka,
Niech zwyciężeni dzielnością Swarana,
Zwyciężcę swego uznają za pana.
Sprzeczni orężem mściwym zginą marnie,
Śmierć i milczenie ich ziemię ogarnie.»
Na takie hasło, jako w stadzie ptacy
Wraz się porwali Loklinu junacy.
Rozruch się wzmaga, jak odgłos potoków,
Kiedy po burzy z pośrodku obłoków,
Raz jasną bladość rzuci, drugi cienie,
Skryty, lub zeszły xiężyc na strumienie.
Idą Loklińcy, jako cień w jesieni,
Kiedy umyka po dolnej przestrzeni:
Idą po lasach, wybujałe wrzosy
Niosą zdaleka krzyki i odgłosy.
Jak jeleń w Morwen, pierwszy Swaran mocny,
Tarcz jego błyska, jako płomień nocny:
Wiatr powstał nagły, i chmurę rozrywa.
Wojsko Insfału razem się odkrywa.
«Morla! rzekł Swaran, jeśli się poddadzą,
Jeśli na nasze łaskawość się zdadzą,
Ogłoś im pokój taki, jaki mają,
Ci, co dzielności naszej doznawają;
Kiedy rycerze ich pobici legną,
A córki żebrać miłosierdzia biegną.»
Szedł syn Suarta; przed wodzem Eryna
Stanął; słuchają, on mówić zaczyna:
«Bierz od Swarana pokój, takić daje,
Jaki przy jęły zwyciężone kraje;
Kiedy na odgłos pogromu przelękli,
Króle, narody, przed nami uklękli.
Ustępuj z nizin, i oddaj mu żonę,
A ten, co kroki ma niedoścignione,
Stróż twej osoby niech mu się dostanie,
Bądź nam posłuszny.» — Na takie żądanie,
Rzekł wódz Eryńców: «Powiedz twemu panu,
Tu ma grób, albo wodę z oceanu;
Bragella moją, nie będzie dla niego;
A Luat kroku niedoścignionego,
Wierny mój brytan, w Swaronywej sworze,
Nie pójdzie gonić jeleni za morze.»
«Słaby powózco wojennej sprzężai,
Słuchaj, rzekł poseł, co ci Morla rai:
Darmo się targasz słaby na mocnego,
Wiesz, jaka dzielność jest pana mojego?