Wiesz, jakie wojska, jakie floty liczne?
I ciebie razem, i państwo dziedziczne,
I całą wyspę przeniósłby za morze.
Takiś jest mały ty, co trwasz w uporze.»
«Morla! Kukulin rzekł, słów się nie boję,
A póki w ręku mam oręże moje,
Póki tchu tylko w moich piersiach stanie,
Będę Kormaka bronił panowanie.
Słyszysz Konnalu! najcelniejszy w boju,
Co mówił Morla: czy żądasz pokoju?
Duchu Krugala! darmo straszysz zgonem,
Choćbym i śmierci miał dziś zostać plonem,
Pójdę na bitwę: w ciemne zgonu kraje,
Miło iść, światła gdy sława dodaje.»
«Dzieci Insfału! do broni! do łuków!»
Rzekł; a jak obłok pełen groźnych huków,
Z takim łoskotem ruszyły się roty;
Wódz, jak duch burzy, co poprzedza grzmoty,
Co ogniem miota, a wiatr w ręku niesie,
Trąby chrapliwe już słychać po lesie,
Głos dzielny wodza, wskróś serce porusza,
Wchodzi w rycerzów dusze, jego dusza.
Śpiewały Bardy, gdzie Krugal przebywa?
Krugal ów sławny, milczy i spoczywa:
Spoczął pod ziemią snem twardym, śpi w grobie,
Małżonka płacze, dóm cały w żałobie.
Cóżto za piękna wśród boju przybywa?
Płacze, wiatr lekki włosy jej powiéwa.
Ach to Degrena! zginął mąż twój miły,
Duch się czczy tylko wznosi nad mogiły.
Niekiedy w oczach twoich stawa, jęczy,
Głos jego jęków, jak pszczółka gdy brzęczy:
Padła Degrena, grot odjął jej życie,
Płacz Kaitbacie! i zięcia i dziécie
Straciłeś razem! Porwał się i bieży,
Przypadł do córki, ta już martwa leży.
Ryknął, i rzucał się w Loklina szyki,
Bitwa się wszczęła z strasznemi okrzyki,
Oba się wojska walecznie spotkały,
Gromadne hufce z obu stron padały,
Padli rycerze; tak wiatr dęby wali,
Tak pożar puszcze zajmuje i pali.
Jak małe trawki wódz Loklinów siecze,
Swaran druzgota, i bronie i miecze:
Pod jego ciosy Karbar wraz z Karachem,
Morglan, za jednym zgładzony zamachem:
Pod własną tarczą Kaolt, mniej bezpieczny.
Zajadły Swaran, wprawił go w sen wieczny.
Padł, zadrżał wszystek, i zemdlony kona,
Szpeci krew, białość śnieżystego łona.
Nie raz na tejże, kędy poległ, ziemi,
Po dziennej pracy z rówienniki swemi,
Sprawował uczty: nie raz dźwięk muzyki
Głosiły echa, mnożyły okrzyki.
Szedł Swaran, jako potok zapieniały,
Co góry wzrusza, rwie drzewa i skały.
Wsparł go Kukulin, tak wierzchołek Kony
Na łoskot grzmotu stoi niewzruszony.
Dzieci Insfału kupią się ku niemu,
On stał za tarczą wojsku walecznemu,
Gdzie stąpi, razi, zewsząd krew się leje.
Lecz z drugiej strony, jako śnieg, topnieje
Wojsko Eryńców. «O! dzieci Insfału!
Zakrzyknął Grumal; trudno ujśćzakału,
Loklin zwycięża; uchodźmy za góry.»
Rzekł, a jak jeleń w Morwen lotem skory,
Bieżał w zawody, lecz z Insfału szyków
Mało przelękłych miał naśladowników.
Gromił Kukulin: w tem postrzegł, że roty,
Mimo usilność walecznej ochoty,
Zaczęły słabieć; z rozpaczy i żalu,
Rzekł: «O najpierwszy z mocarzów Konnalu!
Tyś mię zaprawiał na gromy i boje,
Pierzchają nasi, ja kroku dostoję.
Karylu! resztę niedobitków zbieraj,
Ty zaś Konnalu, przy mnie się opieraj,
Zgińmy tu razem. Skoczył Konnal mężny,
Obadwa odpór dawali potężny;
Tarcze w raz oba wsparli na ramieniu.
Tak się wydaje xiężyc przy zaćmieniu,
Kiedy obwieszcza swój okrąg ponury.
Pną się Duzronal z Syffadą do góry,
Ciągną wóz, żartką pianą lice moczą,
A tuż za niemi Loklińcy się tłoczą.
Na wierzchach Kromli Eryńcy stanęli,
Rycerce niegdyś ochotni, weseli,
Milczą. Po szykach znać wielość zginionych,
Jak pożar w puszczy z dębów wypalonych,
Wsparł się na mieczu Kukulin ponury,
A smutnem okiem poglądając z góry,
Patrzał na morze, żalem wskroś przejęty.
Wtem krzyknął Moran: Okręty! okręty!
Fingal, najpierwszy z mocarzów przybywa.
Las masztów jego już morze okrywa.»
«Dmijcie ò wiatry! rzekł wódz, dmijcie nagle,
Dmijcie ò wiatry! w Fingalowe żagle,
Przychodź wybawco zgnęb przeciwnych wielu,
Przychodź na pomoc wierny przyjacielu!
Maszty i żagle twoje wpośród morza,
Tak mi przyjemne, jak wiośniana zorza,
Jak jasność, gdy się niebo wypogodzi:
Tyś światło, co nas z ciemności wywodzi.
Konnalu! świadku mojego wesela,
Patrz, jak jest słodki widok przyjaciela!
Ale zmrok kryje nam flotę Fingala:
Czujmy, a kiedy ciemność nie pozwala
Widzieć okręty; czekajmy, aż zorza
Odkryją razem i flotę i morza.
Wiatry z szelestem z puszczy powstawały,
Potoki bystre szumiąc z skał spadały,
Na deszcz się w górach Kromli zabierało,
A gwiazd obłoki widzieć dały mało.
Siedział wódz smutny nad mruczącą strugą,
A w zamyśleniu trawiąc chwilę długą,
Westchnął, rzekł potem: ręko nieszczęśliwa!
Straciłaś dzielność, szczęścia ci ubywa:
Odtąd ów dzielny zamach się osłabił,
Jakem mojego przyjaciela zabił!
Ferdo kochany! jakże byłeś miły!»
«Powiedz, rzekł Konnal, jak się zakończyły
Dni jego młode? jak przyszedł do zgonu?»
«Szedł, rzekł Kukulin, do nas z Albionu,
Tam w szkole Mury, gdy słynąć zaczyna,
Zyskał serdeczną przyjaźń Kukulina.
Wraześmy odtąd zawsze z sobą polowali,
Wraześmy zawsze z sobą odpoczynek brali.
Sławna była pięknością naówczas Deugala;
Tę gdy Ferdy uroda przedziwna zniewala,
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/98
Ta strona została przepisana.