Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/123

Ta strona została przepisana.

zkąd zaledwie trzy razy na rok wiadomość mieć mogą. A on ci oto schodzi z góry Palatyńskiej, z domu swego, i ma dla rozrywki piękny dom wiejski na przedmieściu, a krom tego wiele włości, a wszystkie najprzedniejsze, blizko miasta leżęce: pełno w jego domu Korynckich i Delickich naczyń, między któremi on samowar, co go niedawno tak drogo zapłacił, że przechodzący, którzy o tem słyszeli, myśleli że mu wieś przedano. Ile prócz tego rzniętego srebra, ile kobierców, ile obrazów, ile posągów, ile marmurów zdaje wam się że jest u niego? Tyle ich tam jest, ile z wielu najwspanialszych domów w czasie zaburzenia i rabunków w jeden dom zgromadzić się mogło.
Coż mam o tem powiedzieć, ilu niewolników umiejących różne kunszta posiada? Mijam pospolite rzemiosła, kucharzów, piekarzów, lektykarzów. Trzyma dla rozrywki umysłu i rozweselenia uszu tylu ludzi, że codziennemi śpiewy, odgłosem rzniętych instrumentów i piszczałek, hukiem nocnych bankietów całe brzmi sąsiedztwo. Na takie życie, sędziowie, jaki zdaje wam się codzień koszt ponieść, ile pieniędzy wysypać trzeba? A co za uczty! uczciwe zapewne w takim domu, jeżeli go domem nazwać można, a nie raczej kuźnię niecnoty, gospodę wszelkich występków.
Sam zaś jak z włosami utrefionemi i pomadę namaszczonemi tu i owdzie po Forum z wielkim orszakiem ludzi w togi odzianych uwija się, to sami, sędziowie, widzicie; jak na wszystkich z góry pogląda; jak nikogo prócz siebie za człowieka nie ma; jak siebie tylko za szczęśliwego i możnego poczytuje. Ale gdybym chciał o tem wspomnieć co dokazuje, czego dopina, bałbym się żeby kto mniej świadomy nie sądził, żem sprawę i zwycięztwo szlachty urazić chciał: aczkolwiek mam prawo ganić, jeśli mi się co w tem stronnictwie nie podoba; albowiem nie lękam się by kto o mnie rozumiał, żem sprawie szlachty był nieprzychylny.
XLVII. Wiedzę ci, którzy mnie znają, że, odkąd to, czegom przy słabych moich i nieudolnych siłach najwięcej pragnął, to jest żeby się pojednano, stać się nie mogło, o tom się najusilniej starał, aby ci zwyciężyli, przy których pozostało zwycięztwo. Któż bowiem nie widział że pospólstwo z wyższym stanem o pierwszeństwo walczyło? Byłby złym obywatelem, ktoby w tej walce z tymi się nie złączył, których ocalenie godność wewnątrz i znaczenie zewnątrz zachować miało. Że się to dokonało, i że do swej czci i dostojności wró-