Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/129

Ta strona została przepisana.

LIII. Jeśli się tego podejmujecie, i gotowymi do tego dzieła być się wyznajecie, jeżeli dla tego tu siedzicie, żeby przed was dzieci proskrypcyą skazanych osób przywodzono: strzeżcie się przez bogów nieśmiertelnych, sędziowie, by nowa i daleko okropniejsza proskrypcya nie była przez was zaprowadzona. Tamtę pierwszy na tych postanowioną, którzy za broń jąć mogli, senat przecie wziąć na siebie nie chciał, aby się nie zdawało że w imieniu rady publicznej przedsięwzięto ostrzejsze przodkom naszym nieznane środki. Jeżeli zaś tej drugiej proskrypcyi, która się do ich dzieci i w kolebce jeszcze będących niemowląt rozciąga, wyrokiem waszym z pogardą nie odrzucicie, patrzcie, zaklinam was przez bogów nieśmiertelnych, do jakiego stanu Rzeczpospolita przywiedziona będzie.
Należy to do mężów mądrych, tą mocą i władzą, jaką wy macie, przyodzianych, leczyć te choroby, przez które Rzeczpospolita najwięcej cierpi. Niemasz z was żadnego, coby nie wiedział że lud Rzymski, który dawniej ludzkością ku swym nieprzyjaciołom słynął, temi czasy na domowe okrucieństwa choruje. Uprzątnijcie, sędziowie, tę zarazę z Rzeczypospolitej, nie pozwólcie jej dłużej grasować: bo ona nie tylko ma to w sobie złego, że tylu obywateli najokropniej zgładziła, ale nawet ludzi najłagodniejszych przez nawyknienie do cierpień z litości wyzuła. Bo kiedy każdej godziny widzimy lub słyszymy, że się coś okropnego stało, nawet najłagodniejsi patrząc na nieustanne zaboje wszelkie uczucie ludzkości tracimy.