Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/14

Ta strona została przepisana.

Ćwiczył się w filozofii pod Akademikiem Filonem, w logice pod Diodorem, w wymowie pod Apolloniuszem Molonem. Słynął wtedy z wymowy w sądach Kw. Hortensiusz, i znalazł w Cyceronie godnego siebie spółzawodnika. Niewiadomo w jakiej sprawie stanął po raz pierwszy Cycero, to tylko pewna że w dwudziestym szóstym roku życia bronił Kwincyusza, a w rok potem Roscyusza z Ameryi oskarżonego o ojcobójstwo od wielowładnego podówczas Chryzogona, ulubieńca Sylli. Kiedy zaledwie ucichły jęki pomordowanych z rozkazu dyktatora w ostatniej proskrypcyi dwóch tysięcy obywatelów, kiedy każdy drżał na jego skinienie, kiedy senat oniemiał, lub pochlebnym tylko przemawiał głosem, nielada odwagi potrzeba było, żeby odezwać się w obronie niewinnego Roscyusza, którego zuchwały dyktatora ulubieniec, żeby mu uszło płazem zagarnienie jego majątku, o ojcobójstwo oskarżył. Zdobył się na tę odwagę młody jego obrońca, i nie tylko nacechował piętnem hańby służalca, ale nawet panu nie przepuścił, żartując z przezwiska Szczęśliwy, co mu je pochlebcy nadali. «Lubo, powiada, szczęśliwym się być mieni, jak jest w istocie, niemasz atoli pomimo tak wielkiego szczęścia nikogo, żeby w tak licznej domowników zgrai żadnego nie miał łotra.» Tym łotrem był Chryzogonus. Prawa stanowiącego proskrypcyą nie miał za prawo. «Nie znam go! zawołał, nie wiedziałem i nie wiem czyje ono jest[1]

Wkrótce po tej sprawie, która rozgłosiła jego imie, wyjechał, jak mówi Plutarch, dla uchylenia się od gniewu dyktatora, w rzeczy zaś samej dla poratowania zbyteczną nad naukami pracą nadwątlonego zdrowia, do Grecyi i Azyi mniejszej.

  1. Mowa za Roscyuszem z Ameryi, 8, 43.