Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/20

Ta strona została przepisana.

sposób utrzymania swej godności tak dla niego, jak dla wszystkich, którzy po bitwie Farsalskiej poddali się zwycięzcy. Ale na nieszczęście nie długo wytrwał Cycero w tem chwalebnem przedsięwzięciu. Przywykły z młodu do czynnego życia w odmęcie wielkiego miasta i spraw publicznych, nadstawiał naprzód ze swego ustronia ciekawego ucha na dochodzące go odgłosy, potem, żeby się im zblizka przysłuchać, przeniósł się z Tuskulum do Rzymu, i zaczął znowu do senatu chodzić.
Czuł to dobrze Cycero, że w ostatnich czasach nie dość uczynił dla sprawy wolności, której przez całe życie wiernie służył i wymownie bronił, wyrzucało mu sumienie że ją zbyt skwapliwie opuścił, wstyd mu może było zasiadać na wspaniałych obiadach, jakie mu dawał Balbus, Hircyusz i Dolabella, kiedy wytrwalsi tejże sprawy obrońcy wylewali swą krew w Afryce i Hiszpanii. Ile razy jaki wygnaniec wrócił do Rzymu, uczuł Cycero niemałą folgę, jak gdyby mu kto zdjął ciężar z serca, i dla tego może najusilniej nad tem pracował, bądź sam u Cezara, bądź przez spólnych przyjaciół, żeby ich jak najwięcej wróciło. Kiedy Cezar przebaczył Marcellowi, radość Cycerona była bez granic: w tem uniesieniu zapomniał na sposób zachowania się, jaki był sam sobie przepisał, i po dwóch latach milczenia przemówił w senacie. Zyskała potomność na tem przerwaniu milczenia piękną mowę, następnie drugą i trzecią, ale godność mówcy nieco ucierpiała.
Mając już łat sześćdziesiąt jeden, rozwiódł się roku 46 Cycero z Terencyą, która przez swą lekkomyślność, cierpkość charakteru i chciwość na pieniądze przywiodła go do tej ostateczności, i zaraz pojął za żonę Publilią, młodą i bogatą panienkę, której był opiekunem. Ganili mu przyjaciele to powtórne małżeństwo z tak młodą osobą, ale on na to nie zważał,