Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/223

Ta strona została przepisana.

kto inny mógł kiedy popełnić, tylko nadzwyczajne wymienię, które zarzucone innemu oskarżonemu niepodobnemi do wiary by się zdawały), w Achai od urzędnika Sycyońskiego pieniędzy zażądał. Nie może to być Werresowi poczytane za przestępstwo: inni to czynili. Gdy mu nie dał, ukarał. Było to źle, ale słyszano już o tem. Zobaczcież jak go ukarał: zapytacie do jakiego rodzaju ludzi policzyć go macie. Ogień z drzewa surowego i wilgotnego w ciasnem miejscu rozniecić kazał: tam człowieka wolnego, z domu zacnego, sprzymierzeńca ludu Rzymskiego, dymem uwędzonego, na pół żywego zostawił. Jakie posągi, jakie obrazy z Achai zabrał, nie powiem tu jeszcze: do odmalowania tej jego namiętności innem sobie miejsce zachował. Słyszeliście że w Atenach ze świątyni Minerwy wielką ilość złota zabrano: wspomniano o tem w sprawie Kn. Dolabelli: wspomniano? nawet oszacowano. Zobaczycie że K. Werres nie tylko był uczestnikiem, ale głównym sprawcą tego zaboru.
XVIII. Do Delos przypłynął: tam z najszanowniejszej świątyni Apollina najpiękniejsze i najstarożytniejsze posągi w nocy zabrał i do swego ładownego okrętu zanieść kazał. Nazajutrz gdy mieszkańcy Delos świątynię złupioną ujrzeli, ciężko narzekać zaczęli; w takiej bowiem mają czci tę świątynię, za tak starożytną ją poczytują, iż mniemają że w niej się Apollo urodził; nie śmieli jednak ani słowa powiedzieć z obawy by sam Dolabella do tego nie należał. Powstała wtedy znagła, sędziowie, tak gwałtowna burza, że Dolabella nie tylko, choćby chciał, wypłynąć nie mógł, ale zaledwie w mieście się ostał, tak ogromne bałwany morze wymiatało. Wtem okręt tego łupieżcy naładowany świętemi posągami, wyrzucony falami rozbił się. Znalezione na brzegu posągi Apollina Dolabella kazał odnieść i na swych miejscach postawić: burza uspokoiła się: Dolabella z Delos odpłynął. Lubo niema w tobie, Werresie, żadnego uczucia ludzkości, żadnego uszanowania dla tego co jest święte, nie wątpię jednak że wtedy, kiedyś był w strachu i niebezpieczeństwie, pamięć twoich zbrodni stanęła ci w umyśle. Możeż ci się ukazać pewna nadzieja ratunku, kiedy sobie przypomnisz, jak bezbożnie, jak zbrodniczo, jak szkaradnie z bogami nieśmiertelnymi sobie postąpiłeś? Więc ty śmiałeś złupić Apollina Delickiego! targnąć się świętokradzką i bezbożną ręką na jego starożytną, świętą, czcigodną świątynię! Jeżeliś w młodocianych latach zaniedbał nabycia wiadomości, jeśliś się nie nauczył i nie poznał co nam w pismach podano, nie mógłżeś, przy-