Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/25

Ta strona została przepisana.

że zginąć należało. «Jeżeli już ostatnia godzina Rzeczypospolitej nadeszła, uczyńmy co mężni gladiatorowie, żeby poledz chwalebnie, czynią: zgińmy raczej z godnością, niż żebyśmy podłymi zostać mieli niewolnikami[1]
Z późniejszych dziejopisarzów jeden tylko Dio Kassiusz, w dwieście pięćdziesiąt lat po Cyceronie żyjący, śmiał targnąć się na pamięć wielkiego obywatela. Wszędzie złośliwie o nim mówi, rzuca podejrzenie na czystość jego chęci, a nawet obyczajów, przez niechęć zapewnie ku ostatniemu obrońcy Rzymskiej wolności. Zaprzecza mu nawet wymowy, powiada że patrzał przez szpary na nierząd żony, zaprawiał syna do pijaństwa, żył w cudzołóztwie z niejaką Cerelią, chociaż sam przyznaje że ta kobieta miała wtenczas lat siedemdziesiąt[2]. Takie oszczerstwa upadają przed niepodejrzanem świadectwem człowieka, który dobrze znał Cycerona, który mu winien był swe wyniesienie, który go wydał na mordercze żelazo, przed świadectwem cesarza Augusta. «Byłto cnotliwy obywatel, który szczerze kochał swą ojczyznę.»

III.

O wymowie Cycerona różnie sądzą starożytni i nowocześni pisarze.

Longin tak się wyraża: «Wielki jest Cycero w swojej pełności i okwitości, jak Demostenes w swojej zwięzłości i ścisłości. Można Demostenesa dla mocy, szybkości, burzącej i wszystko z sobą porywającej gwałtowności porównać do nawałnicy i piorunu. Cycero jako rozległy pożar pochłania i niszczy wszystko

  1. Filippika III, 14.
  2. Dio Cassius, XLVI, 18.