Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/295

Wystąpił problem z korektą tej strony.

samo oskarżenie, przy tych samych świadkach, Sopatra skazali, którzy go wprzód uwolnili. Z taką niemylną nadzieją do sądu sic udali. Dokąd gdy przyszli, i gdy się zwyczajni sędziowie licznie zgromadzili, cała obrona Sopatra na tej jedynie polegała nadziei, to jest na znacznej liczbie i zacności sędziów, jako też, jak się rzekło, na tem że ci sami byli, którzy Sopatra w temże oskarżeniu za niewinnego uznali. Poznajcież teraz jawną, żadnym powodem, ani nawet żadnym pozorem nieosłonioną nieprawość i śmiałość tego człowieka. M. Petiliuszowi, rycerzowi Rzymskiemu, który z nim w sądzie zasiadał, każe pełnić obowiązek swego urzędu w prywatnej sprawie, której był sędzią. Petiliusz sprzeciwiał się, dla tego że życzył sobie mieć za pomocników w tym drugim sądzie swych przyjaciół, których Werres chciał przy sobie zatrzymać. Werres, człowiek grzeczny, powiada że żadnego z tych nie zatrzymuje, którzyby chcieli z Petiliuszem zasiadać. Tak tedy wszyscy odchodzą: bo i inni także otrzymali pozwolenie oddalenia się, tem się wymawiając, że chcą jednej albo drugiej stronie w tamtym procesie przeciw sobie stającym być ku pomocy. Tak tedy sam Werres ze swą niecną drużyną pozostał. Nie wątpił Minucyusz, obrońca Sopatra, że Werres odesławszy sędziów tego dnia sprawy słuchać nie będzie, gdy znagła odbiera rozkaz do obrony przystąpić. «Przed kim?» zapytuje. «Przedemną, rzecze mu na to Werres, jeżeli mnie masz za zdolnego sądzić Greka Sycylijskiego.» «Jesteś zdolny, odpowiada, ale bardzobym sobie życzył mówić przed tymi, którzy się tu znajdowali i sprawę poznali,» «Zaczynaj, powiada, oni nie mogą być obecni.» «I mnie także, rzecze Kw. Minucyusz, prosił Petiliusz żebym go w tamtym sądzie radą wspierał,» i zaraz się z ławki ruszył. Werres rozgniewany odzywa się do niego w żwawych wyrazach, grozi mu nawet i wyrzuca, że na niego taką naganę i nienawiść chce ściągnąć.
XXX. Minucyusz, który, lubo trudnił się handlem w Syrakuzie, o swych prawach i godności nie zapominał, i który wiedział że starając się o pomnożenie majątku na prowincyi, nie powinien nic utracić ze swej niepodległości, odpowiedział temu człowiekowi co mu się zdawało, co było do rzeczy i okoliczności stosowne: oświadczył że po rozpuszczeniu i odesłaniu sędziów, sprawy bronić nie chce. Opuścił tedy ławki, a za nim wynieśli się także, krom Sycylianów, inni Sopatra przyjaciele i obrońcy. Aczkolwiek Werres jest do nie-