Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/336

Wystąpił problem z korektą tej strony.

pochwałami wstrzemięźliwości? ależ broni najhaniebniejszego, najrozwiąźlejszego, najniegodziwszego człowieka. Albo wspominając o waleczności, zechceli od sromoty i nieprawości w inną stronę waszę uwagę odwrócić? ależ człowieka leniwszego, gnuśniejszego, tęższego mężczyzny między kobietami, bezwstydniejszej kobiety między mężczyznami wskazać nie można. «Ale jego obyczaje są uprzejme:» kto zuchwalszy, kto mniej ludzki, kto pyszniejszy? «Ale to nikomu nie szkodzi:» kto był kiedy przekorniejszy, podstępniejszy, okrutniejszy? Mając do obrony takiego człowieka i taką sprawę, coby tu wszyscy Krassowie i Antoniuszowie dokazać mogli? Zdaje mi się, Hortensiuszu, że nawet nie jęliby się tej sprawy, żeby przez cudzy bezwstyd dobrego rozumienia o swej skromności nie utracili. Wolni bowiem i przez nikogo nie ujęci do spraw przystępowali, ani się tego dopuszczali, żeby, jeżeli w obronie bezwstydnymi być nie chcieli, w uchyleniu swej pomocy miani byli za niewdzięcznych[1].






  1. Daje ta mowca dość wyraźnie do zrozumienia, że Hortensiusz był przedarowany przez Werresa. Miał od niego między innemi podarunkami sfinxa z kości słoniowej. Kiedy pewnego razu Hortensiusz powiedział nie jasno się w rozmowie tłumaczącemu Cyceronowi, że nie umie zgadywać jego zagadek, rzekł mu na to oskarżyciel Werresa: «Masz jednak sfinxa u siebie.» Plutarch, Cicero, 10.