Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/35

Ta strona została przepisana.

mawiać mu nie można jednostajności, bo zręcznie nader spadki swoje rozróżnia; lecz niekiedy poświęca moc smakowi, co go ku okazałości pociągał. Gdzie tylko zręczność do tego znajduje, własnym staje się pochlebcą. Wielkie jego czyny i wyświadczone ojczyźnie przysługi mogą wymawiać go po części, ile że obyczaje dawnych w tym względzie mniej jak nasze nakazywały skromności; lecz te wszystkie uwagi słabo zacierają chełpliwość jego: zgoła mowy, a nawet wszystkie dzieła Cycerona, wystawiają nam człowieka cnotliwego. lecz próżnego[1]
Podobnie wyraża się o nim Ludwik Osiński. «Dopóki, powiada, smak dobry nie zginie, miłośnicy sztuki pisania czytać go, jemu się dziwić i, jeżeli można, naśladować go nie przestaną. Wszystko w sobie połączył, czego krasomowstwo wymaga: prawość duszy i skarby nauki. Niemasz prawie drugiego w starożytności pisarza, któryby nam tyle zostawił dzieł z równą gruntownością, mocą i wdziękiem pisanych. Taka obfitość i praca słusznie zadziwiaćby mogła w człowieku, samym naukom przez całe życie oddanym. Lecz jakże cudowniejszą się zdaje w człowieku, bez którego żadna prawie ważniejsza w Rzymie nie toczyła się sprawa; w człowieku, który do wszystkich wielkich swego czasu zdarzeń czynnie należał; w człowieku, który najznakomitsze piastował urzędy, wczasach najtrudniejszych i najniebezpieczniejszych?

Rozbiór niektórych mów Cycerona daje bliżej poznać wielkie tego pisarza zalety. We wszystkich mieszczą się wyższego rzędu piękności, wszystkie za wzór służyć mogą. Wstępy mów jego godne są pilnej rozwagi, jak w nich umie przygotować

  1. O Wymowie i Stylu, t. I, 3.