samej rzeczy co innego pierwej, co innego potem utrzymywał. Cycero bynajmniej o to się nie troszczył. Nieraz mu się zdarzyło odstąpić od dawniejszego przekonania, i stanąć z sobą samym w sprzeczności. Razu jednego kiedy mówił wręcz przeciwnie temu, co był w tej samej sprawie przedtem powiedział, i kiedy oskarżyciel mocno na niego nalegać zaczął, żeby się z tak nagłej zdania odmiany wytłumaczył, najspokojniej odpowiedział: «Myli się bardzo kto mniema, żem w mowach moich sądowych wyraził i złożył moje przekonanie. Wszystkie te mowy są takie, jakich sprawa i okoliczności wymagały, ale nie są tłumaczami myśli mówiącego[1].» Drobna to atoli wada, a jestże bez niej jurysta na świecie? lub człek tak doskonały, żeby nigdy zdania nie odmienił? a jeżeli na lepsze, nie godzienże nawet pochwały? Mamyli to koniecznie wadą nazwać, niknie ona w blasku innych zalet Cycerona.
Ale z pochwał zarywających na pochlebstwo, jakiemi obsypywał Cezara w czasie jego jedynowładztwa, tym trudniej go usprawiedliwić, że po jego zamordowaniu cieszył się z jego śmierci, czyn morderców uwielbiał, pod niebiosa wynosił, i którego za życia najłaskawszym z ludzi nazywał, tego po śmierci okrutnym tyranem być mienił[2].
Ze stu bez mała mów Cycerona doszło nas tylko pięćdzies sześć, z kilką niewielkiemi w dwóch lub trzech uszczerbkami,