Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/429

Wystąpił problem z korektą tej strony.
DRUGA MOWA
PRZECIW WERRESOWI.

CZĘŚĆ CZWARTA
O POSĄGACH.

I. Przystępuję teraz do miłośnictwa Werresa, jak je sam nazywa, albo do jego słabości i szalonej namiętności, jak to jego przyjaciele mienią, albo do łupieztwa, jak to Sycylianie mianują. Co do mnie, nie wiem jakiem to nazwać imieniem. Rzecz wam, sędziowie, przełożę: wy ją ocenicie, nie zważając na to jak ją kto nazywa. Poznajcie naprzód jej istotę, a potem może nie trudno wam będzie znaleźć imię, jakiem ją nazwać macie.

Powiadam że w całej Sycylii, tak dawnej i bogatej prowincyi, w tylu miastach i rodzinach tak zamożnych, nie było żadnego srebrnego naczynia, żadnego Korynckiego[1] lub Deliackiego, żadnego drogiego kamienia lub perły, żadnego dzieła sztuki ze złota lub kości słoniowej, żadnego posągu bronzowego, marmurowego

  1. W epoce upadającej Rzeczypospolitej mieli Rzymianie wielkie upodobanie w dziełach sztuki, w obrazach, posągach, naczyniach branżowych w Koryncie i na wyspie Delos robionych. Pliniusz, XXXIV, 2, opisuje rozmaite gatunki bronzu, i powiada że Werres popadł w proskrypcyą Antoniusza, za to że mu swych branżowych naczyń i posągów ustąpić nie chciał.